sobota, 23 listopada 2013

Rozdział 8 :)

Kiedy Marco poszedł do domu postanowiłam przygotować jakiś obiad jednak po przemyśleniu sprawy zamówiłam pizzę.
Wiedziałam, że Reus ją lubi, więc zadzwoniłam do niego.
-Hej. Masz może ochotę wpaść do mnie jeszcze raz.?
-Stało się coś.? - zaniepokoił się.
-Nie, tylko mówiłeś, że lubisz pizzę, a ja właśnie zamówiłam, więc jak chcesz to przyjdź - powiedziałam i rozłączyłam się.
Chwilę później na mojej kanapie zasiadł piłkarz. Usłyszeliśmy dzwonek do drzwi, więc otworzyłam, zapłaciłam rachunek i postawiłam pudełko na stoliku. Poszłam do kuchni po wodę oraz szklanki i zabraliśmy się za jedzenie.
-Pyszne było tylko że ja nie powinienem aż tyle zjeść - złapał się za brzuch.
-Nikomu nie powiemy - zaśmiałam się.
-To wiadomo, ale ja się chyba na serio przejadłem - skrzywił się.
-Oj moja biedna lama się przejadła - zażartowałam i przytuliłam go.
-Od razu lepiej, Zaraz jak ty mnie nazwałaś.?
-Lama - powtórzyłam.
-O nie nie nie, ta zniewaga krwi wymaga - powiedział i zaczął mnie łaskotać.
-Aaaa Marco przestań.! Proszę nie rób mi tak.! No weź.! - mówiłam przez śmiech.
-Reus łatwo nie odpuszcza.
-Zrobię dla ciebie wszystko.!
-Naprawdę.? - przestał na chwilę.
-No może jednak nie wszystko.
-A już myślałem, że, nooo wiesz - poruszył znacząco brwiami.
-Zboczeniec! - wstałam z podłogi i pobiegłam do łazienki.
-Powiedziałem coś nie tak.? - zapytał kiedy wyszłam.
-Nie, wszystko okej. Musiałam się doprowadzić do stanu użytkowego - pogładziłam go po policzku i usiadłam na kanapie.

-Chodźmy na spacer co.? - zaproponował po chwili ciszy.
-Okej - wzięłam torebkę, w której schowałam telefon, chusteczki i portfel. Zakluczyłam dom i ruszyliśmy przed siebie.
Po chwili marszu dotarliśmy do parku i usiedliśmy na ławce nad małym stawem.
-Czemu nic nie mówisz.?
-Lubię sobie czasami posiedzieć w ciszy. - spojrzałam na niego.
-Spoko, a powiedz mi co cię teraz łączy z Lewym.?
Poczułam, że oblewam się rumieńcem, miałam mętlik w głowie, a musiałam coś sensownego odpowiedzieć.
-Przyjaźń - powiedziałam wreszcie.
-Świetnie - mruknął.
-Słucham.?
-Nic nic. Mówiłem, że tak myślałem.
-Taa jasne - prychnęłam.
-Nie wierzysz mi.?
-Niestety nie - postanowiłam się z nim podroczyć.
-Udowodnić ci, że właśnie to powiedziałem.?
-Dawaj.
Po tych słowach chłopak przysunął się bliżej. Nasze twarze dzieliły już tylko milimetry. W końcu pocałował mnie tak jak wtedy na kanapie. Kolejny raz sprawił, że zapomniałam o całym świecie.
-Już.! - powiedział ucieszony.
-Jeśli to był twój dowód to ja spadam.! - powiedziałam podnosząc się z ławki.
-Ja ci tłumaczę najbardziej jak umiem a ty uciekasz.? - zrobił zawiedzioną minę.
-Żartowałam głupolu - usiadłam mu na kolanach.
-Tak myślałem.
Spojrzałam mu w oczy i nie mogąc się oprzeć pokusie pocałowałam. Nie wiedziałam, że w pobliżu czai się dziennikarz i cały czas robi nam zdjęcia.

Kiedy wreszcie się od siebie oderwaliśmy poszliśmy na lody. Oboje wybraliśmy śmietankowy i truskawkowy smak. Jedząc i trzymając się za ręce wracaliśmy powoli w stronę domu. Byłam bardzo szczęśliwa z takiego obrotu spraw, tylko że Marco do tej pory nie zapytał mnie o jedną dosyć ważną rzecz. Chyba czytał w moich myślach, bo zatrzymał się nagle i powiedział
-Ale ja jestem debil.!
-Co się stało.?
-Miałem cię o coś spytać.
-To proszę bardzo tylko poczekaj, bo się ubrudziłeś - wyjęłam chusteczkę i wytarłam mu policzek. - Już możesz.
-Czy chciałabyś zostać moją dziewczyną.?
Lekko mnie zamurowało chociaż sama chciałam żeby mnie o to zapytał. Postanowiłam nie trzymać go dłużej w niepewności i powiedziałam, a raczej krzyknęłam
-Tak.!
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No i wreszcie coś się zaczyna między bohaterami dziać :)
JESTEŚ=SKOMENTUJ.!
 ♥



3 komentarze: