niedziela, 3 sierpnia 2014

Rozdział 30 :)

Życie to taki dziwny teatr, gdzie tragedia miesza się z farsą,
scenariusz piszą sami aktorzy
i nigdy nie wiadomo kiedy otworzy się zapadnia.



*Tydzień później.
*Robert*

To właśnie dziś jest dzień pogrzebu Mario. Na uroczystość zjechała się cała rodzina, przyjaciele, znajomi, członkowie zarządu Bayernu i Borussii. Wszyscy tak samo smutni, nieobecni duchem... Ja również mimo tych kilku dni od Jego śmierci  nie mogę się z tym pogodzić.
-Jesteś gotowy? - Klaudia weszła do sypialni ubrana na czarno. Lekkim makijażem starała się ukryć cienie pod oczami i ślady po łzach jednak efekt był niewielki.
-Tak - uśmiechnąłem się blado i wstałem z łóżka.
-To chodźmy. Już czas - chwyciła moją dłoń, wyszliśmy z domu i wsiedliśmy do auta. Bez słowa sprzeciwu zająłem miejsce pasażera.
Pod kościołem byliśmy 20 minut później. Przywitaliśmy się z resztą i udaliśmy do kościoła zajmując miejsce w jednej z ostatnich ławek. Przed ołtarzem na katafalku stała czarno-srebrna trumna, naokoło leżały wieńce i czerwone róże. Na ten widok łzy same napłynęły mi do oczu. Odwróciłem się i spostrzegłem, że zaraz za naszą ławką stoi Marco. Czarny garnitur doskonale podkreślał Jego blade policzki, po których płynęły słone krople.
Po chwili rozpoczęła się uroczystość. Na koniec miałem wygłosić krótką mowę. Po odczytaniu nazwisk wszystkich zebranych powiedziałem zwracając się w szczególności do Zmarłego
-Twoja nagła i nieoczekiwana śmierć zostawiła wielką pustkę w tych, którzy Cię kochali. W Naszych sercach zawsze będzie Twoje żywe wspomnienie - zawiesiłem głos patrząc na Reusa - Odszedłeś cicho i bez pożegnania. Jak ten, który nie chce swym odejściem smucić. Jak ten, który wierzy w chwili rozstania, że ma niebawem z dobrą wieścią wrócić... - zakończyłem i usiadłem obok mojej narzeczonej.
Z kościoła udaliśmy się na cmentarz, a później do domu. Dziewczyna w korytarzu zdjęła płaszczyk i położyła się na kanapie.
-Źle się czujesz? - zapytałem siadając obok.
-Bardzo. Nie mogę się pogodzić z tym, że już Go więcej nie zobaczę.
-Ja też. Był moim najlepszym przyjacielem...
-Jak my sobie poradzimy?
-Będzie ciężko, ale czas leczy rany. Wiesz pomyślałem, że moglibyśmy wybrać się do Polski do mojej mamy - zmieniłem temat.
-Okej - podniosła się lekko i oparła na łokciu - Kiedy?
-Może w przyszłym tygodniu?
-No dobrze - położyła się i przymknęła oczy.
Przykryłem ją kocem i postanowiłem się przebrać, a następnie zrobić coś do jedzenia. W pewnej chwili usłyszałem dzwonek do drzwi. Kiedy je otworzyłem nie mogłem uwierzyć własnym oczom.
-Co Ty tu robisz?
-Cześć, przyszedłem pogadać. Mogę? - przywitał się.
-Jasne, wchodź - przepuściłem Go w drzwiach i zaprosiłem do salonu. Usiadł w fotelu i spojrzał na śpiącą dziewczynę. Miała pierścionek na palcu. Zauważyłem, że to temu elementowi poświęcił najwięcej uwagi.
-Czy Wy...?
-Tak, planujemy ślub - odpowiedziałem, bo znałem treść pytania.
-Ja przyszedłem Was przeprosić.
-Możemy spróbować naprawić nasze relacje, w końcu jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi blondasku - uśmiechnąłem się obejmując przyjaciela - może się czegoś napijesz? zaproponowałem.
-Może być woda.
Przyniosłem mu pożądany napój i zaczęliśmy rozmawiać. W pewnej chwili Klaudia obudziła się
-Marco... A co Ty tu robisz? - przeciągnęła się i poprawiła włosy.
-Przyszedłem przeprosić. Z Robertem już załatwiłem, teraz czas na Ciebie.
Spojrzałem na Jej twarz. Przybrała kamienny wyraz jednak wiedziałem, że jest bardzo zdziwiona i wściekła.
-Ja mam przebaczyć Ci Twoją zdradę?! Na głowę upadłeś?! - wybuchnęła.
-Ja myślałem, że upłynęło dużo czasu i mi wybaczysz..
-Człowieku weź się ogarnij!
-Przecież ja Ci nic nie zrobiłem! - zaczął się bronić i to był błąd. Spotęgował tylko złość dziewczyny.
-Nie wcale! Ja się obściskiwałam z plastikiem na zapleczu?! Ja?! Odpowiadaj jak pytam!
-Dobrze, ja to zrobiłem, ale teraz żałuję i chcę żebyś mi wybaczyła.
-To, co Ty chcesz jest aktualnie mało ważne.
-Kochanie możemy chwilę porozmawiać na osobności? - przerwałem ich wymianę zdań. Posłusznie wstała i udaliśmy się na górę. Zamknąłem drzwi i usiedliśmy na łóżku.- Słuchaj nie zachowuj się tak. On przyszedł skruszony, zrozumiał swoje postępowanie i uważam, że powinnaś mu wybaczyć albo spróbować poprawić Wasze relacje.
-Ja tak nie mogę, za bardzo mnie zranił.
-Chociaż spróbuj.... Proszę, zrób to dla mnie - złapałem Ją za ręce.
-Dobrze - uległa mojemu spojrzeniu i się zgodziła.

-Wybaczam Ci - powiedziała, gdy tylko znaleźliśmy się na dole.
-Serio?
-Tak. Masz kredyt zaufania. Postarajmy się odbudować przyjacielskie relacje - podała Mu dłoń.
-No okej. Dziękuję - uśmiechnął się - Ja już się będę zbierał. Cześć Wam.
-Cześć - odpowiedzieliśmy równo.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Przepraszam za to wszystko u góry, za śmierć Mario... ale tak chciałam od początku. Gdy pisałam rozdział płakałam a uwierzcie mi, że rzadko okazuję swoje emocje.....
Macie mały spam z Marianem :)

















3 komentarze:

  1. Udusze cię zobaczysz! Za to co zrobilas! Jak moglas usmiercic Marianka! Nooo!

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie no.. ja tu wracam,żeby nadrobić zaległości a tu taka niespodzianka..oczywiście nie pozytywna :c Jejku,ryczałam jak czytałam a podobnie jak Ty,żadko okazuję swoje emocje...a za zmuszenie mnie do płaczu chyba Cię uduszę :P Od tego fragmentu ,,Jak my sobie poradzimy" to normalnie beczałam jak głupia :c Mimo,że taki smutny i jest mi strasznie przykro to muszę Cię pochwalić,że tak ładnie to napisałaś :) Zresztą,jak zawsze xD Zanim padnie zwyczajowe ,,czekam na nexta" chciałabym Cię zapytać,jak Ty to robisz, że jesteś w stanie prowadzić tyle blogów jednocześnie? Jestem pełna podziwu :)
    Czekam na kolejny,informuj mnie od teraz i życzę duuużo weny :**
    P.S. U mnie pojawił się komunikat,liczę,że zerkniesz :) :*

    OdpowiedzUsuń