środa, 30 lipca 2014

Rozdział 29 :)

*Retrospekcja*

Kiedyś obiecałem, że nigdy Was nie zostawię,
tylko powiedz dlaczego nie przewidziałem tego...

-To teraz prosto do Monachium czy jeszcze wpadamy do Ciebie? - brunet zajął miejsce pasażera i wrzucił torbę na tylne siedzenie.

-Prosto do Frajernu - zaśmiał się Mario i odpalił silnik.
Kilka minut jeździli po bocznych uliczkach Dortmundu, a kiedy wyjechali na autostradę nagle zaczął padać deszcz. Włączyli radio, ale prawie go nie słuchali, bo rozmawiali o Klaudii.


Jechali już około kilku godzin. W pewnej chwili Götze zaczął ziewać okazując w ten sposób swoje zmęczenie. Mimo to jechał coraz szybciej i szybciej.
-Może ja Cię zmienię? - zapytał brunet spoglądając na  licznik. Widniało na nim 200 km/h.
-Spokojnie już niedaleko - uśmiechnął się szatyn.
-To chociaż zwolnij, bo obiecałeś coś Klaudii.
-Oj tam! Ona nie musi wiedzieć ile mieliśmy na liczniku. Szybciej dojedziemy i tyle.
-Chyba na cmentarz.
-Nawet tak nie żartuj! - klubowa 10 zmieniła stację w radiu  i przez chwilę była cisza.
-Nie wydaje Ci się, że ten przed nami dziwnie jedzie?
-Masz rację, coś jest z nim nie tak. Zwolnię trochę.
Nagle mężczyzna, na którego już wcześniej zwrócili uwagę, stracił panowanie nad autem. Rozległ się huk, a potem zapanowała straszna cisza, którą ogarnęła nieprzenikniona ciemność.
*Koniec retrospekcji*

*W tym samym czasie w Dortmundzie*
*Oczami Klaudii.

Staram się zrozumieć co takiego jest w Nas,
że nie boimy się wbrew rozsądkowi gnać...

Kiedy chłopaki odjechali włączyłam radio i zabrałam się za porządki w garderobie. Zdecydowanie musiałam oddać komuś minimum połowę swoich rzeczy. Śpiewałam właśnie Like a drum kiedy nagle przerwano muzykę i nadano komunikat
UWAGA KIEROWCY JADĄCY TRASĄ DORTMUND-MONACHIUM! KARAMBOL NA 60 KILOMETRZE! RUCH JEST UTRUDNIONY!
Postanowiłam zadzwonić do Roberta. Próbowałam kilka razy jednak ten nie odbierał. Telefon Mario również milczał. Po chwili odłożyłam komórkę i usiadłam na kanapie. Bardzo chciałam uwierzyć, że nic Im nie jest, a ten cały wypadek zdarzył się zanim tam dojechali. Może nie odbierają, bo udzielają pierwszej pomocy? Cholera, a może sami są poszkodowani? Próbowałam zebrać myśli, ale w mojej głowie wciąż kołatały się słowa 'karambol na 60 kilometrze...'

*Oczami narratora.

Tymczasem na miejscu wypadku trwała akcja ratownicza. W sumie zderzyło się 15 samochodów i jedna ciężarówka. Na samym środku znajdowało się auto piłkarza. Od strony kierowcy było całkowicie zmiażdżone. Okazało się, że chłopak był w bardzo złym stanie, Jego twarz zalała krew, a w ciało wbiły się pasy. Natychmiast zabrano Go do szpitala. Z Robertem było o wiele lepiej. Miał lekko poharatane policzki i problemy z oddychaniem. Kiedy został położony  na noszach wyszeptał
-Moja narzeczona... Proszę zadzwonić do Klaudii... - i stracił kontakt z rzeczywistością.

Kilka godzin później obudził się w dziwnym miejscu. Białe światło odbijające się od ścian raziło tak, że szybko zacisnął powieki . Czuł pulsujący ból w skroniach i na twarzy; czuł wszystkie kości; niemiłosiernie piekło Go w gardle; nie wiedział jak się tutaj znalazł. Jednak było to tylko chwilowe zaćmienie. Po chwili do sali weszła pielęgniarka. Zapytał  co się stało i gdzie jest Mario, ale informacja którą otrzymał była nieoczekiwana.
-Pan Götze nie żyje - powiedziała zerkając w kartę i potem wyszła.
Pierwszy raz od bardzo dawna zaczął płakać. Dlaczego Mario? Dlaczego teraz? Przecież mógł jeszcze tyle osiągnąć, szczególnie dzięki karierze w Borussi. Ale nie.... Wtem do sali wpadła Klaudia., przytuliła narzeczonego i również zaczęła płakać.
-Klaudia... Mario... On... Nie żyje.. - wydukał.
-Wiem... Obiecał mi, że Ty wrócisz w jednym kawałku...- zawiesiła głos- I słowa dotrzymał - spojrzała  na wschodzące na horyzoncie słońce.

Życie jest cieniem ruchomym jedynie, nędznym aktorem, który przez godzinę
 pyszni i miota się po scenie, aby za chwilę umilknąć na zawsze.
Jest bajką opowiedzianą przez głupca pełnego furii i wrzasków, które nic nie znaczą.
~ Wiliam Szekspir~



wtorek, 22 lipca 2014

Rozdział 28 :)

*Robert.

-No to co Cię sprowadza? - zapytałem przechodząc do kuchni.
-Chciałem zapytać czy masz jutro czas pojechać ze mną  do Monachium po resztę rzeczy. - usiadł przy stole.
-Zapytam Klaudii i oddzwonię.
-Właśnie..... Kiedy jesteśmy  w temacie Klaudii ... - zawiesił głos. - Widzę, że ostro było! - spojrzał na moje podrapane plecy.
-Idiota - parsknąłem śmiechem.
-No przyznaj się! - również zaczął się śmiać.
-Och no dobra - zrezygnowałem - spokojnie to dziś nie było. A Ty się nie powinieneś  się już zbierać? - popchnąłem Go do korytarza.
-No w sumie. To cześć i oddzwoń albo napisz jak Piękna wyrazi zgodę na Twój wyjazd - pożegnał się i wyszedł.

-I co chciał? - zapytała dy wróciłem do sypialni.
-Żebym jutro jechał z Nim do Monachium po rzeczy.
-Mam nadzieję, że nie odmówiłeś?
-Powiedziałem, że najpierw zapytam Ciebie - spojrzał na mnie.
-Możesz jechać kochanie - uśmiechnęła się.
-Na pewno?
-Tak.
-To ja napiszę i idziemy spać - wziąłem do rąk telefon i wystukałem smsa.
-Dobranoc - powiedziała kiedy przytuliłem Ją przyciągając do siebie.
-Dobranoc słońce.



*Następnego dnia.
*Klaudia*

Wstaliśmy w okolicach 9 i po szybkim śniadaniu udaliśmy się na SIP. Kiedy Robert wszedł do szatni postanowiłam na Niego poczekać. Oparłam się o ścianę i przeglądałam galerię w telefonie. Nagle drzwi się otworzyły, a ja nie podnosząc głowy zapytałam
-Co tak szybko kochanie?
-Ja zawsze jestem szybki - powiedział, a moje serce na moment zamarło.- Zatkało Cię? Może udzielić pierwszej pomocy? - zaczął się śmiać.
-Nie Reus. Poradzę sobie. Po prostu szkoda słów na takiego idiotę jak Ty. Idź do tego swojego plastika. Może Ona Cię zrozumie - odparowałam.
-Ona nie..... - zaczął.
-Spadaj! - odwróciłam się do Niego plecami.
I wtedy ktoś złapał mnie za biodra
-Puść mnie! Nie rozumiesz kretynie jeden?! - krzyknęłam.
-Nie tak ostro kicia - Lewandowski pocałował mnie w szyję zostawiając mokry ślad.
-Boże przepraszam.... Myślałam, że to... A zresztą nieważne. Chodź do chłopaków - złapaliśmy się za ręce i powoli wyszliśmy ciemnym tunelem wprost na murawę.
Kiedy już się tam znaleźliśmy przywitałam się z Nimi, pocałowałam bruneta w usta i udałam się na trybuny.
-Cześć kochane ! - uścisnęłam AgatęEwę i Lisę.
-Witaj skarbie - odwzajemniły gest.
Dziewczyny były jedynymi z WAG'S, z którymi się zaprzyjaźniłam dlatego nasze rozmowy zawsze były długie, ciekawe i na każdy temat.
-Pokaż co masz na palcu - Aga zwróciła uwagę na pierścionek zaręczynowy.
-Ni nic  - próbowałam ukryć dłoń.
-No ale dawaj - zaśmiała się - Czy to jest to o czym ja myślę?
-No ja nie wiem o czym Ty myślisz....
-Czy obecny na treningu Robert L. poprosił Cię o rękę? - no tak domyślna Błaszczykowska. Nic się przed Nią nie ukryje. I pomyśleć, że dopiero co urodziła Lenę a tak promienieje i nawet nie jest zmęczona.
-No dobra wczoraj na kolacji zapytał czy zostanę Jego żoną no to się zgodziłam...
-Super!
-Cudownie!
-Gratulacje! - zaczęły się przekrzykiwać i przytulać do mnie zwracając tym uwagę wszystkich obecnych kibiców oraz samych piłkarzy.
-Ciszej! - lekko je skarciłam. - Nie wszyscy muszą wiedzieć.
-A kiedy ślub? - Lisa usiadła wreszcie na wcześniej zajmowanym miejscu.
-Nie wiem. Dopiero mamy ustalić.
-Aha... Ej ale Ty nie masz sukni! Musimy się udać na shopping!- zadecydowała żona klubowej 16.
-To się jeszcze zmówimy na konkretny dzień - uśmiechnęłam się. - I Wy też musicie coś sobie kupić.
-Najpierw panna młoda potem reszta towarzystwa. - zarządziła Ewa.
-Tak jest pani kapitan! - zasalutowałam wywołując atak śmiechu u przyjaciółek. Wolnym krokiem ruszyłyśmy w stronę wyjścia ze stadionu, bo chłopaki skończyli już trening.

Na podziemnym parkingu serdecznie pożegnaliśmy się z resztą i wsiedliśmy do auta.
-Co to za krzyki radości na trybunach? - piłkarz przerwał ciszę.
-A powiedziałam Im, że planujemy ślub.
-Po co? Przecież to nasza sprawa - ton Jego głosu stał się szorstki i nieprzyjemny.
-Myślałam, że mogę Je o tym poinformować. W końcu są moimi przyjaciółkami.
-Żartuję przecież - znowu stał się miły - Dobrze zrobiłaś. To teraz my musimy się zmobilizować i coś ustalić wreszcie.
-Zabieramy się za to od jutra? - zapytałam gdy parkował na podjeździe.
-Tak chyba będzie najlepiej - chwycił moją dłoń


Następnie otworzył drzwi od domu i przepuścił mnie w drzwiach.
Zrobiłam obiad, a kiedy Go zjedliśmy usiedliśmy na kanapie z zamiarem  obejrzenia jakiejś komedii. Nagle Lewandowskiemu zadzwonił telefon. Bez słowa spojrzał na wyświetlacz i wyszedł.
-Kochanie.... - zaczął niepewnie kiedy wrócił.
-Co tam? - zapytałam nie odrywając wzroku od telewizora.
-No bo ja....
-Pewnie coś popsułeś - przerwałam Mu.
-Nie - zaczął się śmiać. - Po prostu Mario zaraz ma tu być, bo jedziemy do tego Monachium.
-Wiem, przecież wczoraj to ustaliliśmy.
-Tylko, że najwcześniej wrócimy pojutrze.
-Okej. Nie ma problemu.....
-Siema piękni i młodzi! Gotowy jesteś? - naszą wymianę zdań przerwał Götze.
-Tak możemy jechać - odprowadziłam Ich do drzwi i pożegnałam życząc udanej podróży.
-Mario bądź ostrożny -nie wiem dlaczego powiedziałam to zdanie. Miałam jakieś dziwne przeczucie, że coś się stanie.
-Spoko mała! Odwiozę Go w jednym kawałku. - dostałam jeszcze po buziaku, pomachali mi na pożegnanie i odjechali.
Nie wiedziałam jeszcze, że było to ostatnie spotkanie z jednym z Nich.

____________________________________________________________________________

CZYTASZ=KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ!



sobota, 19 lipca 2014

Rozdział 27 :)

*Klaudia.

Następnego dnia obudziłam si o 9. Poszłam do łazienki, po szybkim prysznicu ubrałam się, umalowałam i zeszłam na dół gdzie Robert kończył robić śniadanie.
-Cześć przystojniaku.
-Hej koteczku - skradł mi buziaka.
Po skończonym posiłku wyszliśmy z domu i ruszyliśmy w stronę szpitala. Od razu poszłam do swojego lekarza, a po kontroli ze skierowaniem w ręku do gabinetu zabiegowego na zdjęcie opatrunku.
-Wreszcie się pozbyłam tego piekielnego bandaża zaśmiałam się wychodząc z budynku.
-Od razu jesteś chudsza - zażartował brunet.
-I tak jestem gruba więc co mi to dało?
-Ty jesteś gruba?! - prawie zachłysnął się powietrzem - pokaż w którym miejscu.
-O tutaj i tu też - wskazałam na brzuch i nogi - o tyłku nie wspomnę.
-O nie nie tyłek zostaw w spokoju. Nikt nie ma tak seksownego jak Ty!- stwierdził.
-Mówisz tak, bo jesteś moim chłopakiem.
-Wcale nie
-Wcale tak
-Ty uparta kobieto! Za Twoim tyłkiem ogląda się połowa mężczyzn na tym świecie. Zaczynam być zazdrosny o każdego który Cię mija.
-Oni się za Tobą oglądają, bo jesteś sławny ciołku.
-Tak se tłumacz - prychnął.
-Cicho już - ucięłam - Jest wiele ważniejszych tematów niż mój tyłek.
-A mianowicie? - zainteresował się.
-Jak mam się ubrać na dziś?
-W ładną sukienkę.
-No okej, ale gdzie idziesz? Dopiero weszliśmy do domu. - zdziwiłam się.
-Na trening - spojrzał na mnie co najmniej jak na samobójcę, który spadł z 10 piętra i nic mu się nie stało.
-A torba sklerotyku?
-Patrz byłbym zapomniał! Dzięki. Wracam około 14, przebiorę się i będziemy wychodzić.
-Jane, pa.
-Pa - przytulił mnie i wyszedł oczywiście trzaskając drzwiami.
Postanowiłam zrobić obiad , a potem poszłam poszukać jakiejś kiecki na dziś.
-I co ja na siebie założę? - jęknęłam stając przed szafą.

Kiedy Lewy wrócił w treningu byłam już prawie gotowa. Po długim czasie wybrałam taki zestaw

  

oraz fryzurę. W międzyczasie poprawiłam makijaż.
-I jak możemy iść? - stanął przede mną ubrany w garnitur.
-Tak - założyłam szpilki.
Otworzył mi drzwi od taksówki i pojechaliśmy do restauracji.

Po złożeniu zamówienia kelner przyniósł szampana.
-A z jakiej to okazji?
-Cierpliwości kochanie. Zaraz się wszystkiego dowiesz.
Denerwowałam się, bo nienawidziłam tajemnic i niespodzianek. Dla mnie wszystko musiało być jasne. Kiedy stwierdził, że teraz już możemy przejść do sedna dzisiejszej kolacji odetchnęłam z ulgą. Chłopak wstał i odwrócił się tyłem, a kiedy znów na mnie spojrzał w ręku trzymał czerwone pudełeczko w kształcie serca.
-Klaudio - uklęknął - wiem, że nie jesteśmy razem zbyt długo, ale mamy staż sprzed kilku lat, więc mam pytanie. Czy uczynisz mnie najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi i zostaniesz moją żoną?
Martwa cisza. W mojej głowie tysiące myśli. Zgodzić się czy wręcz przeciwnie? Wrócić do Reusa?
-Tak! - powiedziałam w końcu.
Wsunął mi pierścionek na palec i pocałował. Szczęśliwi zjedliśmy kolację i wróciliśmy do domu.

-Jesteś taka piękna - zaraz po zamknięciu drzwi przycisnął mnie do ściany i zaczął całować po szyi. Był trochę za bardzo nachalny, ale podobało mi się to. Powoli nasze ubrania lądowały to na schodach do na podłodze czy innych meblach, a my kierowaliśmy się do sypialni. Kiedy się tam znaleźliśmy rzucił mnie na łóżko i zębami odpiął stanik. Nasze ciała idealnie współpracowały, szybko odnaleźliśmy wspólny rytm. Języki wirowały w szaleńczym tańcu, a nam ciągle było mało. Byliśmy bardzo spragnieni siebie.
Po wszystkim opadliśmy zmęczeni na łóżko.

-Jutro mam być na treningu? - uspokoiłam oddech.
-Obowiązkowo. Trzeba się pochwalić nowym etapem związku.
-Wariat.
-Ale jaki przystojny
-I w dodatku mój. - położyłam głowę na jego torsie i zaczęłam oglądać pierścionek. - Piękny jest - westchnęłam.
-Ja brzydkich rzeczy nie kupuję - pocałował mnie w czoło.

-Rooooobert!!!! - na dole rozległ się głos Mario.
-A ten tu czego? - zapytałam.
-Zaraz wracam - nałożył bokserki i zniknął za framugą drzwi.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witam :) Dziękuję za komentarze pod poprzednim postem i liczę, że tutaj też się pojawią. Liczę na Was! :) Buźka :*


niedziela, 13 lipca 2014

Rozdział 26 :)

*Następnego dnia.

-Ty serio chcesz tam iść? - zapytał gdy stałam przy szafie i szukałam odpowiedniego stroju.
-Tak. Zawieziesz mnie?
-Jasne. Za 15 minut w samochodzie - poszedł na dół.
Umalowałam się i miałam schodzić, ale słysząc, że rozmawia z kimś przez telefon zatrzymałam się w drzwiach.
-Nie no co Ty Klauduś niczego się nie spodziewa. Oj zaskoczę Ją tym. Dobra muszę kończyć. Narka. - widziałam jak uśmiecha się pod nosem.
Odczekałam chwilę i zeszłam do korytarza.

-Jeszcze się możesz wycofać.
-Idę. Czekaj tu na mnie.
Wchodząc w te mury czułam się dziwnie. Pierwszy raz byłam w takim miejscu. Szybko przeszłam przez korytarz i znalazłam się w sali widzeń. Zajęłam miejsce po lewej stronie małego stolika. Za jakąś minutę, może 2 pojawiła się Anka ubrana w niebieski uniform.
-No więc słucham co masz do powiedzenia.
-Chciałam Cię zobaczyć, upewnić się, że przeżyłaś.
-Po tym wszystkim co mi zrobiłaś nie powinnam tu przychodzić. Jednak zrobiłam to w imię przyjaźni, która nas łączyła. Sposób w jaki chciałaś rozwiązać tą sprawę nie był fair. Może jestem szmatą i suką, bo głównie z mojego powodu Robert Cię zostawił, ale to nie tłumaczy Twojego zachowania. Tak się nie robi Anka, nawet najgorszemu wrogowi. - kiedy skończyłam mówić i ponownie na Nią spojrzałam najzwyczajniej w świecie płakała.
-Przepraszam. Ja to wszystko wiem. Dobrze wiesz, że nie zasługiwałam na Roberta, że Go zdradziłam. Mam do Ciebie ogromną prośbę - niepewnie spojrzała w moje oczy. Była przestraszona.
-Mów - dodałam Jej odwagi.
-Wybaczysz moje zachowanie?
-No nie wiem czy to będzie dobry krok....
-Obiecuję, że teraz się od Was odsunę. Jesteś bardziej odpowiednia i będę trzymać kciuki żeby tym razem się ułożyło - przerwała mi.
-Wybaczam - powiedziałam posyłając uśmiech.
-Dziękuję - wstała i ze łzami w oczach się do mnie przytuliła. Pożegnałam się z Nią i wyszłam.

-I co chciała? - ciekawość napastnika w końcu wzięła górę.
-Żebym Jej wybaczyła.
-Chyba tego nie zrobiłaś?
-Zrobiłam.
-Postradałaś zmysły?
-Nie. Czy Ty naprawdę nie możesz pojąć, że dzięki Niej znów jesteśmy razem. Zdradziła Cię, przyczyniła się do włamania, postrzeliła mnie, zrobiła kilka awantur - zaczęłam wyliczać. - Mało?
-Wystarczy. Przepraszam za moje nerwy. Po prostu strasznie się martwiłem siedząc pod więzieniem całe 30 minut.
-Okej okej. Może wejdziemy na jakiś obiad, bo strasznie zgłodniałam..
-Miałem proponować to samo - wyszczerzył się.
-Czytam Ci w myślach Skarbie - zaśmiałam się wysiadając z auta.
-Nie Kotku Ty po prostu jesteś wszystkowiedząca pocałował mnie w policzek i otworzył drzwi od restauracji.

-Jutro rezerwuję Twoje popołudnie - wszedł do sypialni i usiadł obok mnie.
-Jak narazie masz zarezerwowane wszystkie moje popołudnia, ale o co tym razem chodzi?
-Nieważne. Po prostu ładnie się ubierz. O 15 wychodzimy - dopełnił informacji.
-Okej. Tylko pamiętaj, że rano musisz mnie zawieźć na zdjęcie opatrunku - przypomniałam.
-Pamiętam pamiętam. Czyli jutrzejsze wydarzenie będziemy mogli uczcić czymś więcej niż tylko szampanem- stwierdził.
-Nie cwaniakuj, bo wszystko w tej sprawie zależy ode mnie - pstryknęłam Go w nos.
-No kochanie chyba nie zrobisz tego swojemu misiowi - złapał mnie w biodrach i przyciągnął do siebie.
-A zrobię - postanowiłam się podroczyć.
-Uwierz, że po tym co szykuje szybko mi ulegniesz - wymruczał wprost w moje ucho.
-Zobaczymy. Dobranoc panu - położyłam się i zamknęłam oczy.
-Dobranoc szanownej pani Lewandowskiej - na sam dźwięk Jego nazwiska odmienionego do formy żeńskiej na moich ustach zagościł uśmiech Wtuliłam się w tors mężczyzny i po chwili zasnęłam.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hej. Słuchajcie jest ważna sprawa. Chodzi o to, że PROSZĘ Wszystkich czytających ten rozdział, aby zostawili po sobie jakiś ślad nawet w postaci zwykłej emotki (przypominam, że Anonimowe osoby też mogą). Proszę Was o to bardzo. :)

Pozdrawiam :*

czwartek, 3 lipca 2014

Rozdział 25 :)

*Oczami narratora*

-Boże tylko nie to - ukrył twarz w dłoniach i osunął się po ścianie.  W głowie zrodziła Mu się najgorsza z możliwych opcji.
-Wróciła do Nas.
-Może Pani powtórzyć? - nie dowierzał w to., co właśnie usłyszał.
-Pani Klaudia żyje. Proszę do Niej wejść- powiedziała uśmiechając się i przepuszczając Go w drzwiach.
-Dziękuję! - zwrócił się do lekarza.
-Niech Pan podziękuje Klaudii, to tylko i wyłącznie Jej zasługa. Ma bardzo silny organizm. - wyszedł z sali, a Robert usiadł na skraju łóżka i złapał Ją za rękę. Dziewczyna spała miarowo oddychając.
-Kocham Cię. Nawet nie wiesz jak bardzo - powiedział, a w Jego oczach szkliły się łzy.
Po tych słowach stało się coś nieoczekiwanego- najpierw się uśmiechnęła, a następnie otworzyła oczy. Rurka uniemożliwiała Jej oddychanie, dlatego zaczęła się krztusić.
-Proszę się odsunąć! - anestezjolog podbiegł i szybko Ją rozintubował.
-Robert...- wyszeptała kiedy już mogła się swobodnie odezwać.
-Tak? - podszedł do łóżka.
-Kocham Cię. Przepraszam.
-Nie przepraszaj głuptasie. Ważnie, że znów ze mną jesteś - złapał dziewczynę za rękę i szeroko się uśmiechnął.
-To jest niemożliwe - skomentował lekarz - Nie wierzę w cuda, ale to właśnie jest cud. - posłał zakochanym uśmiech i poszedł uzupełnić kartę pacjentki.

Kolejne dni wyglądały tak samo. Szpital-trening-dom-szpital-trening-dom..... Dziewczyna czuła się coraz lepiej, ale musiała zostać na obserwacji. Rany postrzałowe goiły się szybko. Czasami w odwiedziny wpadał Mario, który szybko umiał Ją rozbawić. Rozrywkę od tego szpitalnego życia zapewniała też cała drużyna. Nie przychodził tylko Marco, ale nikt się temu specjalnie nie dziwił.

*3 tygodnie później*
*Klaudia.

Właśnie dzisiaj wychodzę ze szpitala. Robert z samego rana stawił się tutaj odbierając wypis z rąk lekarza prowadzącego. Wychodząc z budynku wpadliśmy na zgraję dziennikarzy. Zadawali mnóstwo pytań, ale jakoś szybko udało Nam się od nich uwolnić.

Weszłam do domu i pierwsze co rzuciło mi się w oczy to lśniące czystością mieszkanie.
-Jak Ty to zrobiłeś?- zapytałam wchodząc do kuchni gdzie na parapecie stały w wazonie czerwone i białe róże.
-Tajemnica - postawił torbę na krześle.
-No to zdradź mi ją.
-Musisz o to ładnie poprosić....
Podeszłam do Niego i pocałowałam.
-Wystarczy?
-Nie.... - mruknął.
-Ej dobrze wiesz, że na więcej nie mogę sobie pozwolić. Jeszcze nie wszystko się wygoiło.
-Ale będziemy naprawdę ostrożni - przysunął się do mnie.
-Powiedziałam nie - odsunęłam się i podeszłam do okna - i bez fochów mi tu - zerknęłam na zawiedzioną  minę piłkarza.
-Okej rozumiem - dotknął mojego policzka i przytulił. Staliśmy tak przez chwilę gdy nagle usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Sparaliżował mnie strach. Co jeśli znowu mnie lub Roberta ktoś postrzeli? Mężczyzna jednak poszedł otworzyć, a ja usiadłam przy stole.
-Dzień dobry! Młodszy aspirant Martin Kröger. Czy zastałem Panią Klaudię Weksler? - usłyszałam.
-Tak. Proszę za mną.
-Dzień dobry! - podałam policjantowi rękę - Słucham?
-Ustaliliśmy kto Panią postrzelił.
-Można jaśniej? - niecierpliwił się Robert.
-Tą osobą była...
-Anna Stachurska - przerwałam mu.
-Tak. Skąd Pani wiedziała?
-Widziałam Jej twarz, ale jakoś nikt do tej pory o to nie zapytał. Co teraz  z Nią będzie?
-Obecnie przebywa w areszcie i właśnie przychodzę tu z pewną prośbą.
-Proszę mówić.
-Oskarżona chciałaby z Panią porozmawiać. Widzenie jest ustalone na jutro na godzinę 13:00.
-Przyjdę - powiedziałam bez zastanowienia.
-To by było na tyle z mojej strony. Do widzenia! - pożegnał się i wyszedł.

-Zgłupiałaś czy jak?
-O co Ci chodzi? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
-Po co tam idziesz? Chcesz żeby Ci znowu coś zrobiła?
-W więzieniu? Teraz to mnie normalnie rozbawiłeś! Może zje mnie wzrokiem? - popatrzyłam na Niego z politowaniem.
-Nie żartuj. Dobrze wiesz, że martwię się o Ciebie i nie chcę żebyś tam szła.
-Pójdę. To już postanowione. Co chcesz do jedzenia? - otworzyłam lodówkę - No tak czego  mogłam się spodziewać... - westchnęłam patrząc na puste półki.
-Może zamówimy pizzę? - zaproponował z przepraszającym uśmiechem.
-O nie nie mój kochany. Kluczyki w dłoń! Jedziemy do sklepu. - zakomunikowałam.
-W takim razie chodźmy.
W supermarkecie byliśmy chwilę później. Chodząc między półkami wybierałam tylko zdrowe i odżywcze produkty. Robert poszedł po coś słodkiego, bo bez tego nie może przeżyć normalnie choćby jednego dnia.
-Przewróciłeś się na Idunie i któryś przez przypadek kopnął Cię w głowę?
-Nie? - zdziwił się.
-To po co aż tyle tego?
-A kto bogatym zabroni? - wrzucił wszystko do koszyka.
-Jak Pan chcesz - ruszyliśmy w stronę kas.
-Ej patrz na to! - wskazał palcem na kolorową gazetę.
-Kupujemy. Będzie się z czego pośmiać. - zerknęłam na tytuł dotyczący nowej ,,zdobyczy'' Reusa i Nas. Stojąc w kolejce co chwila wybuchaliśmy śmiechem zwracając w ten sposób na siebie uwagę innych ludzi.

MARCO REUS MA NOWĄ DZIEWCZYNĘ?
W środową noc tuż po imprezie w popularnym dortmundzkim klubie Black* jeden z naszych reporterów zauważył słynnego piłkarza Marco Reusa. Nie był sam. W jego towarzystwie dostrzegliśmy pewną młodą dziewczynę. Okazała się nią właścicielka małej restauracji Sabina Rojko (25 lat). Czyżby kolejna 'wielka miłość'? Co się stało z Klaudią Weksler? Podejrzewamy, że wróciła do Roberta Lewandowskiego, z którym coraz częściej jest widywana w miejscach publicznych.

ROBERT LEWANDOWSKI I KLAUDIA WEKSLER ZNOWU RAZEM!
W ostatnim czasie coraz częściej można ujrzeć Klaudię Weksler oraz Roberta Lewandowskiego w jednoznacznych sytuacjach. Jak wiemy napastnik Borussi Dortmund rozstał się z Anną Stachurską po niecałym roku małżeństwa. Czyżby on i piękna pani fotograf  planowali wspólną przyszłość? Podczas spacerów czy zakupów nie szczędzą sobie czułości. Według Nas bardzo do siebie pasują.  Nie pozostaje nic innego jak życzyć Im szczęścia na nowej drodze życia.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Przepraszam! Za wszystko! Tyle tutaj nic nie było, że aż mi wstyd ;/
Postaram się dodawać częściej, ale nic nie obiecuję.
A na drugim blogu dodam coś później lub dopiero w sobotę. W każdym razie czekajcie cierpliwie.
Co powiecie o nowej dziewczynie Reusa?
I jak tam świadectwa? Wszyscy zdali? Bo ja jakimś cudem tak xD

No to tyle z mojej strony :) Liczę na jakieś opinie :)
Pozdrawiam :*