środa, 10 grudnia 2014

Epilog + kilka słów :)

*10 lat później*


W sumie przez taki okres czasu dużo powinno ulec zmianie. Może u innych tak lecz w moim życiu nadal jest tak samo. Od śmierci męża z nikim się nie związałam, bo jestem pewna, że już nigdy z nikim nie będę taka szczęśliwa jak z nim. Codziennie oglądam zdjęcia, myślę jakby to było gdyby żył. Często śni mi się jego uśmiech lub jakaś śmieszna sytuacja z naszego dość krótkiego małżeństwa.
W lipcu urodziłam dziewczynkę, której dałam na imię Natalia. Obecnie ma ona 10 lat, a Marcin prawie 12. Tworzymy fajną rodzinkę. Dzieci są wesołe, bawią się, często pytają o tatę. Pokazuję im wtedy różne artykuły, opowiadam o nim. Na cmentarzu jesteśmy codziennie tak samo jak reszta drużyny oraz osób, które go znały i szanowały. Zawsze przynoszę mu czerwoną różę symbolizującą moją miłość. Dokładnie rok po tragicznym wypadku dowiedziałam się, że to Anna przyczyniła się do jego śmierci. Przecięła jakieś przewody w aucie i Robert nie miał najmniejszych szans na przeżycie. Gdyby to ode mnie zależało zrobiłabym jej tak samo jak ona Lewandowskiemu. Nie mogę zrozumieć dlaczego pozbawiła moje życie sensu. Przecież nic jej nie zrobiliśmy.
Muszę przyznać, że początkowo byłam bardzo załamana, ale teraz jest lepiej. Wydałam książkę ,,Klaudia Lewandowska, czyli jak walczyć o swoje marzenia", w której opowiedziałam całą historię o mnie i związku z Robertem oraz poradnik ,,Być sexy po ciąży''. Druga lektura powstała dlatego że prowadzę klub fitness i staram się doradzać różnym osobom w dobraniu ćwiczeń i diety. Może stałam się niezależna, ale tylko dzięki Robertowi. On mnie tego nauczył. Myślę, że byłby ze mnie dumny.

Marco ma żonę Gosię, która jest córką Kloppa i moją najlepszą przyjaciółką. Mają córkę Nadię oraz syna Chrisa. Reus zajmuje szkoleniem dortmundzkich siatkarek.

Agata i Kuba oraz Łukasz i Ewa mieszkają w Dortmundzie. Błaszczykowski jest trenerem Borussi, a Piszczek miejscowego klubu siatkarzy.

Mario ożenił się z Magdą. Mają śliczną córeczkę Sophie. Mieszkają w Monachium, gdzie Goetze trenuje Bayern. Utrzymujemy stały kontakt.

Niezastąpiony Jürgen, choć jest na emeryturze, często odwiedza swoich dawnych podopiecznych. Również ja staram się do niego regularnie wpadać Moje dzieci przepadają za nimi i nazywają jako swoich dziadków.

Lisa i Roman również są szczęśliwym małżeństwem i mają piękne bliźniaczki Ann i Caroline. 

Reszta piłkarzy prowadzi w miarę spokojne życie. Część trenuje różne drużyny, a część wycofała się ze sportowej areny i wykonuje inne zawody.

*Maybe this story over, but Claudia learned  from Robert that is always worth fighting for their own and do not pay attention to others.
Enjoy every moments as if it was to be last in your life*

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
*Może i ta historia się skończyła, ale Klaudia nauczyła się od Roberta, że zawsze warto walczyć o swoje i nie zwracać uwagi na innych.
Ciesz się każdą chwilą tak jakby miała być ostatnią w twoim życiu*

Pocisnęłam moim poprawnym angielskim na koniec xD Nie śmiejcie się jak jest jakiś błąd :)

To już koniec! :)
1- Pierwsze co to bardzo dziękuję Wszystkim, którzy tworzyli tego bloga - komentatorom, obserwatorom i tym którzy dawali 1+. To dzięki Wam wszystko poszło po mojej myśli. Jesteście najlepszą motywacją i najbardziej oddanymi czytelnikami jakich kiedykolwiek miałam. KOCHAM WAS! ♥ :*
2-Dziękuję za ponad 13 tysięcy wyświetleń. To duże osiągnięcie i nawet nie spodziewałam się, że blog zyska taką popularność. A 11 obserwatorów zupełnie mnie zaskoczyło :)
3-Dziwnie się czuję kończąc to opowiadanie, bo było ona częścią mnie. Tak się wkręciłam w tą historię, że przeżywałam wszystko podwójnie wraz z główną bohaterką.
4- Jeśli chodzi o historię Wojtka i Leny (przypominam, że musiałam tamtego bloga zawiesić) postaram się możliwie szybko do niej wrócić. Dam tutaj jeszcze znać :)
Żegnam się z Wami na krótko :) Do napisania,
Gosia.

wtorek, 9 grudnia 2014

Rozdział 49 :)

Zanim odejdę, nim odejdę stąd
chwyć za rękę mnie złap za rękę mą,
pójdziemy razem tam-
chaos nigdy nas nie obejmie...

*Kilka miesięcy później (22.03.2015)*

Przez ostatni czas niewiele się zmieniło. No może tylko tyle, że jestem w ciąży. Robert chodzi uradowany jak mało kto i bardzo się stara ułatwić mi codzienne funkcjonowanie. Muszę dodać, że poprzednią ciążę znosiłam w sumie bez komplikacji, ale teraz nie ma dnia żebym nie czuła się źle. Cały czas wszystko mnie boli i jest mi niedobrze, Jednak przy pomocy męża wszystko staje się łatwiejsze. Jedyne czego jestem obecnie pewna to jego miłość. Przysięgał przed Bogiem, że mnie nigdy nie opuści i słowa dotrzymuje. Z każdym dniem kochamy się coraz bardziej.

Będąc w taki związku uświadamiasz sobie, że nie zależy Ci tylko na własnym szczęściu, ale także twojej drugiej połówki. Tak było w naszym przypadku.
Siedziałam właśnie w salonie czytając ,,50 twarzy Greya''. Powieść bardzo mnie wciągnęła, ale i tak co jakiś czas odrywałam wzrok od kartek aby spojrzeć na Marcina i zegar stojący na szafce. Czekałam na męża. Musiałam też pilnować godziny stałych posiłków żeby moje dziecko nie było głodne. Z lektury wyrwał mnie dzwonek telefonu.
-Tak? - odebrałam nie patrząc na wyświetlacz.
-Pani Klaudia Lewandowska? - usłyszałam miły męski głos.
-Przy telefonie. O co chodzi?
-Ja jestem młodszy aspirant Marc Körner. Pani mąż...
-Co z nim ? - przerwałam przerażona.
-Nie żyje. Zginął w wypadku samochodowym dziś o 12:00 - machinalnie spojrzałam na zegar. Wskazywał 14:00.
-Co?! To niemożliwe! Niech pan powie, że to fatalna pomyłka! - zaczęłam płakać.
-Przykro mi. Przyjadę po panią za pół godziny. Musimy pojechać do szpitala  - rozłączył się. Mimo iż byłam załamana i czułam się okropnie to musiałam skombinować jakąś opiekę dla młodego. Zadzwoniłam do Agaty, która już po chwili była u mnie. Chwilę potem przybył policjant. Pojechałam wraz z nim do przyszpitalnej kostnicy w celu identyfikacji zwłok. Było mi bardzo niedobrze, bolał mnie brzuch i wszystkie inne części ciała. W ciszy udaliśmy się w wyznaczone miejsce. Lekko podniosłam prześcieradło i o mało co nie zemdlałam. Robert był cały siny i miał liczne zadrapania. Tak bardzo chciałam zobaczyć tam kogoś innego. Mężczyzna w białym kitlu podał mi list, który przy nim znalazł. Postanowiłam przeczytać go w domu.
-Mógłby pan wyjść? Chciałam się pożegnać - zapytałam trzymając rękę męża.
-5 minut - skinęłam głową.
-No i co narobiłeś? Obiecałeś, że będziesz przy mnie do końca i nigdy nie zostawisz. Pomyślałeś o dzieciach? Po co tak szybko jechałeś? - wyrzuciłam z siebie wszystkie pytania - No tak teraz nawet mi nie odpowiesz. Zawsze będę Cię kochać. Nigdy o tobie nie zapomnę. Byłeś i będziesz dla mnie najważniejszy - złożyłam na zimnych ustach bruneta ostatni pocałunek. Wraz z lekarzem, który akurat wszedł do pomieszczenia, wyszłam z budynku. Musiałam jeszcze wszystko zorganizować, powiadomić rodzinę i przyjaciół.
Kilka dni później odbył się pogrzeb. Przyjechali wszyscy. Żegnali nie tylko doskonałego piłkarza, ale wspaniałego człowieka, Ja żegnałam  miłość mojego życia. Nie chciałam nawet myśleć jak dam sobie radę bez niego. Cały czas byłam pewna, że to sen i zaraz się z niego wybudzę.
Najbardziej jednak dobił mnie list. Po jego treści wywnioskowałam, że przeczuwał śmierć. Tylko dlaczego mnie nie ostrzegł? Czy to wszystko musi tak cholernie boleć?

Cześć Kochanie. Jeśli czytasz ten list to znaczy, że jednak miałem rację. Ktoś chce mnie zabić. Czuję to już od dawna, ale nie chcę Cię martwić. Gdy otrzymasz tę kartkę ja już dawno będę martwy. Proszę Cię tylko o jedno - znajdź dla Dzieci kogoś, kto będzie godny nosić miano Ich ojca. Nie będę miał Ci za złe jeśli się z kimś zwiążesz. Pamiętaj, że będę się Tobą opiekował i czuwał nad Wami. Kocham Cię całym sercem. Twój na zawsze - Robert.




~Nawet śmierć Nas nie rozłączy.~


Robert Lewandowski 21.08.1988-22.03.2015 [*]
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hej kochani! :)
To już ostatni rozdział. Jeszcze tylko epilog i kończymy.
Wiem, że jestem niedobra i w ogóle, ale tak miało być od początku. Uśmierciłam Roberta, ale Wy  nie zabijcie za to mnie. Chociaż jestem pewna, że będziecie oburzeni.
5 KOMENTARZY=EPILOG!.

środa, 3 grudnia 2014

Rozdział 48 :)

*Klaudia.

Obudziliśmy się około 12 i po krótkim pożegnaniu z gośćmi pojechaliśmy do domu. W korytarzu czekały spakowane walizki, więc pozostało nam się ogarnąć, zjeść jakieś późne śniadanko i mogliśmy udać się na lotnisko.
-Żono wychodzimy - złapał moją dłoń, gdy tylko skończyłam wyjmować naczynia ze zmywarki. W przedpokoju chwycił walizki, a ja wzięłam torbę podręczną. Wsiedliśmy do taksówki i pojechaliśmy prosto na lotnisko. Na miejscu byliśmy po 15 minutach i od razu udaliśmy się na odprawę, a potem do odpowiedniego terminalu. W samolocie mój mąż musiał OBOWIĄZKOWO siedzieć przy oknie, bo inaczej nie czułby się komfortowo. Położyłam głowę na jego ramieniu i myślałam sobie o tym wszystkim. Jeszcze nigdy nie byłam taka szczęśliwa-wiedziałam, że już będzie okej, Teraz między nami jest o wiele lepiej niż było te kilka lat temu. Widocznie musieliśmy dojrzeć do tej miłości. Z uśmiechem na twarzy zasnęłam.
Kilka godzin później stanęliśmy przed hotelem. Było gorąco, nawet duszno, ale i tak mi się podobało. Zapomniałam dodać, że tu nadal była ta sama godzina, o której wylecieliśmy z Polski, czyli 16:30.
-To co robimy?  - położyłam się na łóżku.
-No wiesz co ja bym chciał skarbie - pocałował mnie.
-Czyli idziemy coś przekąsić i na plażę - wydostałam się spod niego i  zaczęłam się przygotowywać.
-Ta yhym - mruknął.
-Słucham?
-Jasne kotku. To bardzo dobry pomysł.
-I tak brzmi poprawna odpowiedź! - spakowałam do torby potrzebne rzeczy. W razie czego ubrałam się w bikini, a na nie zarzuciłam kolorową sukienkę


Gotowi wyszliśmy do restauracji na późny obiad składający się głównie z owoców morza. Następnie udaliśmy się na spacer po plaży. Trzymając się za ręce podążaliśmy po linii łączącej wodę z piaskiem. Przechodnie zatrzymywali się i pytali o coś, często prosili o autograf/zdjęcie, niekiedy tylko patrzyli. My sami zrobiliśmy kilkanaście fotek, które zamieścimy w naszym rodzinnym albumie. Może to i staroświeckie, ale wolimy kolekcjonować piękne wspomnienia zarówno w wersji papierowej jak i cyfrowej. Po długim romantycznym spacerze wróciliśmy do hotelu gdzie od razu po prysznicu położyłam się. Brunet również poszedł w moje ślady. Widać było, że trochę zmęczyłam go tą kilkugodzinną wędrówką.

*Następnego dnia*
Obudziliśmy się bladym świtem. Po porannej toalecie zeszliśmy do hotelowej stołówki na śniadanie. Zaraz potem jednomyślnie zdecydowaliśmy pójść się poopalać. Wybraliśmy całkiem fajne miejsce w niedalekim sąsiedztwie wody. Wokół było mało osób, ale powoli zmniejszał się teren niezajęty przez kogoś. Nasmarowaliśmy się wspólnie olejkiem. Zaczęłam się opalać, ale nawet przez zamknięte oczy czułam na sobie jakiś cień.
-Lewandowski won stąd - mruknęłam.
-Ja nic nie robię Lewandowska - otworzyłam jedno oko i ujrzałam nad sobą jakiegoś umięśnionego chłopaka. Na oko miał może 20 lat.
-Spadaj szczylu.
-Klaudia?
-Tak, a co?
-Żona tego słynnego Roberta? - zadał kolejne pytanie.
-Tak, a co?
-Mogę zrobić sobie z tobą zdjęcie?
-Nie. Później się będziesz chwalił, że masz fotę z prawie nagą żoną Lewego. Idź, bo mi zasłaniasz - stwierdziłam jednak natręt uparcie stał dalej.
-Nie rozumiesz jak Pani ładnie prosi żebyś dał jej spokój? - do akcji włączył się brunet. Ciekawa rozwoju wydarzeń uniosłam lekko powieki.
-Już dobra - odszedł wyraźnie niezadowolony.
-To kochanie wracamy do hotelu - Robert pozbierał wszystkie nasze rzeczy i chwycił moją dłoń.
-Z tobą nawet na koniec świata mój ty supermanie - pocałowałam go w policzek.

*2 dni później*
-Dobra spakuj walizkę. Ruszamy dalej - zakomunikował.
-Gdzie?
-Zobaczysz - wedle życzenia przygotowałam się do drogi. Mężczyzna wymeldował nas z hotelu i ruszyliśmy na lotnisko. Po jakimś czasie wylądowaliśmy gdzieś tylko nie wiedziałam co to za miejsce, bo miałam zasłonięte oczy.
-Daleko jeszcze? - zapytałam po dość długiej wędrówce.
-W sumie to już - rozwiązał opaskę i wreszcie ujrzałam cel eskapady.
-Jak tu romantycznie wieczorem - zachwyciłam się.
-W końcu skarbie jesteśmy w mieście zakochanych - zwrócił moją uwagę na stojącą nieopodal wieżę Eiffla.
-Kocham Cię - przytuliłam go.
-Ja ciebie bardziej - pocałował mnie. Teraz to już muszę przyznać, że drugiej tak szczęśliwej kobiety to chyba nie ma na całym świecie.


Tam gdzie nikt nas już nie znajdzie,
będziesz patrzył tylko na mnie,
pójdę z Tobą na piechotę-jeśli masz na to ochotę.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witam ! :)
Powoli zbliżamy się do końca opowiadania. Myślę, że ten rozdział się Wam spodoba. To co 5 KOMENTARZY i daję następny.:)