*Następnego dnia*
*Klaudia.
Czuję się bardzo dobrze, dlatego postanowiłam pójść z Robertem na trening. Niestety zdjęć nie mogę robić, bo Jürgen mi zabronił, ale patrzeć mi nie zakaże. Szkoda tylko, że zupełnie w nic się nie mieszczę. Wszystko za ciasne! I właśnie dlatego nie chciałam zajść w ciążę. Pociesza mnie fakt, że już niedługo urodzę, a potem postaram się jak najszybciej wrócić do formy.
-Idziesz w bieliźnie? - zapytał patrząc jak w majtkach i staniku paraduję po domu.
-Co Ty na głowę upadłeś? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
-Może Ci coś pożyczyć?
-Zabawne wiesz - sarknęłam zakładając odpowiedni zestaw
-Co Ty taka zła? Zrobiłem coś źle?
-Zapytał idealny pod każdym względem Robert Lewandowski - wsiadłam do samochodu i poczekałam z dalszą częścią wypowiedzi aż zajmie miejsce obok mnie - To wszystko przez ciągłe wahania nastrojów.
-Rozumiem. Kocham Cię bardzo z wahaniami czy bez - cmoknął mnie w policzek.
-Ja też. Mogę na Ciebie poczekać obok szatni? - zrobiłam oczka niczym Kotek ze Shreka.
-Nie jestem w stanie Ci odmówić - uśmiechnął się otwierając drzwiczki od auta; dość szybko dojechaliśmy na miejsce.
Napastnik szybko się przebrał i razem udaliśmy się na murawę Trener kazał mi usiąść w takim miejscu żeby w razie czego nie uderzyła mnie piłka. Wszyscy chłopcy przywitali mnie bardzo ciepło, tylko Marco miał to typowo gdzieś. Zdawało mi się, że od tamtego czasu bardzo zmężniał i zrobił się jeszcze przystojniejszy. A te jego mięśnie! - marzenie... Odwróciłam wzrok od podziwiania mojego byłego, bo jeszcze ktoś coś pomyśli i wtedy będzie wtopa.
-Kiedy masz termin? - dosiadła się do mnie jak zwykle gustownie ubrana Ewa
-Niby trzy tygodnie, ale czuję, że dużo wcześniej - przytuliłam przyjaciółkę.
-Dobrze, że z Nami znowu jesteś - uśmiechnęła się - Idę po resztę - oddaliła się na chwilę i wróciła w towarzystwie Agi, Riri, Cathy, Sily, Tugby oraz Lisy. Powitaniu towarzyszyły łzy każdej z nas i dziwne spojrzenia piłkarzy. No tak - w końcu nie za każdym razem, gdy się witamy ronimy słone krople. Umówiłam się z nimi na wieczór panieński w niedzielę. Z tego wszystkiego zapomniałam o ślubie, który jest dokładnie a 8 dni, czyli 15 czerwca. Muszę porozmawiać o tym z Lewym. Trzeba jeszcze dopiąć kilka rzeczy.
-Słuchaj mogę Cię prosić na bok? - nagle w naszym gronie pojawiła się Magdalena.
-Mów mów - odeszłyśmy kawałek.
-Nie mogę Cię tak oszukiwać. Jesteś zbyt porządna i za bardzo kochasz Roberta.
-O czym Ty mówisz? - zupełnie nie złapałam kontekstu jej wypowiedzi.
-Anka chciała żebym rozbiła Wasz związek, ale ja tak nie mogę. Nie jestem też Twoją siostrą. Przepraszam - zaczęła płakać.
-Spokojnie. Najważniejsze, że się przyznałaś. Dobrą decyzją w tej sytuacji byłby wyjazd. Stachurska nie musi o tym wiedzieć.
-Nie będę miała gdzie zamieszkać - stwierdziła ocierając oczy rękawem od bluzy.
-Dam Ci klucze od mojego domu we Wrocławiu. Zadzwonię do koleżanki, która tam aktualnie mieszka i myślę, że już jutro możesz się wprowadzić - podałam jej pęk kluczy i namiary na Martynę.
-Dziękuję Klauduś - przytuliła mnie.
-Proszę. Myślę, że teraz będzie już tylko dobrze. Pa - pożegnałam Ją i wróciłam do dziewcząt.
-Kto to był?
-Kolejny fortel Anny.
-Ta chyba nigdy nie da spokoju - skomentowała panna Woods.
-Nawet mi się nie chce o Niej myśleć. Jest głupia - skwitowałam.
-No wiesz z blondynki brunetki nie zrobisz - zaczęły się nabijać z przefarbowanych włosów karateczki.
-Tak to jest w tym świecie, że są ludzie i parapety...
-No ale żeby się klamką urodzić?! - przerwałam Agacie i wszystkie śmiałyśmy się jeszcze bardziej.
-Hey girls! Idziemy! - zawołali nasi partnerzy.
-Co Ty masz taki dobry humor? - napastnik wszedł do kuchni dzierżąc w rękach brudne kubki i talerze.
-Tak jakoś - wzruszyłam ramionami. - Idziemy na spacer?
-O 22? Nie za późno?
-Eee tam. Dawaj chodź! - pociągnęłam Go za rękę. Kilkanaście sekund później wyszliśmy na ulicę i szliśmy przed siebie w ciszy, ale nie jakiejś niezręcznej tylko przyjemnej. Trzymaliśmy się za ręce. Było świetnie i romantycznie, czyli tak jak lubię.
-Czy zawsze może być tak jak teraz? - zatrzymaliśmy się niedaleko mostu.
-Jak?
-Idealnie.
-Może tylko musimy temu troszeczkę pomóc - uśmiechnął się i złożył na moich ustach namiętny pocałunek.
-Uwielbiam gdy tak robisz - odkleiłam się od Niego.
-A ja uwielbiam Twoje szalone pomysły i całować Twoje malinowe usta - dodał swoje 'pięć groszy' i ruszyliśmy w drogę powrotną. Jak zwykle lazł za nami paparazzi fotografujący każdy najmniejszy ruch, ale nie chcąc martwić narzeczonego swym odkryciem, zachowałam je dla siebie.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witam w ten zimny wrześniowy wieczorek! :)
Trzymajcie rozdzialik, liczę na szczere opinie. Od razu zaznaczam, że nie wiem kiedy następny. Pozdrawiam :*
5 KOMENTARZY =NOWY POST!
:)
♥♥♥♥
Jak się cieszę, że ona się przyznała :)) i wszystko będzie już dobrze
OdpowiedzUsuńGłupia Anka mam nadzieję że zniknie raz na zawsze z ich życia
Pozdrawiam do następnego // Nicole
Hmmmm
OdpowiedzUsuńNo więc tak
Rozdział hmmmm no cudowny! ;*
Cieszę się bardzo z tego, że Martyna się przyznała mądra dziewczynka :-D
A Ankę to ja bym na księżyc wysłała :-D
A i stwierdzenie że klamka się urodziła świetnie do nie hmmmm.... pasuje :-D
http://sztuka-zapominania-ski.blogspot.com/ nowy rozdział, serdecznie zapraszam! opinie mile widziane :)
OdpowiedzUsuńsuper :)
OdpowiedzUsuńKamila
super
OdpowiedzUsuń