środa, 10 grudnia 2014

Epilog + kilka słów :)

*10 lat później*


W sumie przez taki okres czasu dużo powinno ulec zmianie. Może u innych tak lecz w moim życiu nadal jest tak samo. Od śmierci męża z nikim się nie związałam, bo jestem pewna, że już nigdy z nikim nie będę taka szczęśliwa jak z nim. Codziennie oglądam zdjęcia, myślę jakby to było gdyby żył. Często śni mi się jego uśmiech lub jakaś śmieszna sytuacja z naszego dość krótkiego małżeństwa.
W lipcu urodziłam dziewczynkę, której dałam na imię Natalia. Obecnie ma ona 10 lat, a Marcin prawie 12. Tworzymy fajną rodzinkę. Dzieci są wesołe, bawią się, często pytają o tatę. Pokazuję im wtedy różne artykuły, opowiadam o nim. Na cmentarzu jesteśmy codziennie tak samo jak reszta drużyny oraz osób, które go znały i szanowały. Zawsze przynoszę mu czerwoną różę symbolizującą moją miłość. Dokładnie rok po tragicznym wypadku dowiedziałam się, że to Anna przyczyniła się do jego śmierci. Przecięła jakieś przewody w aucie i Robert nie miał najmniejszych szans na przeżycie. Gdyby to ode mnie zależało zrobiłabym jej tak samo jak ona Lewandowskiemu. Nie mogę zrozumieć dlaczego pozbawiła moje życie sensu. Przecież nic jej nie zrobiliśmy.
Muszę przyznać, że początkowo byłam bardzo załamana, ale teraz jest lepiej. Wydałam książkę ,,Klaudia Lewandowska, czyli jak walczyć o swoje marzenia", w której opowiedziałam całą historię o mnie i związku z Robertem oraz poradnik ,,Być sexy po ciąży''. Druga lektura powstała dlatego że prowadzę klub fitness i staram się doradzać różnym osobom w dobraniu ćwiczeń i diety. Może stałam się niezależna, ale tylko dzięki Robertowi. On mnie tego nauczył. Myślę, że byłby ze mnie dumny.

Marco ma żonę Gosię, która jest córką Kloppa i moją najlepszą przyjaciółką. Mają córkę Nadię oraz syna Chrisa. Reus zajmuje szkoleniem dortmundzkich siatkarek.

Agata i Kuba oraz Łukasz i Ewa mieszkają w Dortmundzie. Błaszczykowski jest trenerem Borussi, a Piszczek miejscowego klubu siatkarzy.

Mario ożenił się z Magdą. Mają śliczną córeczkę Sophie. Mieszkają w Monachium, gdzie Goetze trenuje Bayern. Utrzymujemy stały kontakt.

Niezastąpiony Jürgen, choć jest na emeryturze, często odwiedza swoich dawnych podopiecznych. Również ja staram się do niego regularnie wpadać Moje dzieci przepadają za nimi i nazywają jako swoich dziadków.

Lisa i Roman również są szczęśliwym małżeństwem i mają piękne bliźniaczki Ann i Caroline. 

Reszta piłkarzy prowadzi w miarę spokojne życie. Część trenuje różne drużyny, a część wycofała się ze sportowej areny i wykonuje inne zawody.

*Maybe this story over, but Claudia learned  from Robert that is always worth fighting for their own and do not pay attention to others.
Enjoy every moments as if it was to be last in your life*

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
*Może i ta historia się skończyła, ale Klaudia nauczyła się od Roberta, że zawsze warto walczyć o swoje i nie zwracać uwagi na innych.
Ciesz się każdą chwilą tak jakby miała być ostatnią w twoim życiu*

Pocisnęłam moim poprawnym angielskim na koniec xD Nie śmiejcie się jak jest jakiś błąd :)

To już koniec! :)
1- Pierwsze co to bardzo dziękuję Wszystkim, którzy tworzyli tego bloga - komentatorom, obserwatorom i tym którzy dawali 1+. To dzięki Wam wszystko poszło po mojej myśli. Jesteście najlepszą motywacją i najbardziej oddanymi czytelnikami jakich kiedykolwiek miałam. KOCHAM WAS! ♥ :*
2-Dziękuję za ponad 13 tysięcy wyświetleń. To duże osiągnięcie i nawet nie spodziewałam się, że blog zyska taką popularność. A 11 obserwatorów zupełnie mnie zaskoczyło :)
3-Dziwnie się czuję kończąc to opowiadanie, bo było ona częścią mnie. Tak się wkręciłam w tą historię, że przeżywałam wszystko podwójnie wraz z główną bohaterką.
4- Jeśli chodzi o historię Wojtka i Leny (przypominam, że musiałam tamtego bloga zawiesić) postaram się możliwie szybko do niej wrócić. Dam tutaj jeszcze znać :)
Żegnam się z Wami na krótko :) Do napisania,
Gosia.

wtorek, 9 grudnia 2014

Rozdział 49 :)

Zanim odejdę, nim odejdę stąd
chwyć za rękę mnie złap za rękę mą,
pójdziemy razem tam-
chaos nigdy nas nie obejmie...

*Kilka miesięcy później (22.03.2015)*

Przez ostatni czas niewiele się zmieniło. No może tylko tyle, że jestem w ciąży. Robert chodzi uradowany jak mało kto i bardzo się stara ułatwić mi codzienne funkcjonowanie. Muszę dodać, że poprzednią ciążę znosiłam w sumie bez komplikacji, ale teraz nie ma dnia żebym nie czuła się źle. Cały czas wszystko mnie boli i jest mi niedobrze, Jednak przy pomocy męża wszystko staje się łatwiejsze. Jedyne czego jestem obecnie pewna to jego miłość. Przysięgał przed Bogiem, że mnie nigdy nie opuści i słowa dotrzymuje. Z każdym dniem kochamy się coraz bardziej.

Będąc w taki związku uświadamiasz sobie, że nie zależy Ci tylko na własnym szczęściu, ale także twojej drugiej połówki. Tak było w naszym przypadku.
Siedziałam właśnie w salonie czytając ,,50 twarzy Greya''. Powieść bardzo mnie wciągnęła, ale i tak co jakiś czas odrywałam wzrok od kartek aby spojrzeć na Marcina i zegar stojący na szafce. Czekałam na męża. Musiałam też pilnować godziny stałych posiłków żeby moje dziecko nie było głodne. Z lektury wyrwał mnie dzwonek telefonu.
-Tak? - odebrałam nie patrząc na wyświetlacz.
-Pani Klaudia Lewandowska? - usłyszałam miły męski głos.
-Przy telefonie. O co chodzi?
-Ja jestem młodszy aspirant Marc Körner. Pani mąż...
-Co z nim ? - przerwałam przerażona.
-Nie żyje. Zginął w wypadku samochodowym dziś o 12:00 - machinalnie spojrzałam na zegar. Wskazywał 14:00.
-Co?! To niemożliwe! Niech pan powie, że to fatalna pomyłka! - zaczęłam płakać.
-Przykro mi. Przyjadę po panią za pół godziny. Musimy pojechać do szpitala  - rozłączył się. Mimo iż byłam załamana i czułam się okropnie to musiałam skombinować jakąś opiekę dla młodego. Zadzwoniłam do Agaty, która już po chwili była u mnie. Chwilę potem przybył policjant. Pojechałam wraz z nim do przyszpitalnej kostnicy w celu identyfikacji zwłok. Było mi bardzo niedobrze, bolał mnie brzuch i wszystkie inne części ciała. W ciszy udaliśmy się w wyznaczone miejsce. Lekko podniosłam prześcieradło i o mało co nie zemdlałam. Robert był cały siny i miał liczne zadrapania. Tak bardzo chciałam zobaczyć tam kogoś innego. Mężczyzna w białym kitlu podał mi list, który przy nim znalazł. Postanowiłam przeczytać go w domu.
-Mógłby pan wyjść? Chciałam się pożegnać - zapytałam trzymając rękę męża.
-5 minut - skinęłam głową.
-No i co narobiłeś? Obiecałeś, że będziesz przy mnie do końca i nigdy nie zostawisz. Pomyślałeś o dzieciach? Po co tak szybko jechałeś? - wyrzuciłam z siebie wszystkie pytania - No tak teraz nawet mi nie odpowiesz. Zawsze będę Cię kochać. Nigdy o tobie nie zapomnę. Byłeś i będziesz dla mnie najważniejszy - złożyłam na zimnych ustach bruneta ostatni pocałunek. Wraz z lekarzem, który akurat wszedł do pomieszczenia, wyszłam z budynku. Musiałam jeszcze wszystko zorganizować, powiadomić rodzinę i przyjaciół.
Kilka dni później odbył się pogrzeb. Przyjechali wszyscy. Żegnali nie tylko doskonałego piłkarza, ale wspaniałego człowieka, Ja żegnałam  miłość mojego życia. Nie chciałam nawet myśleć jak dam sobie radę bez niego. Cały czas byłam pewna, że to sen i zaraz się z niego wybudzę.
Najbardziej jednak dobił mnie list. Po jego treści wywnioskowałam, że przeczuwał śmierć. Tylko dlaczego mnie nie ostrzegł? Czy to wszystko musi tak cholernie boleć?

Cześć Kochanie. Jeśli czytasz ten list to znaczy, że jednak miałem rację. Ktoś chce mnie zabić. Czuję to już od dawna, ale nie chcę Cię martwić. Gdy otrzymasz tę kartkę ja już dawno będę martwy. Proszę Cię tylko o jedno - znajdź dla Dzieci kogoś, kto będzie godny nosić miano Ich ojca. Nie będę miał Ci za złe jeśli się z kimś zwiążesz. Pamiętaj, że będę się Tobą opiekował i czuwał nad Wami. Kocham Cię całym sercem. Twój na zawsze - Robert.




~Nawet śmierć Nas nie rozłączy.~


Robert Lewandowski 21.08.1988-22.03.2015 [*]
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hej kochani! :)
To już ostatni rozdział. Jeszcze tylko epilog i kończymy.
Wiem, że jestem niedobra i w ogóle, ale tak miało być od początku. Uśmierciłam Roberta, ale Wy  nie zabijcie za to mnie. Chociaż jestem pewna, że będziecie oburzeni.
5 KOMENTARZY=EPILOG!.

środa, 3 grudnia 2014

Rozdział 48 :)

*Klaudia.

Obudziliśmy się około 12 i po krótkim pożegnaniu z gośćmi pojechaliśmy do domu. W korytarzu czekały spakowane walizki, więc pozostało nam się ogarnąć, zjeść jakieś późne śniadanko i mogliśmy udać się na lotnisko.
-Żono wychodzimy - złapał moją dłoń, gdy tylko skończyłam wyjmować naczynia ze zmywarki. W przedpokoju chwycił walizki, a ja wzięłam torbę podręczną. Wsiedliśmy do taksówki i pojechaliśmy prosto na lotnisko. Na miejscu byliśmy po 15 minutach i od razu udaliśmy się na odprawę, a potem do odpowiedniego terminalu. W samolocie mój mąż musiał OBOWIĄZKOWO siedzieć przy oknie, bo inaczej nie czułby się komfortowo. Położyłam głowę na jego ramieniu i myślałam sobie o tym wszystkim. Jeszcze nigdy nie byłam taka szczęśliwa-wiedziałam, że już będzie okej, Teraz między nami jest o wiele lepiej niż było te kilka lat temu. Widocznie musieliśmy dojrzeć do tej miłości. Z uśmiechem na twarzy zasnęłam.
Kilka godzin później stanęliśmy przed hotelem. Było gorąco, nawet duszno, ale i tak mi się podobało. Zapomniałam dodać, że tu nadal była ta sama godzina, o której wylecieliśmy z Polski, czyli 16:30.
-To co robimy?  - położyłam się na łóżku.
-No wiesz co ja bym chciał skarbie - pocałował mnie.
-Czyli idziemy coś przekąsić i na plażę - wydostałam się spod niego i  zaczęłam się przygotowywać.
-Ta yhym - mruknął.
-Słucham?
-Jasne kotku. To bardzo dobry pomysł.
-I tak brzmi poprawna odpowiedź! - spakowałam do torby potrzebne rzeczy. W razie czego ubrałam się w bikini, a na nie zarzuciłam kolorową sukienkę


Gotowi wyszliśmy do restauracji na późny obiad składający się głównie z owoców morza. Następnie udaliśmy się na spacer po plaży. Trzymając się za ręce podążaliśmy po linii łączącej wodę z piaskiem. Przechodnie zatrzymywali się i pytali o coś, często prosili o autograf/zdjęcie, niekiedy tylko patrzyli. My sami zrobiliśmy kilkanaście fotek, które zamieścimy w naszym rodzinnym albumie. Może to i staroświeckie, ale wolimy kolekcjonować piękne wspomnienia zarówno w wersji papierowej jak i cyfrowej. Po długim romantycznym spacerze wróciliśmy do hotelu gdzie od razu po prysznicu położyłam się. Brunet również poszedł w moje ślady. Widać było, że trochę zmęczyłam go tą kilkugodzinną wędrówką.

*Następnego dnia*
Obudziliśmy się bladym świtem. Po porannej toalecie zeszliśmy do hotelowej stołówki na śniadanie. Zaraz potem jednomyślnie zdecydowaliśmy pójść się poopalać. Wybraliśmy całkiem fajne miejsce w niedalekim sąsiedztwie wody. Wokół było mało osób, ale powoli zmniejszał się teren niezajęty przez kogoś. Nasmarowaliśmy się wspólnie olejkiem. Zaczęłam się opalać, ale nawet przez zamknięte oczy czułam na sobie jakiś cień.
-Lewandowski won stąd - mruknęłam.
-Ja nic nie robię Lewandowska - otworzyłam jedno oko i ujrzałam nad sobą jakiegoś umięśnionego chłopaka. Na oko miał może 20 lat.
-Spadaj szczylu.
-Klaudia?
-Tak, a co?
-Żona tego słynnego Roberta? - zadał kolejne pytanie.
-Tak, a co?
-Mogę zrobić sobie z tobą zdjęcie?
-Nie. Później się będziesz chwalił, że masz fotę z prawie nagą żoną Lewego. Idź, bo mi zasłaniasz - stwierdziłam jednak natręt uparcie stał dalej.
-Nie rozumiesz jak Pani ładnie prosi żebyś dał jej spokój? - do akcji włączył się brunet. Ciekawa rozwoju wydarzeń uniosłam lekko powieki.
-Już dobra - odszedł wyraźnie niezadowolony.
-To kochanie wracamy do hotelu - Robert pozbierał wszystkie nasze rzeczy i chwycił moją dłoń.
-Z tobą nawet na koniec świata mój ty supermanie - pocałowałam go w policzek.

*2 dni później*
-Dobra spakuj walizkę. Ruszamy dalej - zakomunikował.
-Gdzie?
-Zobaczysz - wedle życzenia przygotowałam się do drogi. Mężczyzna wymeldował nas z hotelu i ruszyliśmy na lotnisko. Po jakimś czasie wylądowaliśmy gdzieś tylko nie wiedziałam co to za miejsce, bo miałam zasłonięte oczy.
-Daleko jeszcze? - zapytałam po dość długiej wędrówce.
-W sumie to już - rozwiązał opaskę i wreszcie ujrzałam cel eskapady.
-Jak tu romantycznie wieczorem - zachwyciłam się.
-W końcu skarbie jesteśmy w mieście zakochanych - zwrócił moją uwagę na stojącą nieopodal wieżę Eiffla.
-Kocham Cię - przytuliłam go.
-Ja ciebie bardziej - pocałował mnie. Teraz to już muszę przyznać, że drugiej tak szczęśliwej kobiety to chyba nie ma na całym świecie.


Tam gdzie nikt nas już nie znajdzie,
będziesz patrzył tylko na mnie,
pójdę z Tobą na piechotę-jeśli masz na to ochotę.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witam ! :)
Powoli zbliżamy się do końca opowiadania. Myślę, że ten rozdział się Wam spodoba. To co 5 KOMENTARZY i daję następny.:)

niedziela, 16 listopada 2014

Rozdział 47 :)

~Wielka miłość nie wybiera,
czy jej chcemy, nie pyta nas wcale.
Wielka miłość-wielka siła
Zostajemy jej wierni na zawsze...~
*Dzień ślubu*


To już dziś. Nadszedł nasz wymarzony dzień. Od rana w domu trwa krzątanina związana z ostatnimi przygotowaniami. Za 6 godzin będzie się można do mnie oficjalnie zgłaszać per Klaudia Lewandowska. Robert jest już u Romana, który będzie świadkiem na ślubie. Natomiast u mnie są Lisa, czyli moja druhna i Agata. Mały od wczoraj przebywa w Polsce w domu mamy Lewego. Co chwila dzwonię i piszę smsy żeby sprawdzić czy wszystko okej. Pierwszy raz czeka nas dłuższa rozłąka,bo od razu po ślubie jedziemy na nasz tygodniowy 'miesiąc miodowy' na Seszele. Bardzo się martwię i nie wiem czy dam radę wytrzymać tyle bez dziecka. No ale w chwili obecnej muszę się skupić na odpowiednim wyglądzie. Mój narzeczony zrobił mi niezłą niespodziankę kupując śliczną suknię i kilka dodatków.
-Ale masz idealnego faceta. Mój nie ma takiego gustu - zaśmiała się Rossenbach.
-To chyba jednorazowa akcja. Wiecie mam dziwne przeczucie - stwierdziłam zajadając płatki z mlekiem.
-Jakie?
-Że stanie się coś złego.
-Wszystko będzie okej. Jesteś za bardzo przewrażliwiona.
-Być może, po prostu śnił mi się wypadek rodziców. Potem zawsze się coś dzieje.
-Ale nie dziś. Może obejrzymy jakiś film żeby rozwiać te twoje strachy? - zapytała Agata.
-Okej - podeszłam do telewizora - Nie wiem jak wy ale ja mam ochotę na Ojca chrzestnego.
-Niech będzie - zadecydowała przyszła pani Weidenfeller. Usiadłyśmy na kanapie i tak zleciały nam 3 godziny.
-No to co młoda, trzeba zacząć się ubierać - pierwsza podniosła się żona Kuby. Wstałam i poszłam za nią do sypialni, gdzie na łóżku leżała moja piękna suknia.


Z niewielką pomocą założyłam ją i dobrałam do tego wszystkie dodatki: coś starego, nowego, niebieskiego i pożyczonego.
-O ślicznie! - stwierdziły zgodnie.
-Mnie też się podoba. To teraz czyń swą powinność Liso - podałam jej welon. Nie minęło 20 minut a już miałam gotową całą fryzurę i makijaż




Później dziewczyny ubrały się w swoje kreacje: okazało się, że obie kupiły takie same sukienki. Różniły się one jedynie kolorem


-To jedziemy? - zapytałam, gdy już się uczesały i umalowały.
-Mhm.. BMW już czeka pod domem - otworzyły mi drzwi i poszłyśmy w stronę przystrojonego auta.


Do Kościoła jechaliśmy 3 kwadranse, bo były korki i ciężko w takich warunkach przecisnąć się przez prawie połowę miasta. Gdy przyjechaliśmy na miejsce goście się już zebrali i Robert na pewno był w budynku. Do ceremonii zostało 10 minut. Oczywiście bardzo chciałam żeby tradycji stało się zadość i do ołtarza miał mnie oprowadzić sam Jürgen Klopp, który zgodził się na to z największą przyjemnością. 
-Pora wchodzić - usłyszałam cichy szept Piszczka. Zdecydowanie podeszłam do trenera i ramię w ramię stanęliśmy w drzwiach. Zebrana w świątyni ludność obróciła się i na mój widok wydała cichy pomruk zachwytu. Lekko się zawstydziłam, ale nie zważając na to przemierzałam niewielki odcinek przy akompaniamencie pieśni Ave Maria. Gdy stanęłam obok Roberta Klopp uścisnął mu dłoń, a mnie pocałował w policzek i udał się na swoje miejsce. Spojrzałam na bruneta, który był bardzo zachwycony moim wyglądem.
-Gdyby nie to, że jesteśmy tutaj już byś nie miała na sobie tej kreacji - szepnął i lekko ścisnął moje palce.
-Nie w Kościele - uśmiechnęłam się. Spojrzałam kątem oka za siebie. W tłumie dostrzegłam Marco i Ankę. Szybko odwróciłam głowę jednak byłam ciekawa po co oni tu przyszli. Nie mogłam dłużej o tym myśleć, bo rozpoczęła się msza.

-Ja Klaudia biorę sobie Ciebie Robercie za męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy jedyny i Wszyscy Święci - powtarzałam za kapłanem rotę przysięgi.
-Ja Robert biorę sobie Ciebie Klaudio za żonę i ślubuję....-po mnie zrobił to mój ukochany.
-Co Bóg złączył człowiek niech nie rozdziela. Małżeństwo przez Was zawarte, ja powagą Kościoła potwierdzam i błogosławię w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego.Amen- ksiądz zakończył ceremonię. Bardzo podobały mi się obrączki - były może oryginalne, ale za to symbolizowały naszą miłość.

Po wyjściu z kaplicy ustawiliśmy się przy schodach. Rzuciłam bukiet, który złapała Lisa.

Następnie przyjmowaliśmy życzenia. Na samym końcu gdy już wszyscy pojechali na salę weselną  ( zostali tylko nasi świadkowie, którzy pomagali przy pakowaniu prezentów i kwiatów do auta) podeszli do nas nasi byli partnerzy.
-Czego? - zapytałam obejmując męża.
-Spokojnie, nie zabiorę Ci go. Chciałam tylko życzyć szczęścia w tym konwenansie. A szczególnie Tobie Klaudia - spojrzała na mnie - Mam nadzieję, że Ciebie nie będzie zdradzał tak jak mnie. Powodzenia - odsunęła się.
-A Ty? - zerknęłam na Reusa.
-Ja? No cóż, nie żeby coś, ale mam tu pewną informację, po której możesz zmienić stosunek do Roberta - podał mi białą kopertę - to tyle. Cześć.
-Chyba wiem o co mu chodzi - brunet rozerwał papier.
-Czy to jest kontrakt? - ogarnęłam kartkę wzrokiem.
-Tak, ale go nie podpiszę.
-Bayern?
-Tak. Później o tym porozmawiamy.
-Jeśli chcesz możemy się przeprowadzić do Monachium - powiedziałam - może tam będzie lepiej.
-Kocham Cię. Po przyjęciu to obgadamy - pomógł mi wsiąść do auta i pojechaliśmy do domu weselnego. W progu powitali nas nasi przyjaciele niosący chleb, sól i dwa kieliszki wódki. Następnie nadszedł moment na pierwszy taniec. Wybraliśmy Love is all around ♥. Po zakończeniu układu wybuchły gromkie brawa i zaczęła się prawdziwa zabawa. Po kilku godzinach strasznie bolały mnie nogi, więc zdjęłam szpilki i resztę wesela spędziłam na boso.
-Teraz czas na oczepiny! - krzyknął  mężczyzna prowadzący całą imprezę. Z racji tego, że nasze wesele było tradycyjne i raczej polskie ja rzuciłam welon, który złapała Magda (tak, ta sama która udawała moją siostrę), a muchę rzuconą przez Roberta - Mario.
Około 3 nad ranem udałam się na górę do sypialni przygotowanej specjalnie dla nas. Reszta gości również powoli rozchodziła się do swoich pokoi. Celowo wybraliśmy dom weselny, w którym potem można przenocować żeby nie było problemu z powrotem do domu oraz zachowaniem męskiej, pijanej  (w niektórych przypadkach nawet nieprzytomnej) części Borussi. Zmyłam makijaż i założyłam koszulkę, która leżała na łóżku.
-No to trzeba skonsumować małżeństwo - do pomieszczenia wparował niezbyt wstawiony Lewy. Przekręcił klucz w zamku i przybliżył się do mnie. Naszą noc poślubną z pewnością zapamiętamy na długo, bo aż kipiała namiętnością..

Tonight I celebrate my love for you
And soon this old world will seem brand new
Tonight we will both discover
How friends turn into lovers.
When I make love to you.*
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
*Dzisiejszej nocy świętuję moją miłość do Ciebie
I wkrótce ten stary świat będzie się zdawał piętnować nowość!
Dzisiejszej nocy, oboje coś, odkryjemy,
Jak przyjaciele zmieniają  się w kochanków.
Kiedy tworzę miłość do Ciebie..*

Witam ! :)
Rozdział rozpoczęłam cytatem z piosenki Seweryna Krajewskiego - Wielka Miłość.
To już dziś -16 listopada- mija rok odkąd zaczęłam pisać tą historię. Powiem Wam, że miała być ona zupełnie inna, ale z racji tego, że zgubiłam wszystkie rozdziały (było ich aż 60) musiałam wymyślić coś innego. Szczerze bardziej mi się podoba ta, którą Wam przedstawiłam.
Informuję też, że powoli zbliżamy się do końca opowiadania, ale do tego jeszcze wrócę przy okazji następnego postu. Myślę, że spodziewaliście się tego ;)
Liczę, że pod tym postem pojawi się dużo komentarzy ( tak co najmniej 7 i macie nowy rozdział).
Pozdrawiam :*

sobota, 18 października 2014

Rozdział 46 :)



*Robert.


Ten sms nie daje mi spokoju. Po pierwsze nie miał najmniejszego sensu, a po drugie nie wiem czy był on skierowany do Nas. Ktoś albo się pomylił albo zrobił to celowo żebyśmy mieli kolejne zmartwienie.

-Robert cholera uważaj! - tak się zamyśliłem, że aż wysypałem cukier na podłogę.
-Przepraszam - szybko sprzątnąłem bałagan.
-Idź po Klaudię.
-Okej - ruszyłem na górę. W pokoiku Marcina ich nie było  więc poszedłem do naszej sypialni. Na łóżku spała moja narzeczona. Delikatnie zabrałem małego do jego pokoju i obudziłem pannę Weksler. A raczej starałem się to zrobić.
-Halo wstajemy! - pocałowałem ją w policzek.
-Marco... Jeszcze chwilunia - wymamrotała. Jaki Marco cholera?! Czy ona coś kręci z Reusem? I niby tak mnie kocha a śni o blondynie?! O nie ku*wa nikt ze mnie nie będzie robił idioty! Zerwałem się i bez zastanowienia wypadłem z domu nie zważając nawet na krzyki mamy dochodzące z kuchni. Przebiegłem przez drogę i zadzwoniłem do drzwi. Otworzył mi zadowolony gospodarz, ale gdy tylko zobaczył moją twarz od razu się skrzywił.
-Łączy was coś? - bez zbędnych ceregieli przeszedłem do sedna sprawy.
-Kogo?
-Nie udawaj idioty! Klaudię!
-Twoją narzeczoną?
-Nie, żonę Świętego Mikołaja! Pytam się poważnie.
-Na łeb upadłeś? Ona mnie już nie interesuje. Twoja była jest lepsza - zaśmiał się cwaniacko.
-Pojebany jesteś - odwróciłem się i odszedłem - i aż dziwnie mi uwierzyć, że będziesz ojcem.
Gdy wróciłem do domu w kuchni siedziała Klaudia. Minąłem ją i bez słowa udałem się na siłownię. Zacząłem ćwiczyć. W połowie 1. serii przyszła szatynka.
-Możesz mi powiedzieć co się stało? - przysiadła na parapecie.
-Nie.
-Żądam wyjaśnień - jej głos był stanowczy.
-Dobra. Śnił Ci się Marco?
-Nie - stwierdziła.
-To dlaczego zwróciłaś się do mnie jego imieniem?
-Kiedy niby?
-Jak próbowałem Cię obudzić.
-Zrobiłam to nieświadomie. Pewnie teraz myślisz, że coś miedzy nami jest - spojrzała mi w oczy.
-Już nie.
-Jak to już?
-Byłem u niego.
-Po co?- widać było, że swoimi wypowiedziami wywoływałem u niej coraz większy szok.
-Zapytać o pewną rzecz - wyjaśniłem.
-A może chciałeś zobaczyć Ankę? - wykrztusiła.
-Nie było jej nawet. Poszedłem do niego -próbowałem ratować sytuację.
-Dobra już. To nie ma sensu. Idę stąd - odwróciła się na pięcie i zapłakana pobiegła w stronę schodów.

*Kilkanaście minut później*
*Klaudia.

Gdy weszłam do sypialni szybko się uspokoiłam i przebrałam w inne ciuchy,

poprawiłam makijaż i zajrzałam do synka, który słodko spał po obiedzie. Pocałowałam go w czółko i zeszłam do kuchni.
-Mamo ja wychodzę i nie wiem kiedy wrócę. Biorę samochód Roberta gdyby pytał chociaż pewnie mało go to interesuje. Mleko dla juniora jest standardowo w tej szafce - wskazałam odpowiedni mebel - Pa - nie pozwoliłam kobiecie dojść do głosu tylko przelotnie przytuliłam ją, wybiegłam z domu i wsiadłam do samochodu. Z piskiem opon ruszyłam z podjazdu. Pojechałam do Lisy i  razem ruszyłyśmy oddać suknię do salonu


Kilka dni wcześniej Robert mówił, że mam nie kupować drugiej, bo ma dla mnie pewną niespodziankę na ślub. Oczywiście opowiedziałam przyjaciółce o całej sytuacji i kłótniach jakie ostatnio są między nami. Stwierdziła, że to nie tylko zwyczajna zazdrość, ale także miłość. Już w lepszym humorze wróciłam do domu.
-Martwiłem się - przywitał mnie już w progu.
-Nie udawaj okej? Dobrze wiem, że robisz to wszystko z litości. Nie kochasz mnie. Jesteś ze mną, bo mamy dziecko - postanowiłam trochę się pozgrywać. Minęłam go i poszłam na górę.
-Co Ty gadasz?
-Źle mówię? - spytałam zdejmując marynarkę.
-Tak. Kocham Cię i chcę z Tobą być aż do śmierci. To nie jest kolejne zauroczenie tylko prawdziwe uczucie. Kocham Cię kretynko - powtórzył.
-Też Cię kocham idioto - uśmiechnęłam się - tak sobie żartowałam.
-Ty i te twoje kawały - machnął ręką - chodź na kolację - w jeszcze lepszych nastrojach zeszliśmy z powrotem na parter. Po zjedzeniu posiłku pozmywaliśmy, pożegnaliśmy się z mamą i poszliśmy do pokoju naszego pierworodnego syna. Wykąpałam go, przebrałam, nakarmiłam, a następnie uśpiłam.


Postaliśmy jeszcze chwilę przytuleni w spokoju przyglądając się śpiącemu maluszkowi i udaliśmy się do sypialni.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hej :) Dziś taki oto wpis, który szczerze stwierdzam wcale mi się nie podoba.

Standardowo dziękuję za każdy pojedynczy komentarz-to dla mnie ogromna motywacja :)

5 KOMENTARZY=NOWY POST!

+nowy rozdział prawdopodobnie pojawi się dopiero 16 LISTOPADA, Jest to dzień, w którym rozpoczęłam pisać tą historię i szykuję dłuuugi post, który już się tworzy :) Także do napisania Miśki :*

wtorek, 14 października 2014

Rozdział 45 :)

I niech stanie w miejscu czas,
Nikt nie patrzy na mnie tak jak Ty.
Niech się kręci cały świat,
Zawsze niech już będzie tak jak dziś!*

*5 dni później*
*Klaudia.

Nadszedł 15 czerwca, czyli dzień, w którym oficjalnie miałam zostać panią Lewandowską. Niestety przez akcję ze wcześniejszym porodem byliśmy zmuszeni przełożyć ślub o kilkanaście dni. Dziś wychodzimy ze szpitala. Przed chwilą przyszedł Robert z kwiatami, a także lekarz z wypisem i książeczką zdrowia dziecka i już spokojnie mogliśmy wracać do domku. Przed opuszczeniem budynku przykryłam nosidełko cieniutkim kocykiem żeby dziennikarze nie upublicznili twarzy naszego dziecka. Na głównym parkingu aż się od nich roiło, ale napastnik dogadał się z personelem i bez problemu wsiedliśmy do auta na postoju przeznaczonym dla karetek, który znajdował się z tyłu szpitala.
-W domu czekają na Was 2 niespodzianki - zagadnął gdy mijaliśmy zdziwionych 'łowców sensacji'.
-W takim razie jeszcze bardziej się cieszę, że już wracam - uśmiechnęłam się.
-Smutno było bez Ciebie Ogólnie ślicznie wyglądasz. - spojrzał w lusterko i nasze oczy przez chwilę się spotkały.
-Też tęskniłam. Dziękuje.
-A od dziś staramy się o następnego potomka - zaparkował na podjeździe.
-O nie nie nie. Chwilowo mam zakaz, bo mogę dostać silnego krwotoku. Dopiero za miesiąc możemy - pstryknęłam go w nos.
-Kurna! - tupnął nogą jak pięciolatek któremu zabroniono jakiejś rzeczy.
-Nie przy dziecku - popchnęłam nogą drzwi i weszliśmy do środka. Od progu dało się wyczuć, że podczas mojej nieobecności przebywała tu inna kobieta. Nawet Ci, którzy rzadko nas odwiedzają wiedzą, że Lewy i porządek to dwa różne, wykluczające się światy. Teraz dom lśnił czystością - bynajmniej dotąd dokąd dosięgał mój wzrok. Nie skomentowałam tego tyko od razu po zdjęciu butów wraz z maluszkiem na rękach udałam się do kuchni gdzie czekała jedna z niespodzianek.
-Witaj mamo - na tyle na ile pozwalały mi okoliczności przytuliłam rodzicielkę bruneta.
-Cześć kochanie. Jak się czujesz?
-Dobrze - podałam jej wnuka, bo chciała się z nim należycie przywitać.
-Wybraliście już imię?
-Marcin - pochwalił się napastnik.
-Dokładnie - dodałam.
-Chodź, pokażę Ci drugą niespodziankę - chwycił moją dłoń.
-A mały? - spojrzałam na dziecko.
-Zajmę się nim - stwierdziła Iwona.
-No to prowadź - zrezygnowałam i chcąc nie chcąc poszłam za nim na górę.
-Ta dam! - otworzył drzwi od jednego z pokoi, który od zawsze był zamknięty na klucz.
-Łooooł - wyrwało mi się - Pięknie - rozejrzałam się po wnętrzu


-Tak szczerze wyremontowałem w tym domu jeszcze jedno miejsce - objął mnie w pasie i przygryzł płatek ucha - ale ty masz zabronione więc zobaczysz je dopiero za 30 dni - roześmiał się.
-Pierdzielić zakazy! - machnęłam ręką - Jest ryzyko jest zabawa - pocałowałam go.
-W takim  razie zapraszam panią - tym razem udaliśmy się do naszej dotychczasowej sypialni, ale przeszła ona całkowitą metamorfozę


-No proszę proszę.
-Podoba się?
-Bardzo. To co wypróbujemy czy materac jest wygodny? - zaproponowałam bez chwili zastanowienia.
-Czemu by nie - podszedł do mnie, a już po chwili basze ubrania lądowały na podłodze. Byliśmy za bardzo spragnieni siebie żeby to jeszcze odwlekać.

*2 godziny później*

Po zejściu na dół odnaleźliśmy synka i jego babcię w salonie. Mały spał, a kobieta czytała książkę.
-Dałaś sobie radę? - zagadnęłam.
-Tak. Macie obiad na stole - oderwała wzrok od drobnych literek. Poszliśmy do kuchni i zjedliśmy przygotowany posiłek. Później przebrałam, nakarmiłam i ponownie uśpiłam Juniora lecz tym razem położyłam go w jego pokoju. Usiadłam na kanapie i tępo wpatrzyłam w krajobraz za oknem.
-Czy ty nie miałaś urodzić dziewczynki? - z zamyślenia wyrwał mnie głos Iwony.
-Miałam, ale z niewiadomych przyczyn jest chłopiec - stwierdziłam i całą trójką wybuchnęliśmy śmiechem.

-Jutro muszę jechać oddać suknię i kupić nową albo wymienić jeśli jest taka opcja - zaczęłam zmywać makijaż.
-To dam ci nawet mój samochód. Sama czy z dziewczynami? - rzucił mi kluczyki, bo rano nikt nie miałby czasu na ich szukanie.
-Z Lisą - uśmiechnęłam się.
-Tylko grzecznie tam - pogroził palcem.
-Dobrze tato.
-Grzeczna córeczka - pogłaskał mnie po głowie i poszedł się położyć.
-Jesteśmy debilami - skwitowałam kładąc się obok niego.
-Tylko troszeczkę.
-Chyba aż za troszeczkę. Mogę cię o coś zapytać?
-Jasne - spojrzał na mnie.
-Anka jest w ciąży tak? - wykrztusiłam.
-Jest - potwierdził. - Była wczoraj z Marco na treningu i się chwaliła trenerowi.
-Aha - odwróciłam się plecami do narzeczonego.
-Nie denerwuj się skarbie. Jeśli nawet będziemy ją musieli codziennie znosić to i tak damy radę. W końcu jesteśmy sobie przeznaczeni - przytulił mnie.
-Wiem, Obiecaj, że mnie nie skrzywdzisz.
-Obiecuję - powiedział. Już usypialiśmy gdy przyszedł mu sms

-Rozumiesz coś z tego? - podał mi telefon.
-Nie - zapoznałam się z treścią - I to jeszcze z prywatnego. Nie wiem o co chodzi. Idziemy spać? - podałam mu urządzenie.
-Tak - przyciągnął mnie do siebie i niebawem odpłynęliśmy do krainy snów.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
*Video- Środa czwartek.
Jak się podoba? :)

5 KOMENTARZY=NOWY POST!

Dziś zaprezentuję nr 18, czyli Nuriego Sahina.
1)Urodził się 5 września 1988 r w Lüdenscheid.
2)Turecki piłkarz niemieckiego pochodzenia występujący na pozycji pomocnika.
3)Karierę rozpoczął w klubie RSV Meinerzhagen.
4)Jego żoną jest od 2007 roku Tugba. Mają synka Omera.
5)Sukcesy:
   -Feyenoord Rotterdam: Puchar Holandii (2008)
   -Borussia Dortmund: Mistrzostwo Niemiec (2011)
   -Real Madryt: Mistrzostwo Hiszpanii (2012)
   -Reprezentacja: Mistrzostwa Europy U-17 (2005-złoto)
   -Indywidualne: Najlepszy zawodnik MŚ U-17 (2005)
                             Zawodnik roku Bundesligi (2011)
                             Najbardziej Perspektywiczny Młody piłkarz wg rankingu użytkowników FIFA                                       (2011).
Moja opinia : Nie ma co tu się rozpisywać, bo kogo jak kogo, ale Sahina bardzo lubię i ogólnie jest dobrym piłkarzem, mężem i ojcem pewnie też ;p Oceniam na 5+ :)
Skala:1-5 xD


środa, 8 października 2014

Rozdział 44 :)



Nie śpieszmy się by znaleźć szczęście
To, co się dzieje wiesz to nie ode mnie zależne.
Zabiorę parę chwil, tych najlepszych
to z Tobą je przeżyłem, są gdzieś we mnie w głębi.
Idziemy tam gdzie kończy się świat,
Ćpam Cię każdego dnia, Ty to ten najlepszy drag...*

*Robert.

Obudziłem się około 2 w nocy i zszedłem na dół napić się czegoś. Wziąłem z lodówki butelkę wody i usiadłem na kanapie. Ogarniała mnie ciemność, ale jakoś nie przeszkadzało mi to. Zacząłem powoli sączyć napój.
Noc to dobry czas do rozmyślań. Ostatnio trochę się ich nagromadziło w mojej głowie. Najważniejszą myślą jest oczywiście moje pierwsze dziecko, które urodzi Klaudia. Dziewczynka.. zawsze chciałem mieć córeczkę, marzyłem też żeby była idealną kopią panny Weksler. No a syn miałby być małą kopią mnie, czyli również grałby w piłkę. I ostatnia sprawa to ślub -dobrze, że dostałem rozwód kościelny to przynajmniej mogę spełnić marzenie mojej ukochanej. Zawsze chciała mieć piękny ślub, w kościele, w białej sukni, z masą gości. Ciąża ogranicza wybór sukni, ale stwierdziła, że już coś wybrała i nie jest to banalna kiecka. No i oczywiście zero alkoholu i taniec ograniczony do minimum, ale to nic-i tak będzie genialnie, bo z moją miłością.
-Aaaaaa! - usłyszałem przerażony krzyk Klaudii. Zmroził mi krew.
-Co jest? - przestraszony wpadłem do sypialni.
-Wody mi odeszły!
-A gdzie poszły?
-Idioto! Ja rodzę! - skrzywiła się - Musimy jechać do szpitala! Szybko.
-A jakieś rzeczy? - biegałem zdezorientowany po pokoju.
-W szafie. Och pospiesz się! - ponaglała. Po znalezieniu torby 

pomogłem jej wstać i poszliśmy do samochodu. Potem w szaleńczym tempie pojechaliśmy do szpitala - po drodze złamałem chyba wszystkie możliwe przepisy, ale nawet to się nie liczyło. Priorytetem był dojazd na czas. Gdy już byliśmy na miejscu od razu zabrali ją w odpowiedni sektor budynku. Nie chciałem jej towarzyszyć, bo mimo tego, że jestem twardy czegoś takiego bym nie wytrzymał. Stałem pod drzwiami porodówki i słyszałem jak dziewczyna krzyczy. Wiedziałem, że jest najlepszych rękach, ale i tak stres mnie zżerał, bo jakieś ryzyko zawsze jest. W takiej sytuacji nie pozostało mi nic innego jak czekać. Zacząłem krążyć po korytarzu z jednego końca w drugi. Nie usiedziałbym wiedząc, że ona tam cierpi.

*3 godziny później*

W chwili gdy już zacząłem się na poważnie martwić ktoś lekko popchnął drzwi. Ujrzałem lekarza, który niezwłocznie podszedł do mnie.
-Gratulacje! Zdrowy syn! - uścisnął moją dłoń.
-Syn?! Miała być córka. - szczerze mówiąc zaskoczyła mnie ta wiadomość.
-Chłopiec panie Robercie. Są w sali numer 18. - posłał mi uśmiech i poszedł wypełniać resztę swoich obowiązków. Poszedłem w odpowiednie miejsce i uchyliłem drzwi. Na łóżku leżała moja narzeczona, ale łóżeczko stojące obok było puste.
-I jak? - usiadłem obok i złapałem jej dłoń. Z mokrego od wysiłku czoła lekko zgarnąłem kosmyk włosów.
-Świetnie się czuję chociaż bardzo się zmęczyłam. Nigdy więcej - mimo wszystko na malinowych ustach zagościł uśmiech.
-Ale jak to kochanie? A córeczka?
-Wywinął nam numer nie? - pokręciła głową z rozbawieniem - nawet ginekolog nie chciał uwierzyć, że na USG była córka, a tu nagle syn.
-To nic, będzie piłkarz. A gdzie on jest?
-Na badaniach - poinformowała - zaraz Go przyniosą. Ma woski i oczy po tobie.
-To dobrze. Kocham Cię i dziękuję - pocałowałem ją.
-Ja też cię kocham - objęła mnie.

-Rzeczywiście jest bardzo podobny - stwierdziłem trzymając syna w ramionach. - kiedyś będzie wyrywał najlepsze laski jak tatuś - puściłem oczko jego mamie.
-Z pewnością. Mówiłeś wszystkim?
-Zaraz to zrobię - położyłem malutkiego do łóżeczka i wziąłem telefon. Z dłoni utworzyliśmy wspólnie z Klaudią serce, którego środek wypełniały nóżki chłopca


Wrzuciłem fotkę na wszystkie oficjalne profile  z podpisem Kilka dni wcześniej niż się spodziewaliśmy. Witaj na świecie Niespodzianko ♥. Celowo nie wpisałem płci- zobaczymy ile osób się na to złapie. Oczywiście w kilka sekund pojawiły się polubienia i komentarze, a przyjaciele zaczęli dzwonić i pytać jak świeżo upieczeni rodzice i dzidziuś.
W życiu nie byłem tak szczęśliwy jak dziś. Miałem przy sobie ukochaną kobietę i synka. Nigdy nie pomyślałbym, że tyle dobrego mnie spotka - w końcu jestem zwykłym facetem, który mimo wszystko lekko się pogubił-  a jednak cuda się zdarzają! Spojrzałem na rozpromienioną dziewczynę i już wiedziałem, że mam wszystko czego pragnąłem. Odnalazłem swoje miejsce na ziemi.

Baby boom w Borussi?
 W dniu 10 czerwca rodzicami zostali Robert Lewandowski i Klaudia Weksler, czyli najbardziej dobrana para w całej Bundeslidze. Płeć nie jest jeszcze znana, ale prawdopodobnie doczekali się córki. Rodzicom życzymy wiele radości i sukcesów w wychowywaniu dziecka.
Wcześniej drugą pociechę urodziła Agata Błaszczykowska, a ze wstępnych ustaleń wynika, że w ciąży są również Ewa Piszczek oraz Anna Stachurska, która jest obecną partnerką Marco Reusa. Informacje nie są potwierdzone.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

*South Blunt System - Na koniec świata.

5 KOMENTARZY = NOWY POST! :)

Kontynuujemy zabawę :). Na dziś wybrałam nr 6, czyli Svena Bendera.
1)Urodził się 27 kwietnia 1989 r.  w Rosenheim.
2)Występuje na pozycji środkowego pomocnika.
3)Jego brat bliźniak -Lars- gra w Bayernie Leverkusen.
4)Sven rozpoczął karierę w wieku 4 lat w klubie TSV Brannenburg.
5)W Bundeslidze zadebiutował 18 grudnia 2006 r.
6) Latem 2009 r. podpisał kontrakt z Borussią Dortmund.
7)Partnerką Svena jest Simone Dettendorfer.

Moja opinia: Trudno określić co o nim myślę, bo niezbyt często cokolwiek o nim słychać. Z pozoru wydaje się miłym chłopakiem :) Oceniam Go na 4,5 z 5 :)
Skala 1-5 :)


sobota, 4 października 2014

Rozdział 43 :)

*3 dni później*


Nie spałam całą noc,bo mała za bardzo dawała o sobie znać. Nawet przemknęło mi przez myśl, że czeka Ją kariera piłkarska. Gdy wreszcie się troszkę uspokoiła poszłam do kuchni przygotować jakieś śniadanie. Rozstawiałam talerze na stole i wtedy dziecko kopnęło tak mocno, że aż zabrakło mi tchu. Oparłam się ręką o blat i przejechałam ręką po brzuchu mówiąc
-Spokojnie kochanie to jeszcze nie pora. Nie dokuczaj mamusi - dostawiłam jeszcze naleśniki z owocami i bitą śmietaną.



-Hej skarbie  w pomieszczeniu pojawił się napastnik w samych bokserkach, po krótkim pocałunku zajął miejsce przy stole i zabrał się za konsumowanie - wyspałaś się? - zagadnął z pełnymi ustami.
-Nie. Będziesz miał konkurencję - nie przestawałam podziwiać jego wyrzeźbionego torsu.
-Aż tak bardzo dała popalić?
-Daj spokój. Ała - znowu się poruszyła.
-Mogę?  - obszedł stół i stanął przede mną.
-Jeśli to ma pomóc - usiadłam przodem i przyglądałam się klęczącemu obok narzeczonemu. Delikatnie podwinął bluzkę, objął brzuch i zaczął przemawiać
-Bądź spokojna szkrabie. Już niedługo jak będziesz z nami to pogramy w piłkę, ale teraz daj odetchnąć mamusi. Kocham Cię - pocałował okolice pępka.

-Panie Robercie co będziemy dziś robić? - wyszłam na taras i oparłam się o barierkę.
-Nie wiem. A na co Pani ma ochotę?
-Spać bym chciała iść.
-To chodź. Opowiem Ci bajkę - pociągnął mnie za rękę w stronę jednej z sypialni znajdujących się na dole.
-Obejdzie się bez - położyłam się na łóżku i podciągnęłam koc pod brodę.
-To poleżę tutaj aż zaśniesz a potem sobie pójdę za zakupy.
-Okej - zamknęłam oczy i odpłynęłam.
W pewnym momencie otworzyłam powieki i stwierdziłam, że znajduję się w sypialni Marco. Tylko skąd ja się tu wzięłam? Rozejrzałam się - moje ubrania leżały obok łóżka, na szafie i kloszu lampy stojącej w rogu. Reus dziwnie się mi przyglądał.
-Co ja tu robię?
-No kochanie nie pamiętasz? Jesteśmy parą - oznajmił spokojnie i kciukiem narysował kilka kółek na moich nagich plecach. Skrzywiłam się.
-Co Ty gadasz? Ja jestem z Robertem! Spodziewamy si dziecka! - krzyknęłam.
-Cyba coś Ci się śniło - stwierdził delikatnie całując mnie w usta.
-Uspokój się do cholery! Puść mnie. Ja chcę stąd wyjść - zażądałam stanowczo.
-Nie wygłupiaj się, jeszcze nie skończyliśmy - stawał się coraz bardziej nachalny . Szarpnęłam się i w tym momencie poczułam jakby ktoś próbował mnie obudzić. Uchyliłam powieki i zobaczyłam twarz Lewego.
-Jak dobrze, że to Ty - rzuciłam mu się na szyję - Kocham Cię. Jesteś cudowny.
-Stało się coś/? - zapytał zdezorientowany, ale odwzajemniał każdą czułość.
-Miałam koszmar, okropny koszmar - usiadłam na krześle. - Kupiłeś mi coś? - mój ton głosu przybrał inną barwę.
-Chodź do kuchni to Ci pokażę - puścił mi oczko.
-Kusisz - stwierdziłam schodząc za nim po schodach.
-Popatrz co mam dla mojej ukochanej - wskazał na stół na tarasie.



-Kiedy to przygotowałeś? - usiadłam na podsuniętym krzesełku.
-Jak spałaś.
-Mmmmm apetycznie pachnie...
-I tak będzie smakować - podał mi widelec i mogliśmy spokojnie rozpocząć ucztę.

Późnym wieczorem stanęłam przy kuchennym oknie i zza firanki zerknęłam na dom klubowej 11. Cały czas miałam przeczucie, że sen był proroczy albo zawierał w sobie ostrzeżenie. Tylko po co? Kocham Roberta, a on mnie, za kilka dni bierzemy ślub, później urodzi się nasze pierwsze dziecko. Może jest coś o czym nie wiem... Niemożliwe - już zaczynam wariować, a wszystko przez głupie marzenie senne.
Odkąd Marco i Anka zostali 'parą', a ona wprowadziła się naprzeciw nas jestem pełna obaw, że znowu okręci sobie- bądź co bądź- MOJEGO Roberta wokół palca i wszystko się rozsypie. Widzę jak codziennie wychodzi na poranny i wieczorny trening zawsze ubrana w strój, który idealnie eksponuje umięśnione nogi, ręce, brzuch. Widzę jak się klei do blondyna żeby pokazać swoją wyższość i to że jak zawsze ona jest lepsza i ważniejsza niż jakaś tam podrzędna fotograf z Wrocławia. Postawiłam sobie za cel, że po porodzie biorę się za siebie i to Stachurska będzie miała czego mi zazdrościć. Już ja jej pokażę! Z takim  nastawieniem udałam się do sypialni.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hej :) Jak Wam się podoba?

5 KOMENTARZY = NOWY POST!

p.s. na następny rozdział szykuję niezłe 'bum'... Będzie ciekawie ^^

Liczę na opinie :)

Życzę udanego tygodnia :*

Postanowiłam pisać po każdym rozdziale (w miarę możliwości) coś o wybranym zawodniku BVB. Dzisiaj będzie to nasz nr 1, czyli niezastąpiony Roman Weidenfeller
1) Urodził si 6 sierpnia 1980 r. w Diez.
2) Swoją karierę rozpoczął w Sportfreunde Eisbachtal.
3) W Borussi gra od 2002 r.
4) Ciekawostką jest, że na początku sezonu 2007/2008 musiał pauzować w 3 spotkaniach i zapacić 10 tys. euro kary za rasistowskie okrzyki pod adresem czarnoskórego napastnika Schalke 04 Gelsenkirchen.
5) W maju 2013 przedłużył swój kontrakt do 2016 r.
6) Jego narzeczoną jest Lisa Rossenbach.
7) SUKCESY:
-Reprezentacyjne: Mistrzostwa Świata 2014 r -złoto.
-Klubowe: Mistrzostwo Niemiec w sezonach 2010/2011 i 2011/2012
                  Puchar Niemiec 20011/2012
                  finalista Pucharu Niemiec 2007/2008
                  Superpuchar Niemiec 2013 i nieoficjalnie 2008
                  finalista Ligi Mistrzów 2013.
-Indywidualne: Bramkarz Ligi Mistrzów 2012/2013
                          Gracz miesiąca (marzec 2005 i maj 2005)
                           Drużyna roku -2011 (Borussia Dortmund)

MOJA OPINIA: Ogólnie Roman jest świetnym bramkarzem i dość miłym facetem chociaż czasami na niewyparzony język. Oceniam go na 5. A Wy? Skala 1-5.:)
Zapraszam do udziału w zabawie ;P



piątek, 26 września 2014

Rozdział 42 :)

*Następnego dnia*
*Klaudia.

Czuję się bardzo dobrze, dlatego postanowiłam pójść z Robertem na trening. Niestety zdjęć nie mogę robić, bo Jürgen mi zabronił, ale patrzeć mi nie zakaże. Szkoda tylko, że zupełnie w nic się nie mieszczę. Wszystko za ciasne! I właśnie dlatego nie chciałam zajść w ciążę. Pociesza mnie fakt, że już niedługo urodzę, a potem postaram się jak najszybciej wrócić do formy.
-Idziesz w bieliźnie? - zapytał patrząc jak w majtkach i staniku paraduję po domu.
-Co Ty na głowę upadłeś? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
-Może Ci coś pożyczyć?
-Zabawne wiesz - sarknęłam zakładając odpowiedni zestaw



Następnie skończyłam śniadanie i mogliśmy wychodzić.
-Co Ty taka zła? Zrobiłem coś źle?
-Zapytał idealny pod każdym względem Robert Lewandowski - wsiadłam do samochodu i poczekałam z dalszą częścią wypowiedzi aż zajmie miejsce obok mnie - To wszystko przez ciągłe wahania nastrojów.
-Rozumiem. Kocham Cię bardzo z wahaniami czy bez - cmoknął mnie w policzek.
-Ja też. Mogę na Ciebie poczekać obok szatni? - zrobiłam oczka niczym Kotek ze Shreka.
-Nie jestem w stanie Ci odmówić - uśmiechnął się otwierając drzwiczki od auta; dość szybko dojechaliśmy na miejsce.
Napastnik szybko się przebrał i razem udaliśmy się na murawę Trener kazał mi usiąść w takim miejscu żeby w razie czego nie uderzyła mnie piłka. Wszyscy chłopcy przywitali mnie bardzo ciepło, tylko Marco miał to typowo gdzieś. Zdawało mi się, że od tamtego czasu bardzo zmężniał i zrobił się jeszcze przystojniejszy. A te jego mięśnie! - marzenie... Odwróciłam wzrok od podziwiania mojego byłego, bo jeszcze ktoś coś pomyśli i wtedy będzie wtopa.
-Kiedy masz termin? - dosiadła się do mnie jak zwykle gustownie ubrana Ewa


-Niby trzy tygodnie, ale czuję, że dużo wcześniej - przytuliłam przyjaciółkę.
-Dobrze, że z Nami znowu jesteś - uśmiechnęła się - Idę po resztę - oddaliła się na chwilę i wróciła w towarzystwie Agi, Riri, Cathy, Sily, Tugby oraz Lisy. Powitaniu towarzyszyły łzy każdej z nas i dziwne spojrzenia piłkarzy. No tak - w końcu nie za każdym razem, gdy się witamy ronimy słone krople. Umówiłam się z nimi na wieczór panieński w niedzielę. Z tego wszystkiego zapomniałam o ślubie, który jest dokładnie a 8 dni, czyli 15 czerwca. Muszę porozmawiać o tym z Lewym. Trzeba jeszcze dopiąć kilka rzeczy.
-Słuchaj mogę Cię prosić na bok? - nagle w naszym gronie pojawiła się Magdalena.
-Mów mów - odeszłyśmy kawałek.
-Nie mogę Cię tak oszukiwać. Jesteś zbyt porządna i za bardzo kochasz Roberta.
-O czym Ty mówisz? - zupełnie nie złapałam kontekstu jej wypowiedzi.
-Anka chciała żebym rozbiła Wasz związek, ale ja tak nie mogę. Nie jestem też Twoją siostrą. Przepraszam - zaczęła płakać.
-Spokojnie. Najważniejsze, że się przyznałaś. Dobrą decyzją w tej sytuacji byłby wyjazd. Stachurska nie musi o tym wiedzieć.
-Nie będę miała gdzie zamieszkać - stwierdziła ocierając oczy rękawem od bluzy.
-Dam Ci klucze od mojego domu we Wrocławiu. Zadzwonię do koleżanki, która tam aktualnie mieszka i myślę, że już jutro możesz się wprowadzić - podałam jej pęk kluczy i namiary na Martynę.
-Dziękuję Klauduś - przytuliła mnie.
-Proszę. Myślę, że teraz będzie już tylko dobrze. Pa - pożegnałam Ją i  wróciłam do dziewcząt.
-Kto to był?
-Kolejny fortel Anny.
-Ta chyba nigdy nie da spokoju - skomentowała panna Woods.
-Nawet mi się nie chce o Niej myśleć. Jest głupia - skwitowałam.
-No wiesz z blondynki brunetki nie zrobisz - zaczęły się nabijać z przefarbowanych włosów karateczki.
-Tak to jest w tym świecie, że są ludzie i parapety...
-No ale żeby się klamką urodzić?! - przerwałam Agacie i wszystkie śmiałyśmy się jeszcze bardziej.
-Hey girls! Idziemy! - zawołali nasi partnerzy.

-Co Ty masz taki dobry humor? - napastnik wszedł do kuchni dzierżąc w rękach brudne kubki i talerze.
-Tak jakoś - wzruszyłam ramionami. - Idziemy na spacer?
-O 22? Nie za późno?
-Eee tam. Dawaj chodź! - pociągnęłam Go za rękę. Kilkanaście sekund później wyszliśmy na ulicę i szliśmy przed siebie w ciszy, ale nie jakiejś niezręcznej tylko przyjemnej. Trzymaliśmy się za ręce. Było świetnie i romantycznie, czyli tak jak lubię.
-Czy zawsze może być tak jak teraz? - zatrzymaliśmy się niedaleko mostu.
-Jak?
-Idealnie.
-Może tylko musimy temu troszeczkę pomóc - uśmiechnął się i złożył na moich ustach namiętny pocałunek.
-Uwielbiam gdy tak robisz - odkleiłam się od Niego.
-A ja uwielbiam Twoje szalone pomysły i całować Twoje malinowe usta - dodał swoje 'pięć groszy' i ruszyliśmy w drogę powrotną. Jak zwykle lazł za nami paparazzi fotografujący każdy najmniejszy ruch, ale nie chcąc martwić narzeczonego swym odkryciem, zachowałam je dla siebie.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witam w ten zimny wrześniowy wieczorek! :)
Trzymajcie rozdzialik, liczę na szczere opinie. Od razu zaznaczam, że nie wiem kiedy następny. Pozdrawiam :*

5 KOMENTARZY =NOWY POST!
:)

♥♥♥♥

wtorek, 16 września 2014

Rozdział 41 :)

Gdy przyjdą ciężkie chwile, pamiętaj jestem obok.
Rozwiniemy skrzydła i wzbijemy się wysoko,
tam nikt nie będzie stał na naszej drodze.
Pomiędzy gwiazdami zamieszkamy na dobre,
Niebo naszym domem i teraźniejszością.
Obłoki naszą własnością na całą wieczność..*

*Tydzień później*
*Klaudia.

Jeszcze kilkanaście dni wcześniej nie przypuszczałam, że będzie Go stać na takie poświęcenie. Gdy ja byłam we Wrocławiu, a On tu- w naszym domu- w Dortmundzie oboje tęskniliśmy, a życie przepływało nam przez palce. Jednak teraz jesteśmy razem i myślę, że już nic nas nie rozdzieli.
Właśnie dziś idziemy na ostatnie USG, na którym poznamy ostateczny termin porodu i ustalimy wszystkie formalności. Trochę się denerwuje, ale jakoś to będzie.
-Kicia gotowa jesteś? - Robert stanął obok mnie i przejechał wierzchem dłoni wzdłuż całego ramienia.
-Tak tak - podałam  mu dłoń i poszliśmy do garażu. Kilka minut później jechaliśmy do Kliniki Ginekologiczno-Położniczej.
-Nie denerwuj się - czyżby zauważył? Niemożliwe, bo umiem kryć swoje emocje lepiej niż niejedna aktorka.
-Jestem spokojna, tylko tak się zastanawiam...
-Nad czym? - przerwał mi i korzystając z tego, że stoimy na czerwonym pocałował w policzek.
-Czy Ty mnie jeszcze kochasz?
-Głupie pytanie - pokręcił głową - Najbardziej na świecie! - uśmiechnął się i ruszył.
-Ja Ciebie też.

*Dwie godziny później*
*Oczami narratora.

-USG potwierdziło, że dziecko rozwija się prawidłowo. Poród najpóźniej za trzy tygodnie - poinformowała kobieta w białym kitlu. - No to co widzimy się na porodówce - poprawiła okulary i z uśmiechem odprowadziła ich do drzwi.
-Dziękujemy bardzo - pożegnali się. Gdy wyszli przed budynek obok auta, na krawężniku, siedziała jakaś młoda dziewczyna


-Przepraszam, szukasz czegoś? - szatynka podeszła do niej.
-Właściwie to szukam Ciebie - blondynka stanęła obok zaskoczonej ciężarnej dziewczyny.
-W czym mogę Ci pomóc?
-Chodzi o to, że - spojrzała na oczekującą wyjaśnień parę - Jestem Twoją siostrą.
-To niemożliwe. Nie miałam żadnego rodzeństwa, a moi rodzice zginęli w wypadku samochodowym 15 lat temu.
-Przykro o tym mówić, ale Twój tata miał kochankę. Była moją mamą i nazywała się Nina Wolańska.
-Kłamiesz! - Klaudia usiadła na ławce i zaczęła głęboko i relaksująco oddychać.
-Skarbie spokojnie - Lewandowski gładził narzeczoną po plecach i poprowadził w stronę auta - Siadaj z tyłu - zwrócił się do ,,siostry'' panny Weksler - Szykuje się poważna rozmowa.

*Wieczorem.

-Czyli to jednak prawda - stwierdziła 23-latka.
-Chciałam już dawno podejść, ale nie miałam odwagi.
-Już dobrze - dziewczyny przytuliły się i chwilę później blondynka opuściła dom. Okazało się, że mieszka kilka ulic dalej.
-Mam złe przeczucia. Ona coś knuje - napastnik polskiej reprezentacji nie miał zaufania do Magdaleny.
-Eee tam wszędzie widzisz spiski - machnęła ręką - Wyluzuj skarbie. 
-Obyś miała rację - nie chciał rozpoczynać kłótni i poszedł do łazienki zostawiając przyszłą żonę sam na sam z myślami.

*Magdalena*

-Słuchaj Ona serio jest naiwna. Miałaś rację, Aniu - zaraz po opuszczeniu domu pary zadzwoniłam do przyjaciółki.
-A widzisz! Teraz tylko musisz doprowadzić do tego żeby się z Tobą przespał. Ta idiotka wtedy Go na pewno zostawi, a ja będę mieć pole do popisu. - brunetka szczebiotała w słuchawkę.
-Od jutra mam zaczynać?
-Pojutrze. Idź do nich do domu, a dalej wiesz co masz robić. Papa - rozłączyła się.
Nie wiem czy dobrze robię, ale Anka wydaje się taka zakochana. Klaudia rozwaliła jej małżeństwo, a ja chcę pomóc w odzyskaniu męża karateczki, bo w końcu mam u niej dług wdzięczności. Swoją drogą Robert jest bardzo przystojny tylko zbyt zapatrzony w tą laskę. Nie z takimi sobie radziłam - mam na Niego pewien plan. Na 100% mi ulegnie.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
* Cytat pochodzi z Peter - Musisz być przy mnie.

Nie było 6 komentarzy, ale dodaję kolejny post, bo jestem bardzo ciekawa waszych odczuć. :)
Miałam nie komplikować, ale nie byłabym sobą gdybym czegoś nie wprowadziła.
I nie bijcie ! :D
Pozdrawiam :*

5 KOMENTARZY = NOWY POST!