sobota, 30 listopada 2013

Rozdział 12 :)

*Kilka dni później.

Nadal nie doszłam do porozumienia z Reusem chociaż on codziennie próbował ze mną porozmawiać. Unikałam go, ale musiałam iść dzisiaj na mecz, bo ktoś powinien wykonać swoją pracę i zrobić zdjęcia. Była już 14:30. Niechętnie wyszłam z hotelu i poszłam w stronę stadionu, na którym miał być mecz. Weszłam na murawę, rozłożyłam sprzęt i usiadłam na ławce rezerwowych obserwując rozgrzewkę Pszczółek.
-Co się stało.? - zapytał mnie Kuba Błaszczykowski.
-Nic nic - otarłam zabłąkaną łzę, która pojawiła się na moim policzku.
-Przecież widzę.
-Nie mogę się dogadać z Marco, Robert też nie pomaga - wyznałam.
-Nie możesz czy nie chcesz.?
-W sumie to już sama nie wiem.
-A czemu mieszasz w to Lewego.?
-Bo wiesz my kiedyś byliśmy razem i ja cały czas coś do niego czuję o on do mnie też.
-Co to ma wspólnego z Reusem.?
-Teraz jestem z Marco i Robert jest strasznie zazdrosny.
-No dobrze, rozumiem. W takim wypadku muszę ci coś powiedzieć.
-Zamieniam się w słuch.
-Robert wyznał mi ostatnio, że chce się rozwieść z Anką, bo kocha kogoś kogo znam. Domyślam się, że chodziło o ciebie.? - zapytał.
-O cholera.! On nie może tego zrobić.!
-To samo mu powiedziałem, ale sama wiesz jaki jest. Jak coś chce to musi to mieć. A tobie dobrze radzę: porozmawiaj z Marco i już nie becz mała.! Głowa do góry.! - przytulił mnie i poszedł do chłopaków.
Wzięłam sobie jego słowa do serca.
Przez całe spotkanie robiłam zdjęcia uwieczniające wszystkie akcje i śmieszne miny piłkarzy.
Spotkanie z Napoli było bardzo emocjonujące. Już w 10 minucie z karnego podyktowanego po faulu na Lewym gola strzelił Marco. Pierwsza połowa zakończyła się wynikiem 1:0. W drugiej piłka wylądowała w siatce 2 razy. Celny strzał oddali Kuba i Pierre. Mecz zakończył się wynikiem 3:1 dla Borussi. Byłam bardzo z tego zadowolona. Zaimponował mi też Sven Bender, który biegał po boisku ze złamanym nosem. Musiał zmieniać koszulkę kilka razy, bo cały czas leciała mu krew.
Poczekałam aż wszyscy zejdą z boiska i zaczęłam sprzątać aparaty. Zaniosłam wszystko do trenera i wyszłam przed stadion. Wszędzie były tłumy uradowanych wygraną kibiców. Przecisnęłam się przez nich i wróciłam do hotelu. Spakowałam rzeczy i usiadłam na łóżku. Postanowiłam napisać do klubowej 11. Bez zastanowienia wysłałam i czekałam na odpowiedź, która po chwili zjawiła  się pod moimi drzwiami.
-Co się stało.? - zapytał kiedy go wpuściłam.
-Oprócz tego, że cię kocham to nic - spojrzałam mu w oczy.
-Ja też cię kocham i mi było z tym, że się nie odzywaliśmy.
-Przepraszam.
-To ja przepraszam - powiedział i mnie pocałował.
-Gratuluję ci pięknej brameczki.
-Była specjalnie dla ciebie.
-Ooo dziękuję. To co robimy.?
-No wiesz co ja bym chciał - poruszył znacząco brwiami.
-Chyba nie myślisz o tak zwanym seksie na zgodę.? - zaśmiałam się.
-Dokładnie o tym.
-Nie dzisiaj - cmoknęłam go w policzek i weszłam do łazienki.
Kiedy wyszłam piłkarza już nie było, a na szafce leżała kartka o treści:
Kochanie poszedłem do swojego pokoju. Zaraz wracam. Twój Marco <3.
Położyłam się na łóżku i po chwili w moim pokoju zjawił się chłopak. Położył się obok obejmując mnie ramieniem, a ja wtuliłam głowę w jego tors.
W tym momencie usłyszałam dzwonek telefonu
-Hej Ania co tam.?
-Słuchaj jest gdzieś przy tobie Robert.?
-Nie, a dlaczego pytasz.?
-Nie mogę się do niego dodzwonić i strasznie się martwię. Mogłabyś sprawdzić i dać mi znać.?
-Jasne. Zaraz dam ci odpowiedź - rozłączyłam się, wstałam i powiadomiłam Marco, że idę coś sprawdzić i zaraz wrócę.
Przemknęłam przez korytarz pod drzwi pokoju Lewego i zapukałam cicho.
-Proszę.!
-Słuchaj czy ty możesz odebrać telefon albo napisać do Anki że żyjesz.?
-Nie mam nawet takiego zamiaru.
-Dlaczego.?
-Powinnaś doskonale znać powód.
-Ogólnie słyszałam o twoim durnym pomyśle. Czy ty w ogóle myślisz.? - zmieniłam temat.
-Myślę o tobie i o mnie. Bylibyśmy piękną parą, tak jak kiedyś.
-To już przeszłość. Jestem z Marco. Weź lepiej ratuj swoje małżeństwo. - powiedziałam i chciałam wyjść.
-Poczekaj - podszedł do mnie - Naprawdę chcesz to teraz zakończyć.? - zapytał.
-Raczej - odpowiedziałam, a on zbliżył się niebezpiecznie blisko i musnął moje usta. Odsunęłam się, uderzyłam go w twarz i wybiegłam trzaskając drzwiami. Wpadłam do swojego pokoju kładąc się obok Marco. Piłkarz nie pytał co się stało tylko mnie przytulił. Napisałam jeszcze smsa do Ani, że wszystko jest w porządku i nie musi się martwić.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Rozdział dla moich wszystkich kochanych czytelników, a w szczególności komentatorów. Dzięki, że jesteście i motywujecie. ♥ :)


piątek, 29 listopada 2013

Rozdział 11 :)

Rano obudziłam się we własnym łóżku. Zapewne znalazłam się tu za sprawą Reusa, bo jego koszulka wisiała na klamce uchylonych drzwi. Podniosłam się i zeszłam na dół. Po kuchni krzątał się mój ukochany przyrządzając posiłek. Oparłam się o futrynę i po kilku minutach nie wytrzymałam i odezwałam się
-Dzień dobry.!
-O hej - przytulił mnie.
Usiedliśmy przy stole, zjedliśmy śniadanie i postanowiłam zapytać go o jedną rzecz
-Kto ci pozwolił spać w moim łóżku.?
-A skąd wiesz, że tak było skoro spałaś.?
-Twoja koszulka mi powiedziała wiesz - zażartowałam - i jeszcze to że paradujesz w samych bokserkach.
-Nie chciałem cię samej zostawiać - przyznał wreszcie - poza tym słodko wyglądasz jak śpisz.
-Nie podlizuj się. Chodź musimy się ogarnąć - pociągnęłam go za rękę w stronę schodów.
-Lubię takie zdecydowane dziewczyny - powiedział kiedy weszliśmy do sypialni. Próbował mnie położyć na łóżku, ale uniemożliwiłam mu to jednym zdecydowanym ruchem ręki.
-Nawet o tym nie myśl - wzięłam ubrania i weszłam do łazienki.

Siedziałam sobie na murawie obok Łukasza Piszczka. Nie musiałam robić zdjęć, więc mogłam spokojnie z nim porozmawiać podczas gdy reszta chłopaków miała normalny trening. Kątem oka zauważyłam, że zarówno Marco jak i Robert mają spojrzenia wypełnione zazdrością.
-I jak tam ci się układa z blondaskiem.? - zadał mi kolejne pytanie oczywiście w język polskim.
-A wiesz, że nawet dobrze. Ty to jednak jesteś. Od razu wiesz, że Polka. - uśmiechnęłam się.
-Niemki są brzydkie.
-W sumie to się zgadzam. - powiedziałam i spojrzałam na Reusa, który wpatrywał się wrogo w Lewego - poczekaj zobaczę o co im chodzi - wstałam i podeszłam do chłopaków.
-Ej co jest.? - stanęłam przed nimi.
-Nic - odpowiedział mi przez zęby Marco.
-Przecież widzę, więc albo mówicie albo idę do trenera.
-Dobra. Pozwól, że ja ci to wyjaśnię - spojrzał na mnie Robert. - Chodzi o ciebie.
-O mnie.? - zdziwiłam się.
-Tak. Jestem bardzo ciekawy którego z nas wolisz - uśmiechnął się cwaniacko Lewandowski.
-Jasne, że Marco - powiedziałam bez zastanowienia.
-I widzisz debilu.?
-Raczej słyszę matole.!
-Zamknij się.!
-Ty się stul.!
-Ej albo pozamykacie pyski albo seryjni pójdę po Jurgena. To jest przedszkole czy trening.? - przerwałam tą ''fascynującą'' wymianę zdań.
-Trening - odpowiedzieli zgodnie i wrócili do biegania.
-Z nimi to gorzej jak z dziećmi -  stwierdził Łukasz kiedy usiadłam obok niego.
-A żebyś wiedział. - westchnęłam.

W czasie powrotu do domu nie odezwałam się do Marco ani słowem.
-Czemu się nie odzywasz.?
-....
-Co ja takiego zrobiłem.?
-....
-No ej chodzi o to z Robertem.?
-....
-Jak nie chcesz to nie, ale potem nie miej do mnie pretensji. - zrezygnował.
Wysiadłam pod domem i ruszyłam w stronę drzwi nie zwracając na niego uwagi. Postał chwilę przed furtką, a następnie wrócił do swojego mieszkania.
Zamknęłam drzwi i udałam się do salonu. Zdjęłam szpilki kładąc się na kanapie. Z rozmyślań niespodziewanie wyrwał mnie dzwonek telefonu.
-Słucham.?
-Klaudia.?
-Nie. święty Mikołaj - zakpiłam słysząc głos Roberta.
-Dobra, głupie pytanie - przyznał.
-Szczerze nie mam ochoty na rozmowę ani z tobą ani twoim przyjacielem. Cześć - rozłączyłam się.
Odłożyłam telefon na stolik i włączyłam telewizor.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~




środa, 27 listopada 2013

Rozdział 10 :)

Następnego dni wstałam z bólem głowy, ale można było się tego spodziewać. Spojrzałam na zegarek, na którym widniała 10:30. Niechętnie wstałam z łóżka i weszłam do łazienki. Szybko się ogarnęłam, wzięłam telefon i poszłam do domu Marco. Zobaczyłam go śpiącego na kanapie dokładnie w tych samych ciuchach i tej samej pozycji, w której leżał jak wychodziłam. Postanowiłam zrobić mu śniadanie, a dopiero potem obudzić. Otworzyłam lodówkę, która oprócz światła i butelki piwa nie zawierała nic.
Wróciłam do siebie, wzięłam portfel oraz torbę i udałam się na zakupy. Kiedy wszystko kupiłam wróciłam do domu mojego chłopaka i  zabrałam się za śniadanie. Zrobiłam jajecznicę ze szczypiorkiem i  wycisnęłam świeży sok z pomarańczy.
Później podeszłam do kanapy i lekko potrząsnęłam śpiącym piłkarzem.
-Co jest.? Co się dzieje.? - zapytał zdezorientowany.
-Wstawaj śpiochu. Śniadanko na stole - uśmiechnęłam się.
-Klaudia.? A co ty tu robisz.? W ogóle czemu mnie tak głowa boli.? - usiadł i skrzywił się.
-Gdybym ja się tak wczoraj spiła to też by mnie bolała - weszłam do kuchni i po chwili wróciłam ze szklanką wody i kupioną wcześniej tabletką na kaca. - Trzymaj.
-Dzięki.
-A teraz chodź na śniadanie - pomogłam mu wstać.
-Dziękuję - powiedział kiedy zjadł - Ale zaraz czy ty byłaś na zakupach.?
-Musiałam iść, bo lodówka świeciła pustkami - zaczęłam sprzątać ze stołu.
-Moja kochana Klaudia - pocałował mnie w czoło.
-Mam prośbę - podniosłam głowę spoglądając mu w oczy.
-Jaką.?
-Idź się ogarnij i weź prysznic.
-Dobra - zaśmiał się i poszedł na górę.

Ja natomiast otworzyłam okno, sprzątnęłam z kanapy i wyszłam na taras. Po chwili dołączył do mnie piłkarz.
-I co powiesz.?
-Że jesteś masakrycznie ciężki i ostatni raz prowadziłam cię wczoraj do domu.
-Mam nadzieję, że nic cię nie boli.?
-Troszeczkę plecy, ale da się wytrzymać.
-To ja może zrobię ci masaż.? - zaproponował.
-Wejdźmy do domu, bo tu się aż roi od ciekawskich - specjalnie powiedziałam to głośno. bo na sąsiedniej posesji stały jakieś 2 dziewczyny i się bezczelnie gapiły.
Złapał mnie za rękę i zaprowadził do swojej sypialni. Kazał mi położyć się na brzuchu i przeszedł do rzeczy. Delikatnie masował swoje plecy, a z każdym dotknięciem jego rąk moje ciało przechodziły dreszcze.
-Od dzisiaj zostajesz moim osobistym masażystą - pocałowałam go w policzek kiedy już skończył.
-Okej, a teraz może chodź na jakiś obiad.?
-No spoko tylko muszę się przebrać.
-Przecież wyglądasz ślicznie.
-I tak założę coś innego - powiedziałam i pobiegłam do domu.

Przebrałam się i wyszłam przed posesję. Marco podjechał samochodem i ruszyliśmy do centrum. Weszliśmy do restauracji i zamówiliśmy spaghetti bolognese, a na deser tiramisu i latte. Spędziliśmy tam 2 godziny. Kiedy już stamtąd wyszliśmy zadzwoniła do mnie Ania
-No hej. Co tam.? - przywitałam się.
-Jesteś teraz z Marco.?
-Tak. Wracamy z obiadu, a co.?
-Jedź z nim do sklepu i kupcie ''Dziennik Dortmundzki".
-No dobra. Pa - rozłączyłam się.
-Kto dzwonił.? - zapytał Reus odpalając silnik.
-Lewandowska. Wpadniemy po drodze do supermarketu okej.?
-Po co.?
-Nie pytaj tylko jedź.
Kiedy zaparkował kazałam mu poczekać i pobiegłam w stronę budynku. Kupiłam gazetę, na której widniały nasze zdjęcia i wróciłam do zdenerwowanego całą sytuacją chłopaka.
-Wytłumaczysz mi co ty wyprawiasz.?
-Masz i czytaj.
-Marco Reus najlepszy piłkarz Bundesligi spotyka się z kolejną dziewczyną. Tym razem wybór padł na Klaudię Weksler pracującą na stanowisku fotografa drużyny Jurgena Kloppa. Czy to następny przelotny romans. który zakończy się w łóżku czy też prawdziwe uczucie prowadzące do ołtarza.?
-Masz mi coś do powiedzenia.? - zapytałam kiedy skończył czytać.
-Ale o co ci chodzi.? - rzucił gazetę na tylne siedzenie.
-Mnie też przelecisz i rzucisz.?
-Nawet tak o tobie nie pomyślałem. Jesteś dla mnie najważniejsza, bardzo cię kocham. Wierzysz mi.? - spojrzał w moje załzawione oczy.
-Tak - kiwnęłam głową. Marco przytulił mnie i po chwili pojechaliśmy do domu.
Zrobiliśmy sobie mały maraton filmowy. W połowie 2 zmęczenie wzięło górę i zasnęłam opierając głowę na ramieniu piłkarza.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hej :) Łapcie kolejny rozdział. Liczę na Wasze komentarze (anonimowi też mogą) :)

♥♥♥

niedziela, 24 listopada 2013

Rozdział 9 :)

*Tydzień później.

Obudził mnie dzwonek przychodzącego połączenia. Podniosłam głowę, przetarłam oczy i odebrałam nie patrząc na wyświetlacz.
-Hej. Co porabiasz.? - usłyszałam głos Reusa.
-Śpię. A stało się coś.?
-Nie. W takim razie wpadnę zrobię ci śniadanko i przedstawię swoją propozycję.
-Okej - rozłączyłam się i położyłam głowę na poduszce.
Po chwili na dole otworzyły się drzwi, a do sypialni wtargnął Marco z tacą w rękach.
-Wstawaj - pocałował mnie lekko w policzek. Posłusznie usiadłam na łóżku i przeciągnęłam ręką po włosach. Kiedy skończyliśmy jeść piłkarz zapytał
-Masz jakieś plany na dziś.?
-Nie.
-To w takim razie idziemy na imprezę do Lewego.
-Do kogo.?
-Do Lewego. Chyba nie masz nic przeciwko.?
-Nie nie. A o której mamy tam być.?
-20.
-Dobra to ja się przygotuję - powiedziałam i podniosłam się z łóżka. Podeszłam do szafy w poszukiwaniu jakiegoś ubrania. Chłopak podszedł do mnie i objął od tyłu kładąc ręce na biodrach.
-Nie przywitasz się jakoś ładniej ze swoją kochaną lamą.? - szepnął mi na ucho.
-Co masz na myśli.? - odwróciłam się do niego.
-Już ty dobrze wiesz. - uśmiechnął się łobuzersko.
Po tych słowach spojrzałam mu w oczy i złożyłam na ustach namiętny pocałunek.
-Czy takie przywitanie ci odpowiada.?
-Bardzo. Pójdę już. Widzimy się o 19:30. Pa skarbie - cmoknął mnie w policzek i wyszedł.
-Pa kochanie - wróciłam do poszukiwania ubrań.
Kiedy już znalazłam odpowiedni zestaw zeszłam do kuchni i posprzątałam pozostawione po wczorajszej kolacji szklanki i talerze.

Dokładnie o 18:00 postanowiłam zacząć szykować się na tą całą imprezę. Nie byłam pewna czy pójście tam to dobry pomysł. W końcu po alkoholu mówi się rzeczy których nigdy by się nie powiedziało na trzeźwo.
Założyłam  taką sukienkę i szpilki . Zamknęłam drzwi na klucz i poszłam do Marco. Chłopak też był gotowy, więc postanowiliśmy powoli pójść do domu Lewandowskich.
Pełna obaw stanęłam w progu. Reus objął mnie w pasie i zadzwonił dzwonkiem. Po chwili w drzwiach ukazał się Robert.
-Cześć stary. Nie masz nic przeciwko, że przyprowadziłem Klaudię.? - zapytała klubowa 11.
-Nie no spoko. Im więcej tym lepiej - uśmiechnął się i wprowadził nas do salonu, gdzie siedziała Anka, Kuba z Agatą, Ewa z Łukaszem i Wojtek z Sandrą.
-Cześć wszystkim - przywitaliśmy się i usiedliśmy na kanapie.
-Mała jak ty ślicznie wyglądasz - uśmiechnęła się Ania.
-Dzięki, ty też - spojrzałam na jej czarną krótką sukienkę.

Później doszło jeszcze kilkanaście osób i impreza zaczęła się powoli rozkręcać. Szybko złapałam dobry kontakt z obecnymi żonami i dziewczynami piłkarzy. Wyjątkiem była Sandra, która wpatrywała się we mnie jak w obrazek i co chwilę dodawała swoje durne komentarze.
-To może jakieś karaoke co.? - zaproponował pijany Lewandowski. Reszta chłopaków przytaknęła i poszli wybrać utwór. Po chwili dało się słyszeć pierwsze tony piosenki ''Ona tańczy dla mnie''. Byłam ciekawa jak to zaaranżują. Lewy wył jak pies do księżyca, a reszta ledwo co dawała radę ze śmiechu. Reus natomiast przekręcał wszystkie słowa i strasznie komicznie to wyglądało. Kiedy skończyli rozległy się brawa.
Następnie zaczęliśmy tańczyć. Ja z Marco -wtuleni w siebie- nie zwracaliśmy uwagi na innych.
-Odbijany - podszedł do nas Robert.
Mój partner zgodził się i odszedł zatańczyć z Anką.
-Ty ej może daj mi więcej przestrzeni co.? Za minutę mnie udusisz- próbowałam odepchnąć go od siebie.
-Już nie rób z siebie takiej świętej. Przecież już nie raz byliśmy tak blisko.
-Tutaj to ty lepiej się hamuj. Anka patrzy - przypomniałam mu.
-Masz rację - oprzytomniał.

Reszta imprezy przebiegła w spokojnym tempie. Tańczyłam chyba ze wszystkimi. Nogi bolały mnie strasznie i alkohol też już dawał się we znaki. Wychodząc od Lewandowskich musiałam trzymać Reusa, bo był tak pijany, że ledwo co stał. Wciągnęłam go do jego domu, położyłam na kanapie i już miałam wychodzić kiedy wybełkotał
-Nie zostaniesz kochanie.?
-Nie. Śpij. Dobranoc - pocałowałam go w policzek i poszłam do siebie.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Kuźwa no.! Jestem zawiedziona wynikiem meczu BVB z Bayernem. I jeszcze ten Mario -,- Eh, szkoda gadać. 
A tymczasem łapcie rozdział i komentujcie. :) Pozdrawiam ;*


sobota, 23 listopada 2013

Rozdział 8 :)

Kiedy Marco poszedł do domu postanowiłam przygotować jakiś obiad jednak po przemyśleniu sprawy zamówiłam pizzę.
Wiedziałam, że Reus ją lubi, więc zadzwoniłam do niego.
-Hej. Masz może ochotę wpaść do mnie jeszcze raz.?
-Stało się coś.? - zaniepokoił się.
-Nie, tylko mówiłeś, że lubisz pizzę, a ja właśnie zamówiłam, więc jak chcesz to przyjdź - powiedziałam i rozłączyłam się.
Chwilę później na mojej kanapie zasiadł piłkarz. Usłyszeliśmy dzwonek do drzwi, więc otworzyłam, zapłaciłam rachunek i postawiłam pudełko na stoliku. Poszłam do kuchni po wodę oraz szklanki i zabraliśmy się za jedzenie.
-Pyszne było tylko że ja nie powinienem aż tyle zjeść - złapał się za brzuch.
-Nikomu nie powiemy - zaśmiałam się.
-To wiadomo, ale ja się chyba na serio przejadłem - skrzywił się.
-Oj moja biedna lama się przejadła - zażartowałam i przytuliłam go.
-Od razu lepiej, Zaraz jak ty mnie nazwałaś.?
-Lama - powtórzyłam.
-O nie nie nie, ta zniewaga krwi wymaga - powiedział i zaczął mnie łaskotać.
-Aaaa Marco przestań.! Proszę nie rób mi tak.! No weź.! - mówiłam przez śmiech.
-Reus łatwo nie odpuszcza.
-Zrobię dla ciebie wszystko.!
-Naprawdę.? - przestał na chwilę.
-No może jednak nie wszystko.
-A już myślałem, że, nooo wiesz - poruszył znacząco brwiami.
-Zboczeniec! - wstałam z podłogi i pobiegłam do łazienki.
-Powiedziałem coś nie tak.? - zapytał kiedy wyszłam.
-Nie, wszystko okej. Musiałam się doprowadzić do stanu użytkowego - pogładziłam go po policzku i usiadłam na kanapie.

-Chodźmy na spacer co.? - zaproponował po chwili ciszy.
-Okej - wzięłam torebkę, w której schowałam telefon, chusteczki i portfel. Zakluczyłam dom i ruszyliśmy przed siebie.
Po chwili marszu dotarliśmy do parku i usiedliśmy na ławce nad małym stawem.
-Czemu nic nie mówisz.?
-Lubię sobie czasami posiedzieć w ciszy. - spojrzałam na niego.
-Spoko, a powiedz mi co cię teraz łączy z Lewym.?
Poczułam, że oblewam się rumieńcem, miałam mętlik w głowie, a musiałam coś sensownego odpowiedzieć.
-Przyjaźń - powiedziałam wreszcie.
-Świetnie - mruknął.
-Słucham.?
-Nic nic. Mówiłem, że tak myślałem.
-Taa jasne - prychnęłam.
-Nie wierzysz mi.?
-Niestety nie - postanowiłam się z nim podroczyć.
-Udowodnić ci, że właśnie to powiedziałem.?
-Dawaj.
Po tych słowach chłopak przysunął się bliżej. Nasze twarze dzieliły już tylko milimetry. W końcu pocałował mnie tak jak wtedy na kanapie. Kolejny raz sprawił, że zapomniałam o całym świecie.
-Już.! - powiedział ucieszony.
-Jeśli to był twój dowód to ja spadam.! - powiedziałam podnosząc się z ławki.
-Ja ci tłumaczę najbardziej jak umiem a ty uciekasz.? - zrobił zawiedzioną minę.
-Żartowałam głupolu - usiadłam mu na kolanach.
-Tak myślałem.
Spojrzałam mu w oczy i nie mogąc się oprzeć pokusie pocałowałam. Nie wiedziałam, że w pobliżu czai się dziennikarz i cały czas robi nam zdjęcia.

Kiedy wreszcie się od siebie oderwaliśmy poszliśmy na lody. Oboje wybraliśmy śmietankowy i truskawkowy smak. Jedząc i trzymając się za ręce wracaliśmy powoli w stronę domu. Byłam bardzo szczęśliwa z takiego obrotu spraw, tylko że Marco do tej pory nie zapytał mnie o jedną dosyć ważną rzecz. Chyba czytał w moich myślach, bo zatrzymał się nagle i powiedział
-Ale ja jestem debil.!
-Co się stało.?
-Miałem cię o coś spytać.
-To proszę bardzo tylko poczekaj, bo się ubrudziłeś - wyjęłam chusteczkę i wytarłam mu policzek. - Już możesz.
-Czy chciałabyś zostać moją dziewczyną.?
Lekko mnie zamurowało chociaż sama chciałam żeby mnie o to zapytał. Postanowiłam nie trzymać go dłużej w niepewności i powiedziałam, a raczej krzyknęłam
-Tak.!
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No i wreszcie coś się zaczyna między bohaterami dziać :)
JESTEŚ=SKOMENTUJ.!
 ♥



piątek, 22 listopada 2013

Rozdział 7 :)

-Co ty tu robisz.? - zapytałam.
-Przyszedłem zapytać co to miało być.? - wszedł do domu i zamknął drzwi.
-Ale co.?
-Całowałaś się z Marco.! Dlaczego ty mi to robisz.? - podniósł głos.
-Człowieku weź użyj swojego mózgu przez chwilę.! Przecież my już nie jesteśmy parą.
-Wiem, że nie jesteśmy, ale jak cię widzę z innym facetem to mam ochotę mu przylać.!
-A jak ja patrzę na ciebie i Ankę to myślisz, że co mam ochotę zrobić.?
-Słuchaj wystarczy jedno słowo i wszystko się zmieni - złapał mnie za ręce.
-Nic nie będziesz zmieniał, rozumiesz.? Wszystko zostaje tak jak jest. Ty z Anią, ja z Marco. Coś jeszcze.? - spojrzałam mu w oczy i to był mój błąd.
-Jeszcze jedno - powiedział i mnie pocałował.
Nie wiem czy czegoś mi brakowało czy jak, ale w ogóle się nie opierałam, nawet w chwili kiedy moja sukienka wylądowała na podłodze. Później zaniósł mnie do sypialni i spędziliśmy tam całą noc.

-Jezu, Lewy co my zrobiliśmy.?!
-Nic złego - oparł brodę na moich plecach.
-Nic.? Przecież kolejny raz zdradziłeś Ankę i to z jej najlepszą przyjaciółką! Nadal uważasz, że to nic złego.? - usiadłam na łóżku.
-Ona o niczym się  nie dowie.!
-A Marco.? Ja z nim chciałam zbudować jakiś normalny związek. Taki jakiego my nie umieliśmy stworzyć.! - wstałam i założyłam szlafrok.
-Ja mu nie powiem i mam nadzieję, że to zostanie między nami.
-To nasza kolejna tajemnica. Ubierz się a ja zrobię śniadanie - wyszłam z sypialni i wyszłam do kuchni.
Szybko posprzątałam swoje porozrzucane rzeczy, upiekłam naleśniki i zaparzyłam kawę.
-Jak wytłumaczysz żonie swoją nieobecność.?
-Powiem jej, że byłem u ciebie...
- I na pewno pogratuluje nam tej jakże upojnie spędzonej nocy - zakpiłam
-Nie przerywaj. Powiem jej, że rozmawialiśmy całą noc o tobie, Marco i o tym jak ci się tu mieszka.
-To może być dobre tylko czy ona nie domyśli się niczego.?
-Możesz być pewna, że nie. Zresztą tak jak ustaliliśmy nikt się o tym nie dowie.
Zjedliśmy śniadanie i Robert wyszedł. Widziałam przez okno jak wsiada do samochodu i odjeżdża. Sprzątnęłam ze stołu naczynia i miałam iść się ubrać, ale przeszkodził mi w tym dzwonek.
-Kogo tam do cholery znowu niesie.?! - zdenerwowałam się i otworzyłam.
-Jeśli przeszkadzam to sobie pójdę.
-Nie no wchodź Marco. Stało się coś.? - poszłam z chłopakiem do salonu i usiedliśmy na kanapie.
-Bo wiesz.... ja ... chciałem... - urwał.
-Wyduś wreszcie - zniecierpliwiłam się..
-A możesz mi dać coś do picia.? - zapytał nieoczekiwanie.
-Weź sobie z kuchni, a ja się ubiorę - poszłam na górę i wróciłam po chwili ubrana w
-No to powiesz wreszcie.?
-Bo ja cię chciałem przeprosić za wczorajsze zachowanie. Nie powinienem cię całować.
-Nic się nie stało. To było nawet miłe i gdybyś to powtórzył to...  -nie dokończyłam, bo piłkarz wpił się w moje usta.
Wplotłam rękę w jego blond włosy i przyciągnęłam jeszcze bliżej. On natomiast położył mnie na kanapie i zaczął jeździć ręką po moich plecach i brzuchu. Nagle usłyszałam znajome chrząknięcie dochodzące znad naszych głów. Oderwałam  się od Reusa i zapytałam
-Czego.?
-Zostawiłem telefon. Nie widziałaś gdzieś.? - zapytał zmieszany Robert.
-W kuchni na stole albo parapecie, a jak nie to w pokoju na górze.
Kiedy Lewy poszedł szukać komórki, my usiedliśmy na kanapie. Uśmiechnęłam się do klubowej 11, a on położył swoją rękę na moim kolanie.
-Mam. Mogę cię prosić na chwilę.? - zwrócił się do mnie Lewandowski.
-Nie teraz. Lepiej będzie jak pójdziesz - powiedziałam i przytuliłam się do Marco, który był z tego bardzo zadowolony.
Piłkarz pokręcił głową i wyszedł trzaskając drzwiami. Spojrzałam na Reusa; pierwszy raz od bardzo dawna poczułam się bardzo bezpiecznie.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witam :) Pewnie nie spodziewaliście się, że Klaudia i Lewy wylądują w łóżku. :P W związku z tym faktem czekam na Wasze patelnie, noże i inne narzędzia zbrodni . :)
Veronika - tym razem rozdział dla Ciebie <3.
Pozdrawiam ;*

czwartek, 21 listopada 2013

Rozdział 6 :)

Kiedy tylko się obudziłam postanowiłam zacząć się przygotowywać żeby spokojnie zdążyć na 14. Na początek zjadłam śniadanie w postaci musli z kefirem, a potem poszłam do łazienki.
Moja relaksująca kąpiel trwała prawie 2 godziny. Wyszłam z wanny, ubrałam się w to:


zrobiłam delikatny makijaż i w sumie byłam gotowa. Dla pewności schowałam do torebki portfel.

Punkt 14 do moich drzwi zadzwonił Reus. Wzięłam głęboki oddech i otworzyłam.
-Witam piękną panią - pocałował mnie w dłoń i wręczył bukiet czerwonych róż.
-Cześć - uśmiechnęłam się - Dziękuję, nie trzeba było.
-Takiej pięknej kobiecie warto dawać kwiaty nawet codziennie.
-Oj weź, bo się zarumienię.
Zapadła minuta ciszy i oboje wybuchnęliśmy gromkim śmiechem.
-To co idziemy.? - zapytał.
-Tylko wstawię kwiaty do wody - poszłam do kuchni, włożyłam róże do wazonu i wróciłam do czekającego w korytarzu chłopaka.
-Panie przodem.
-I tak muszę zamknąć drzwi.
-Też mam klucze - wyciągnął z kieszeni dokładnie taki sam komplet jak mój.
-Ej kto ci je dał.?
-Robert - na samo usłyszenie jego imienia zgrzytnęłam zębami.
-Dobra to zamykaj - poszłam do furtki. Chwilę później dogonił mnie Reus. Otworzył mi drzwi od swojego samochodu i pojechaliśmy do restauracji, w której dosyć często bywałam parę lat wstecz.
-Powiedz mi dlaczego się wcześniej nie poznaliśmy skoro byłam związana z Robertem.? - zapytałam kiedy skończyliśmy jeść obiad i piliśmy kawę.
-Ty byłaś z Robertem.? Żartujesz prawda.? - zrobił wielkie oczy.
-No byłam, ale fakt ty nic nie wiesz, bo to było 4 lata temu, a ty nie grałeś wtedy w Borussi - uderzyłam się ręką w czoło.
-Być może. Powiedz mi dlaczego tu przyjechałaś.?
-Szczerze namówiła mnie Ania. Początkowo chciałam tylko odpocząć, ale spodobało mi się tu i postanowiłam zostać.
-Bardzo dobra decyzja. Zdjęcia też robisz świetne.
-Ee tam zwykłe fotki.
-Jedna lepsza od drugiej. Pewnie jutro dadzą ci kilka do wybrania do kroniki - uśmiechnął się.

Siedzieliśmy w tej restauracji chyba ze 4 godziny. Świetnie nam się rozmawiało i coraz bardziej się poznawaliśmy. Widziałam w jego oczach, że jest szczęśliwy,zresztą ja też byłam.
-Chyba powinniśmy się zbierać - posłałam mu jeden z najbardziej słodkich uśmiechów na jakie mnie było stać.
-Dobrze tylko zapłacę - zawołał kelnera i poprosił o rachunek. -Nie wygłupiaj się - dodał kiedy zobaczył, że wyjmuję portfel.
-Ale nie wiem...
-Nie ma ale - przerwał mi - Ja zaprosiłem ja zapłacę - złapał mnie za rękę i spojrzał w oczy.
-Niech będzie - uległam mu.
Wyszliśmy z pomieszczenia i wsiedliśmy do auta. Mieszkaliśmy naprzeciw siebie, ale i tak postanowił mnie odprowadzić pod same drzwi.
-Dziękuję. Było bardzo fajnie - przytuliłam go.
-Mnie też się podobało - uśmiechnął się i złożył na moich ustach delikatny pocałunek, który z każdą chwilą był coraz bardziej namiętny.
-Hmmm.... Marco to nie jest ani odpowiedni czas ani miejsce - odsunęłam się opierając dłonie na jego klatce piersiowej.
-Rozumiem  - powiedział i odszedł.
-Ej nie obrażaj się.! Nie chciałam cię urazić.! - pobiegłam za nim.
-Nie uraziłaś. Nie przejmuj się tym.  - odwrócił się w moją stronę.
-Postaram się.
-To pa - cmoknął mnie w policzek i poszedł do domu.

Postałam jeszcze chwilę, a potem udałam się do mieszkania. Zdjęłam kurteczkę i buty. Poszłam do kuchni i nalałam sobie soku jabłkowego. Zaczęłam analizować cały dzisiejszy dzień i kiedy doszłam do wniosku, że wszystko spieprzyłam usłyszałam dzwonek. Myślałam, że to Marco jednak moim oczom ukazał się Lewandowski. Był wściekły i żądał wyjaśnień.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Kasia - ten rozdział jest dla Ciebie :) Za to, że mnie motywujesz i takie tam :D Dziękuje <3

środa, 20 listopada 2013

Rozdział 5 :)


Następnego dnia wstałam równo o 8, czyli jeszcze przed budzikiem. Weszłam do łazienki, wzięłam prysznic, ubrałam się w to:


włosy związałam w warkocz i zjadłam śniadanie.
Podczas rozmowy z Klopp dał mi pełen luz w dobieraniu stroju, więc mogłam sobie pozwolić na wygodne ciuchy. Jeśli chodzi o aparat to mieli mi jakiś dać.
Wyszłam z domu o 9:30, wsiadłam do samochodu, który dostałam swego czasu od Lewandowskiego i ruszyłam w stronę SIP.

Przechodząc ciemnym tunelem w stronę murawy miałam mieszane uczucia, nie wiedziałam czy dobrze robię zaczynając pracę w dość bliskiej obecności Lewego i Reusa. Jednak wszystkie rozwiały się kiedy zobaczyłam rozbrykanych chłopaków.
-W szeregu zbiórka.! - Jurgen tak ryknął, że aż podskoczyłam do góry. Kiedy piłkarze ustawili się w rzędzie powiedział - To jest wasza nowa pani fotograf Klaudia Weksler. Macie być dla niej mili i ładnie pozować do zdjęć.
Później każdy z nich przedstawił się, a ja zaczęłam rozstawiać sprzęt.
-Mąkę oddam dzisiaj - powiedział Marco, który nagle pojawił się obok mnie i pomógł mi przy zamontowaniu aparatu.
-Okej, nie musisz spieszyć, kupiłam drugą - uśmiechnęłam się - Dzięki. Zapozuj ładnie - rozkazałam a on posłusznie zaczął wykonywać różne pozy przed obiektywem.
-Cud, miód, malina - podsumowałam i pocałowałam go w policzek.
-A to za co.? - zapytał lekko zdezorientowany.
-Za pomoc. Jeśli uraziłam to przepraszam - powiedziałam i zaczęłam robić zdjęcia innym zawodnikom i trenerowi.
-Nie nic się nie stało - przytulił mnie i odbiegł do chłopaków.

Spędziłam tam jeszcze 3 godziny, czyli dokładnie tyle ile trwał trening. Na sam koniec zostałam zmuszona przez asystenta ( nawet nie wiedziałam, że będę mieć kogoś do pomocy a tak poza tym spóźnił się godzinę) do zrobienia zdjęć z każdym piłkarzem. Stawałam po kolei obok spoconych mężczyzn. Kiedy przyszedł czas na Lewego widziałam ten jego cwany uśmiech.
''Nie dam ci tej satysfakcji.!''  - pomyślałam i objęłam go lekko. On natomiast tak ścisnął mnie w pasie, że omal się nie udusiłam. Ta poza wyglądała śmiesznie i sztucznie.

Posprzątałam już cały sprzęt i pożegnałam się z trenerem ruszając do wyjścia. Już miałam wsiadać do samochodu kiedy usłyszałam swoje imię
-Klaudia.! Klaudia.! - wołał zdyszany Marco.
-Tak.? - odwróciłam się.
-Masz ochotę pójść ze mną na kawę.? - stanął przede mną.
-Jasne, ale nie dzisiaj. Jestem zmęczona. - uśmiechnęłam się.
-To może jutro o 14.? - zaproponował.
-Okej. To pa - cmoknęłam go w policzek, wsiadłam do czarnego BMW i odjechałam.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Duet Gotzeus ♥ Fajnie, że ich przyjaźń nadal twa :)


wtorek, 19 listopada 2013

Informacja ;)

Jeśli ktoś chce być na bieżąco informowany o rozdziałach zapraszam na moją stronę na Facebooku. 

Link macie poniżej:

Wiem, że zawsze staniesz obok mnie

Mam jeszcze prośbę. Mianowicie: zaraz powinna pojawić się ankieta dotycząca Waszych odczuć związanych z tym opowiadaniem. Gdybyście byli tak mili i wzięli w niej udział byłoby bardzo fajnie. :)

To by było na tyle. Pozdrawiam i życzę miłego dnia ;* 


~Gosia. ♥

Rozdział 4 :)

*Następnego dnia.

Siedziałam właśnie z Anią u niej w salonie. Jadłyśmy czekoladę i oglądałyśmy jakieś romansidło.
-Szukam tej pracy i nic nie mogę znaleźć - powiedziałam.
-Słyszałam ostatnio, że w Borussi kogoś szukają. Może złóż tam swoje CV.? - zaproponowała.
-A poszłabyś ze mną.?
-Jasne. Możemy iść nawet zaraz to przy okazji odwiedzimy Roberta na treningu.
-Musimy pojechać do mojego domu, bo nie mogę iść w takich ciuchach.
Chwilę później wyszłam z domu ubrana w to i z teczką pełną dokumentów.

Na miejscu okazało się, że Anka miała rację i faktycznie szukają fotografa, który uwieczniłby treningi i mecze. Rozmowę przeprowadził ze mną sam Jurgen Klopp. Powiedział, że dziś wieczorem zadzwoni i da mi znać czy dostałam tą pracę.
-I jak poszło.? - zapytała kiedy usiadłyśmy na trybunach.
-Chyba dobrze. Ma zadzwonić - powiedziałam i wpatrzyłam się w bliżej nieokreślony punkt.
-Siema laski - podbiegł do nas Lewy. Złożył delikatny pocałunek na ustach swojej żony, a potem na moim policzku. -Co tu robicie.?
-Przyszłyśmy popatrzeć jak robisz z siebie małpę - zażartowałam.
-To w takim razie idę dalej się wygłupiać - zeskoczył przez barierkę i wrócił do chłopaków.
Trening był bardzo radosny. Przez chwilę poczułam się jak w  przedszkolu. Kiedy się skończył ruszyłam wolnym krokiem w stronę domu. Po drodze wstąpiłam do supermarketu.

Kiedy weszłam do domu poczułam, że coś jest nie tak. Wydawało mi się jakby ktoś cały czas mnie obserwował. Zdjęłam buty i na boso poszłam do kuchni. Przy stole siedział Lewy. O mało nie dostałam zawału jak go zobaczyłam.
-Możesz mi powiedzieć co tu robisz.?
-Przyszedłem cię odwiedzić. Chyba nie masz nic przeciwko, że czasami wpadnę do starego domu co.?
-Nie jasne że nie tylko uprzedzaj, bo mogę dostać zawału - uśmiechnęłam się i rozpakowałam siatki.
-I takiej odpowiedzi oczekiwałem - podszedł i przytulił mnie od tyłu.
-Idź już do domu co.? - oderwałam się od niego i pociągnęłam za rękę na korytarz.
-Dlaczego mnie wyganiasz.? - przycisnął mnie do ściany.
-Bo nie chcę takiej sytuacji jak ostatnio.
-Skoro tak bardzo prosisz.
Myślałam, że odejdzie ale zrobił inną rzecz. Pocałował mnie i to bardzo namiętnie.
-Ej no.! Idź stąd.! - wyswobodziłam się z jego objęć - Masz rodzinę, więc nie spieprz tego. - otworzyłam drzwi i wypchnęłam go.

Wróciłam do kuchni i usiadłam na parapecie. Musiałam ochłonąć. Nie mogłam tak po prostu niszczyć życia mojej przyjaciółki. Nadal kochałam Lewego, widać było, że on mnie też, ale nie mogłam.
Nagle zadzwonił mi telefon.
-Słucham.? - powiedziałam ocierając łzę z policzka.
-Pani Klaudia Weksler.?
-Tak. O co chodzi.?
-Składała pani dzisiaj CV. Dostała pani tą pracę. Zaczyna pani od jutra. Proszę być o 10 na Signal Iduna Park.
-Dziękuję bardzo. Będę na pewno - rozłączyłam się i zaczęłam skakać po pokoju.
Od razu napisałam do Ani. Też się ucieszyła.

Zegar wskazywał już 23, a ja nie mogłam zasnąć.
''Jak tak dalej pójdzie to na pewno nie zaśpię'' - pomyślałam.
Dla pewności nastawiłam budzik. Przewróciłam się na drugi bok i o dziwo udało mi się dość szybko zasnąć.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

poniedziałek, 18 listopada 2013

Rozdział 3 :)

*Kilka dni później.

Ania właśnie wraca do Dortmundu, a ja jadę z nią. Przekonała mnie i postanowiłam spróbować szczęścia za granicą. Mój dom wynajęłam koleżance, więc w razie czego miałam gdzie wrócić.
-Myślisz, że to dobry pomysł.? - zapytałam ostatni raz rozglądając się po korytarzu.
-Ja to nawet wiem. Chodź już taksówka czeka.
Schowałam do torebki klucze i wyszłam razem z brunetką. Godzinę później siedziałyśmy w samolocie.
Ustaliłyśmy z Robertem, że będę mieszkać w jego starym domu, bo on i tak stał pusty. Byłam im wdzięczna za pomoc w zorganizowaniu pierwszych dni mojego pobytu w Niemczech.
-Ej młoda obudź się i zapnij pasy zaraz lądujemy - pomachała mi przed twarzą Ania.
-Już już - wykonałam polecenie.
Chwilę później wylądowaliśmy, a ja gdy tylko stanęłam na twardym gruncie głęboko wciągnęłam powietrze.
-No to zaczynamy przygodę - powiedziałam i wsiadłyśmy do samochodu Lewego.
Ja siedziałam z tyłu, a Stachurska obok niego. Cały czas zerkał na mnie i uśmiechał się nieśmiało.
-Kochanie najpierw odwiozę ciebie, a potem Klaudię okej.? - zwrócił się do swojej partnerki.
-Jasne.
Jak powiedział tak zrobił. Ania pocałowała mnie w policzek, wysiadła i ruszyła do domu z bagażem podręcznym.
Natomiast my z Robertem ruszyliśmy dalej. Jego stary dom był oddalony od obecnego tylko o dwie przecznice, więc spokojnie będę mogła odwiedzać ich bez jazdy samochodem. Okazało się, że będę mieszkać w pobliżu niejakiego Marco Reusa - mojego ulubionego piłkarza Borussi,w  którym podkochiwałam się już parę lat.
Kiedy byliśmy pod domem Lewy wyszedł szybko z samochodu, otworzył mi drzwi, a potem poszedł do bagażnika i wyjął moje walizki. Dał mi klucze i podeszliśmy do domu.
-Dzięki - powiedziałam wchodząc do salonu - Nie musiałeś mi pozwalać zamieszkać u ciebie w domu. Znalazłabym coś.
-Wolę żebyś mieszkała tutaj niż w jakiś niesprawdzonych budynkach. Zresztą znasz każdy kąt - uśmiechnął się.
-W sumie - nalałam sobie wody - Zakupy też zrobiłeś.? - zdziwiłam się otwierając lodówkę.
-Przecież głodna siedzieć nie będziesz - podszedł do mnie i położył ręce na moich biodrach.
-Robert nie - zaprotestowałam i odeszłam.
-Tylko chciałem cię przytulić - obronił się.
-Tak jak ostatnio.? Nie wiem czy pamiętasz, ale wylądowaliśmy w łóżku.
-Pamiętam i nie zapomnę.
-Jedź już do Ani. Pewnie się martwi. - powiedziałam oschle.
-Gdyby coś to dzwoń - pocałował mnie w policzek i wyszedł trzaskając drzwiami.
Włączyłam stację z piosenkami i zaczęłam się rozpakowywać. Kiedy skończyłam usłyszałam dzwonek do drzwi. Zapomniałam, że mam na sobie dosyć niewyjściowe rzeczy.
-Robert jeśli nie wyraziłam się dość jasno to mogę powtórzyć - powiedziałam i stanęłam jak wryta.
Moim oczom ukazał się nie kto inny jak sam Marco Reus. Stał w drzwiach i niewinnie się uśmiechał.
-Yyyy przepraszam jeśli przeszkadzam -  wydusił wreszcie obrzucając mnie wzrokiem.
-Nie przeszkadza pan. Co pana sprowadza? - zapytałam.
-Chciałem zapytać czy ma pani pożyczyć szklankę mąki.? Zapomniałem kupić, a do sklepu daleko.
-Sprawdzę. Niech pan wejdzie - zaprosiłam go gestem ręki i poszłam przeszukać wszystkie szafki. - Dopiero się wprowadziłam, więc to trochę potrwa - dodałam myszkując w półkach.
-Spokojnie poczekam - usłyszałam zza pleców.
-O jest. Proszę wziąć, a odda pan kiedyś przy okazji.
-Dziękuję - powiedział i wyszedł  zostawiając mnie sam na sam z zapachem jego perfum. Były takie męskie, a zarazem delikatne.

Stałam w tej kuchni chyba z 10 minut. Oprzytomniałam i poszłam do łazienki. Wzięłam relaksującą kąpiel, ubrałam się w dresy i bokserkę i zeszłam na dół zrobić sobie kolację. Przygotowałam kanapki i herbatę. Z takim ''prowiantem'' rozsiadłam się na kanapie i włączyłam odtwarzacz DVD. Robert zostawił większość płyt z polskimi i zagranicznymi filmami, więc miałam co pooglądać. Dla poprawy humoru włączyłam Honey. Znałam film na pamięć, a i tak mogłabym oglądać go co najmniej 200 razy pod rząd.
Nagle przyszedł mi sms. Był od Roberta, a brzmiał tak

Gdybyś czegoś potrzebowała to pisz i dzwoń o każdej porze. :) Miłej nocy ;* Robert.

Nie odpisałam tylko położyłam telefon na stoliku i wróciłam do poprzedniej czynności.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Daję jeszcze jeden, bo jestem chora i mam dobry humor. ;D
JESTEŚ=KOMENTUJESZ.! :)
Pozdrawiam ;*

niedziela, 17 listopada 2013

Rozdział 2 :)

Obudziłam się, bo zadzwonił budzik. Teraz przypomniałam sobie, że zapomniałam go wyłączyć. Tak jak się spodziewałam wskazywał godzinę 7:30. Wiedziałam, że nie zasnę, więc ogarnęłam się zjadłam kanapki, wypiłam kawę i postanowiłam pobiegać. W tym celu wzięłam słuchawki i telefon, włączyłam muzykę i wybiegłam z domu. Udałam się do pobliskiego parku. Zrobiłam kilka kółek i zatrzymałam się obok drzewa żeby zrobić kilka ćwiczeń rozciągających.
Wracałam wolnym truchtem do domu kiedy zadzwonił mi telefon.
-Słucham.? - odebrałam nie patrząc na wyświetlacz.
-Gdzie jesteś.? - usłyszałam głos Ani.
-Idę właśnie do domu a co.?
-To szybciej, bo od 10 minut siedzę na schodach - rozłączyła się.
Nie myśląc długo ruszyłam pędem w stronę mieszkania.
-A co ty tu robisz.? - spytałam przytulając ją.
-Wpadłam w odwiedziny. Robert ma treningi, a ja nudzę się w domu, więc przyjechałam - uśmiechnęła się.
-To super. Wchodź, rozgość się a ja w tym czasie się ogarnę - otworzyłam drzwi.
-Okej - powiedziała i poszła na górę do pokoju gościnnego.
Ja natomiast weszłam do łazienki. Chwilę później spotkałyśmy się w kuchni.
-To w czym mogę pomóc.? - zapytała.
-Nie wygłupiaj się.! Dam sobie radę.
-O nie nie nie. Albo robimy razem albo wcale - zabrała mi nóż z ręki.
-Dobra to w takim razie co proponujesz na obiad.?
-Hmmmm.... może spaghetti i żeby było zdrowo sałatkę.?
-Okej to musimy iść do sklepu. Poczekaj tutaj - powiedziałam i pobiegłam na górę. Przebrałam się w to

i wyszłyśmy z domu. Kupiłyśmy to, co potrzebne do przygotowania posiłku i wróciłyśmy zabierając się za jego przygotowanie.
-Wiesz Robert jakoś dziwnie zachowuje się od ostatniego zgrupowania. - wyznała.
Poczułam się nieswojo.
-Dziwnie czyli.? - zapytałam krojąc pomidory.
-Nie śpi w sypialni tylko na kanapie. mijamy się każdym kroku. Tak jakby mnie unikał.
-To jest dziwne - przyznałam.
-Mogłabyś tak delikatnie wybadać czy nie ma kogoś na boku.?
-Dobra - zgodziłam się i potem oprzytomniałam. Przecież to chodziło o mnie.
-Dziękuje - przytuliła mnie i wróciła do poprzedniej czynności.
-Spoko.
Później zjadłyśmy obiad i wyszłyśmy na zakupy. Kupiłyśmy takie same okulary i kilka innych rzeczy. Wracając do domu wstąpiłyśmy do kawiarni.
Wieczorem obejrzałyśmy film Zostańmy przyjaciółmi i zasnęłyśmy na kanapie.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hej :) Drugi rozdział leci do Was. Jeśli dobrze pójdzie dodam jeszcze jeden :)
Pozdrawiam :)
Jaaaki ten Marco przystojny ♥


Rozdział 1 :)

Wstałam w okolicach 8. Rozejrzałam się po pokoju, do którego wpadało silne czerwcowe słońce. Podniosłam się, weszłam do łazienki i pod prysznic, później owinęłam się szlafrokiem i zeszłam na dół zrobić sobie śniadanie. Wsypałam do miski płatki, zalałam je mlekiem, usiadłam na kanapie i włączyłam telewizor. Akurat leciało Pytanie na śniadanie. Pech chciał, że wypowiadał się Robert Lewandowski - mąż mojej przyjaciółki. Szczerze mówiąc to chciałabym mieć takie życie jak ona, obracać się wśród piłkarzy i całego tego towarzystwa.
''Hej ogarnij się.!'' - usłyszałam jakby pouczający głos w swojej głowie - ''Przecież byłaś z Lewym i miałaś swoją szansę".
Cóż - nie udało nam się, ale dzięki mnie Ania jest z nim szczęśliwa. Szkoda tylko, że to nie działa w drugą stronę. Za każdym razem, gdy chłopak mnie widzi ma maślane oczy, ale ona tego nie zauważa.
No, ale musiałam wrócić na ziemię i przestać o tym myśleć. Włączyłam zmywarkę i poszłam się ubrać. Dziś miałam odebrać z uczelni dyplom potwierdzający jej ukończenie. Założyłam więc to:
włożyłam do torebki telefon i kilka innych potrzebnych rzeczy i wyszłam z domu zamykając drzwi na klucz.
Wszystko skończyło się po około dwóch godzinach. Zadowolona z uzyskanych wyników poszłam z koleżanką na kawę i ciastko.
-Co masz zamiar dalej robić.? - zapytała.
-Szczerze to nie wiem. Poszłam na te studia, bo kocham wszystko to, co jest związane z fotografią.
-W sumie to ja też nie mam pomysłu na siebie. I dobija mnie ta myśl, że fotografów jest wielu.
-Wiem wiem. Nie gadajmy o tym. Powiedz lepiej co tam u ciebie.? Jakoś dawno nie rozmawiałyśmy - stwierdziłam.
-Wszystko okej. Spotkałam ostatnio ciekawego chłopaka - uśmiechnęła się.
-Oj Kaśka ty to tylko o facetach.! - zażartowałam.
-Nie moja wina, że tak na nich wpadam.
-To co tym razem wykombinowałaś.?
-Byłam na imprezie w zeszły weekend i jak szłam z drinkiem do stolika to wpadłam w jakiegoś mężczyznę i zalałam mu koszulkę.
-Świetny sposób na podryw - upiłam spory łyk kawy.
-To było niezamierzone - obroniła się - i zaprosiłam go do domu żeby mu wynagrodzić zniszczoną koszulkę - dokończyła opowieść.
-Nie za szybko trochę.?
-Ty od razu o jednym.! - zaśmiała się - Przegadaliśmy całą noc i umówiliśmy się na randkę jutro wieczorem - poinformowała mnie.
-Uuuu to świetnie.! Życzę wam powodzenia. Dobra mała ja będę spadać - wstałam i przytuliłam się do dziewczyny. Na stoliku zostawiłam pieniądze za zamówienie i wyszłam z kawiarni.
Udałam się prosto do domu. Przygotowałam obiad, włączyłam laptopa i przejrzałam Facebooka. Czekałam na wiadomość od Ani, z którą codziennie rozmawiałam przez Skype'a.
-No hej kochanie - przywitała mnie kiedy tylko ujrzałam ją na monitorze.
-Witaj mycho - uśmiechnęłam się - Co tam nowego.?
-Od wczoraj nic się nie zmieniło, a ty zdałaś.?
-Yyyyy.. - zawiesiłam głos - Tak.!
Mój okrzyk radości usłyszała co najmniej połowa mieszkańców Wrocławia.
-To teraz czas na odwiedzenie Dortmundu.
-Nie wiem czy to dobry pomysł.
-Najlepszy.
''Chyba nie wiesz co mówisz" - pomyślałam.
-I co ja tam będę robić.?
-Znajdziemy ci pracę. Cały czas szukają fotografów - powiedziała.
-Przemyślę, a teraz będę kończyć - przesłałam jej buziaka i zamknęłam laptop.
Usiadłam sobie na parapecie i wpatrzyłam się w gwiaździste niebo. Znowu nawiedziły mnie przemyślenia. Przecież jak wyjadę do Niemiec Robert może nie wytrzymać presji i wyznać, że przespał się ze mną podczas ostatniego zgrupowania odbywającego się właśnie we Wrocławiu. Ania była już wtedy jego żoną, więc zdradziliśmy ją podwójnie. Tylko, że ja nie przyrzekałam jej wierności przed ołtarzem.
Myśląc o tym i innych rzeczach poszłam się wykąpać. Ogarnęłam się dość szybko, zaścieliłam łóżko i położyłam na samym jego środku. Nawet nie wiem kiedy odpłynęłam do krainy snów.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Uff napisałam.! Myślę, że pierwszy rozdział przypadnie Wam do gustu. :)
JESTEŚ=KOMENTUJESZ.! <3

sobota, 16 listopada 2013

Bohaterowie :)



Klaudia Weksler - ma 23 lata. Mieszka we Wrocławiu, przyjaźni się z Anią Lewandowską. Kiedyś była związana z Robertem Lewandowskim. Mimo upływu czasu cały czas ma do niego sentyment.Okazuje się, że Robert również nadal ją kocha i nie ma zamiaru tak łatwo odpuścić. Pewnego dnia wyjeżdża do Dortmundu do Ani. Oczarowana miastem postanawia zostać i ułożyć sobie życie. Skończyła studia fotograficzne.


Anna Lewandowska - ma 24 lata. Żona Roberta Lewandowskiego, przyjaciółka Klaudii. Nie wie, że młoda Weksler była kiedyś związana z jej mężem.  Gorąco namawia przyjaciółkę do zamieszkania w Dortmundzie.




Marco Reus - 25 lat. Piłkarz Borussi Dortmund, przyjaciel Roberta. Od pewnego czasu szuka prawdziwej miłości.




        Robert Lewandowski- 25 letni napastnik Borussi Dortmund i Reprezentacji Polski w piłce nożnej. Kiedyś związany z Klaudią Weksler. Chciałby żeby wszystko było tak jak dawniej. Czy uda mu się to zrobić?


Oraz:
Mario Götze
Łukasz Piszczek
Jakub Błaszczykowski

okazjonalnie pojawiające się żony, dziewczyny, narzeczone i rodziny piłkarzy BVB

i inni, którzy nie odegrają większej roli w opowiadaniu.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witam Misiaczki.! :) To mój kolejny 3 już blog. Myślę, że pójdzie mi lepiej niż w ostatnim. :) Łapcie bohaterów a prawdopodobnie jutro pojawi się rozdział :)