Zanim odejdę, nim odejdę stąd
chwyć za rękę mnie złap za rękę mą,
pójdziemy razem tam-
chaos nigdy nas nie obejmie...
*Kilka miesięcy później (22.03.2015)*
Przez ostatni czas niewiele się zmieniło. No może tylko tyle, że jestem w ciąży. Robert chodzi uradowany jak mało kto i bardzo się stara ułatwić mi codzienne funkcjonowanie. Muszę dodać, że poprzednią ciążę znosiłam w sumie bez komplikacji, ale teraz nie ma dnia żebym nie czuła się źle. Cały czas wszystko mnie boli i jest mi niedobrze, Jednak przy pomocy męża wszystko staje się łatwiejsze. Jedyne czego jestem obecnie pewna to jego miłość. Przysięgał przed Bogiem, że mnie nigdy nie opuści i słowa dotrzymuje. Z każdym dniem kochamy się coraz bardziej.
Będąc w taki związku uświadamiasz sobie, że nie zależy Ci tylko na własnym szczęściu, ale także twojej drugiej połówki. Tak było w naszym przypadku.
Siedziałam właśnie w salonie czytając ,,50 twarzy Greya''. Powieść bardzo mnie wciągnęła, ale i tak co jakiś czas odrywałam wzrok od kartek aby spojrzeć na Marcina i zegar stojący na szafce. Czekałam na męża. Musiałam też pilnować godziny stałych posiłków żeby moje dziecko nie było głodne. Z lektury wyrwał mnie dzwonek telefonu.
-Tak? - odebrałam nie patrząc na wyświetlacz.
-Pani Klaudia Lewandowska? - usłyszałam miły męski głos.
-Przy telefonie. O co chodzi?
-Ja jestem młodszy aspirant Marc Körner. Pani mąż...
-Co z nim ? - przerwałam przerażona.
-Nie żyje. Zginął w wypadku samochodowym dziś o 12:00 - machinalnie spojrzałam na zegar. Wskazywał 14:00.
-Co?! To niemożliwe! Niech pan powie, że to fatalna pomyłka! - zaczęłam płakać.
-Przykro mi. Przyjadę po panią za pół godziny. Musimy pojechać do szpitala - rozłączył się. Mimo iż byłam załamana i czułam się okropnie to musiałam skombinować jakąś opiekę dla młodego. Zadzwoniłam do Agaty, która już po chwili była u mnie. Chwilę potem przybył policjant. Pojechałam wraz z nim do przyszpitalnej kostnicy w celu identyfikacji zwłok. Było mi bardzo niedobrze, bolał mnie brzuch i wszystkie inne części ciała. W ciszy udaliśmy się w wyznaczone miejsce. Lekko podniosłam prześcieradło i o mało co nie zemdlałam. Robert był cały siny i miał liczne zadrapania. Tak bardzo chciałam zobaczyć tam kogoś innego. Mężczyzna w białym kitlu podał mi list, który przy nim znalazł. Postanowiłam przeczytać go w domu.
-Mógłby pan wyjść? Chciałam się pożegnać - zapytałam trzymając rękę męża.
-5 minut - skinęłam głową.
-No i co narobiłeś? Obiecałeś, że będziesz przy mnie do końca i nigdy nie zostawisz. Pomyślałeś o dzieciach? Po co tak szybko jechałeś? - wyrzuciłam z siebie wszystkie pytania - No tak teraz nawet mi nie odpowiesz. Zawsze będę Cię kochać. Nigdy o tobie nie zapomnę. Byłeś i będziesz dla mnie najważniejszy - złożyłam na zimnych ustach bruneta ostatni pocałunek. Wraz z lekarzem, który akurat wszedł do pomieszczenia, wyszłam z budynku. Musiałam jeszcze wszystko zorganizować, powiadomić rodzinę i przyjaciół.
Kilka dni później odbył się pogrzeb. Przyjechali wszyscy. Żegnali nie tylko doskonałego piłkarza, ale wspaniałego człowieka, Ja żegnałam miłość mojego życia. Nie chciałam nawet myśleć jak dam sobie radę bez niego. Cały czas byłam pewna, że to sen i zaraz się z niego wybudzę.
Najbardziej jednak dobił mnie list. Po jego treści wywnioskowałam, że przeczuwał śmierć. Tylko dlaczego mnie nie ostrzegł? Czy to wszystko musi tak cholernie boleć?
Cześć Kochanie. Jeśli czytasz ten list to znaczy, że jednak miałem rację. Ktoś chce mnie zabić. Czuję to już od dawna, ale nie chcę Cię martwić. Gdy otrzymasz tę kartkę ja już dawno będę martwy. Proszę Cię tylko o jedno - znajdź dla Dzieci kogoś, kto będzie godny nosić miano Ich ojca. Nie będę miał Ci za złe jeśli się z kimś zwiążesz. Pamiętaj, że będę się Tobą opiekował i czuwał nad Wami. Kocham Cię całym sercem. Twój na zawsze - Robert.
~Nawet śmierć Nas nie rozłączy.~
Robert Lewandowski 21.08.1988-22.03.2015 [*]
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hej kochani! :)
To już ostatni rozdział. Jeszcze tylko epilog i kończymy.
Wiem, że jestem niedobra i w ogóle, ale tak miało być od początku. Uśmierciłam Roberta, ale Wy nie zabijcie za to mnie. Chociaż jestem pewna, że będziecie oburzeni.
5 KOMENTARZY=EPILOG!.
Nie wieżę. Planowałaś to od początku. Boże.. Tak mi szkoda tego opowiadania, że już koniec. ;( ;**
OdpowiedzUsuńHmmm, wybacz nie płakałam, ale zrobiło mi się bardzo bardzo żal Klaudii, że tak postąpiła. (Teraz muszę zmienić wszystko w moich rozdziałach, ale to jeszcze )
OdpowiedzUsuńTak więc ( mój kot sb sapie:D ) rozdział świetny jak zawsze :) tylko szkoda, że już koniec jestem ckw co będzie w epilogu. I ludzie komentujcie jej bo ja chcę szybko przeczytać jej epilog:-D
Nie, że źle postąpiła tylko, że została sama
Usuńcooooo????? mój Robercik nieeeee
OdpowiedzUsuńWszystko straciło sens
W sumie nie mam CI za złe. Mogłaś jedynie napisać to trochę lepiej, żeby targały nami emocje, łzy itp. Bo nie wiem jak u innych, ale u mnie prócz zdziwienia nie pojawiło się nic więcej.
OdpowiedzUsuńOgólnie jest dobrze, nawet bardzo. Podobał mi się rozdział, całe opowiadanie strasznie mnie wciągnęło. Tylko ten wątek z listem lekko naciągany.
Ale czekam na epilog;))
A w wolnej chwili zapraszam do siebie, opowiadanie o Bartrze ♥
http://tot-el-camp-es-un-clam.blogspot.com/
Całuję!
suenos;**