wtorek, 22 lipca 2014

Rozdział 28 :)

*Robert.

-No to co Cię sprowadza? - zapytałem przechodząc do kuchni.
-Chciałem zapytać czy masz jutro czas pojechać ze mną  do Monachium po resztę rzeczy. - usiadł przy stole.
-Zapytam Klaudii i oddzwonię.
-Właśnie..... Kiedy jesteśmy  w temacie Klaudii ... - zawiesił głos. - Widzę, że ostro było! - spojrzał na moje podrapane plecy.
-Idiota - parsknąłem śmiechem.
-No przyznaj się! - również zaczął się śmiać.
-Och no dobra - zrezygnowałem - spokojnie to dziś nie było. A Ty się nie powinieneś  się już zbierać? - popchnąłem Go do korytarza.
-No w sumie. To cześć i oddzwoń albo napisz jak Piękna wyrazi zgodę na Twój wyjazd - pożegnał się i wyszedł.

-I co chciał? - zapytała dy wróciłem do sypialni.
-Żebym jutro jechał z Nim do Monachium po rzeczy.
-Mam nadzieję, że nie odmówiłeś?
-Powiedziałem, że najpierw zapytam Ciebie - spojrzał na mnie.
-Możesz jechać kochanie - uśmiechnęła się.
-Na pewno?
-Tak.
-To ja napiszę i idziemy spać - wziąłem do rąk telefon i wystukałem smsa.
-Dobranoc - powiedziała kiedy przytuliłem Ją przyciągając do siebie.
-Dobranoc słońce.



*Następnego dnia.
*Klaudia*

Wstaliśmy w okolicach 9 i po szybkim śniadaniu udaliśmy się na SIP. Kiedy Robert wszedł do szatni postanowiłam na Niego poczekać. Oparłam się o ścianę i przeglądałam galerię w telefonie. Nagle drzwi się otworzyły, a ja nie podnosząc głowy zapytałam
-Co tak szybko kochanie?
-Ja zawsze jestem szybki - powiedział, a moje serce na moment zamarło.- Zatkało Cię? Może udzielić pierwszej pomocy? - zaczął się śmiać.
-Nie Reus. Poradzę sobie. Po prostu szkoda słów na takiego idiotę jak Ty. Idź do tego swojego plastika. Może Ona Cię zrozumie - odparowałam.
-Ona nie..... - zaczął.
-Spadaj! - odwróciłam się do Niego plecami.
I wtedy ktoś złapał mnie za biodra
-Puść mnie! Nie rozumiesz kretynie jeden?! - krzyknęłam.
-Nie tak ostro kicia - Lewandowski pocałował mnie w szyję zostawiając mokry ślad.
-Boże przepraszam.... Myślałam, że to... A zresztą nieważne. Chodź do chłopaków - złapaliśmy się za ręce i powoli wyszliśmy ciemnym tunelem wprost na murawę.
Kiedy już się tam znaleźliśmy przywitałam się z Nimi, pocałowałam bruneta w usta i udałam się na trybuny.
-Cześć kochane ! - uścisnęłam AgatęEwę i Lisę.
-Witaj skarbie - odwzajemniły gest.
Dziewczyny były jedynymi z WAG'S, z którymi się zaprzyjaźniłam dlatego nasze rozmowy zawsze były długie, ciekawe i na każdy temat.
-Pokaż co masz na palcu - Aga zwróciła uwagę na pierścionek zaręczynowy.
-Ni nic  - próbowałam ukryć dłoń.
-No ale dawaj - zaśmiała się - Czy to jest to o czym ja myślę?
-No ja nie wiem o czym Ty myślisz....
-Czy obecny na treningu Robert L. poprosił Cię o rękę? - no tak domyślna Błaszczykowska. Nic się przed Nią nie ukryje. I pomyśleć, że dopiero co urodziła Lenę a tak promienieje i nawet nie jest zmęczona.
-No dobra wczoraj na kolacji zapytał czy zostanę Jego żoną no to się zgodziłam...
-Super!
-Cudownie!
-Gratulacje! - zaczęły się przekrzykiwać i przytulać do mnie zwracając tym uwagę wszystkich obecnych kibiców oraz samych piłkarzy.
-Ciszej! - lekko je skarciłam. - Nie wszyscy muszą wiedzieć.
-A kiedy ślub? - Lisa usiadła wreszcie na wcześniej zajmowanym miejscu.
-Nie wiem. Dopiero mamy ustalić.
-Aha... Ej ale Ty nie masz sukni! Musimy się udać na shopping!- zadecydowała żona klubowej 16.
-To się jeszcze zmówimy na konkretny dzień - uśmiechnęłam się. - I Wy też musicie coś sobie kupić.
-Najpierw panna młoda potem reszta towarzystwa. - zarządziła Ewa.
-Tak jest pani kapitan! - zasalutowałam wywołując atak śmiechu u przyjaciółek. Wolnym krokiem ruszyłyśmy w stronę wyjścia ze stadionu, bo chłopaki skończyli już trening.

Na podziemnym parkingu serdecznie pożegnaliśmy się z resztą i wsiedliśmy do auta.
-Co to za krzyki radości na trybunach? - piłkarz przerwał ciszę.
-A powiedziałam Im, że planujemy ślub.
-Po co? Przecież to nasza sprawa - ton Jego głosu stał się szorstki i nieprzyjemny.
-Myślałam, że mogę Je o tym poinformować. W końcu są moimi przyjaciółkami.
-Żartuję przecież - znowu stał się miły - Dobrze zrobiłaś. To teraz my musimy się zmobilizować i coś ustalić wreszcie.
-Zabieramy się za to od jutra? - zapytałam gdy parkował na podjeździe.
-Tak chyba będzie najlepiej - chwycił moją dłoń


Następnie otworzył drzwi od domu i przepuścił mnie w drzwiach.
Zrobiłam obiad, a kiedy Go zjedliśmy usiedliśmy na kanapie z zamiarem  obejrzenia jakiejś komedii. Nagle Lewandowskiemu zadzwonił telefon. Bez słowa spojrzał na wyświetlacz i wyszedł.
-Kochanie.... - zaczął niepewnie kiedy wrócił.
-Co tam? - zapytałam nie odrywając wzroku od telewizora.
-No bo ja....
-Pewnie coś popsułeś - przerwałam Mu.
-Nie - zaczął się śmiać. - Po prostu Mario zaraz ma tu być, bo jedziemy do tego Monachium.
-Wiem, przecież wczoraj to ustaliliśmy.
-Tylko, że najwcześniej wrócimy pojutrze.
-Okej. Nie ma problemu.....
-Siema piękni i młodzi! Gotowy jesteś? - naszą wymianę zdań przerwał Götze.
-Tak możemy jechać - odprowadziłam Ich do drzwi i pożegnałam życząc udanej podróży.
-Mario bądź ostrożny -nie wiem dlaczego powiedziałam to zdanie. Miałam jakieś dziwne przeczucie, że coś się stanie.
-Spoko mała! Odwiozę Go w jednym kawałku. - dostałam jeszcze po buziaku, pomachali mi na pożegnanie i odjechali.
Nie wiedziałam jeszcze, że było to ostatnie spotkanie z jednym z Nich.

____________________________________________________________________________

CZYTASZ=KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ!



1 komentarz:

  1. zaczynam się bać! Nic im nie rób ;c bo Cię zadźgam! żartuje haha <3 czekam na nn, a to cudooo :* <3

    OdpowiedzUsuń