*2 tygodnie później*
*Klaudia.
Czułam się już lepiej dlatego postanowiłam pójść na trening. Jutro miał być mecz z Zenitem. Cieszyła mnie myśl, że Reus nie zagra w tym spotkaniu chociaż będzie na treningu. Wchodząc na stadion trzymałam Roberta pod rękę. Od razu poszłam do Kloppa.
-Nareszcie jesteś!- ucieszył się na mój widok i przytulił dość mocno.
Uśmiechnięta ruszyłam w stronę ławki. Wszystko byłoby dobrze gdyby nie On. Wyszedł zadowolony z tunelu, a przed moimi oczami stanął obraz z zaplecza. Poczułam lekkie ukłucie i zapanowała ciemność...
*Oczami narratora.
Po tym jak ujrzała Marco zemdlała. W oka mgnieniu wszyscy oprócz Niego do Niej podbiegli. Robert zdecydował się zawieźć Klaudię do szpitala i zadzwonić do chłopaków jak się czegoś więcej dowie. Położył ją na tylnym siedzeniu i z piskiem opon ruszył spod Iduny.
W szpitalu oddał dziewczynę ratownikom i czekał przed salą. Po ponad godzinie drzwi wreszcie się uchyliły.
-Panie doktorze co z Nią?
-Mieliśmy zatrzymanie akcji serca, ale już wszystko w porządku. Może pan do Niej wejść.
-Dziękuję.
Podszedł do łóżka i usiadł na jego skraju.
-Boże Mała ale napędziłaś Nam strachu.
-Przepraszam. Na prawdę nie wiem jak to się stało. Po prostu zobaczyłam Go i zrobiło mi się duszno, a reszty nie pamiętam- mówiła, a po jej twarzy płynęły łzy.
-Nie mogę patrzeć jak płaczesz przez tego kretyna- otarł dziewczynie policzek wierzchem dłoni.
-Kiedy będę mogła wrócić do domu?
-Jutro. Muszą sprawdzić czy wszystko dobrze z Twoim zdrowiem.
-Ale mecz...
-Nie przejmuj się tym . Asystent Cię wyręczy.
Wtem do pomieszczenia wpadła cała drużyna na czele z Kloppem.
-Jak się czujesz?- zapytali chórem.
-Świetnie- uśmiechnęła się.
-No w sumie zajmuje się Tobą sam Robert, więc musi być super- powiedział Jurgen- wychodzimy Pszczółki! Nie będziemy przeszkadzać Naszym gołąbeczkom.
-Bardzo śmieszne- stwierdził brunet kiedy chłopcy wyszli.
-Przeszkadza Ci to, co powiedział?- odwróciła twarz do ściany, a Jej oczy napełniły się łzami.
-Myślałem, że Tobie się to nie podoba- odpowiedział zmieszany.
-Kocham Cię nadal i wiele bym dała za to, żeby było jak dawniej- wyszeptała.
-Ja Ciebie też kocham- pochylił się nad Nią i pocałował w czoło- Śpij spokojnie- dodał i opuścił salę.
*Następnego dnia*
*Klaudia.
Otworzyłam leniwie oczy i ziewnęłam. Chwilę później do sali wszedł lekarz wręczając mi wypis. Napisałam sms do Roberta, że może już przyjechać. Ubrałam się i usiadłam na łóżku. Po chwili do sali wkroczył brunet.
-Hej kochanie - pocałował mnie na powitanie i wręczył bukiet.
-Cześć. Nie trzeba było, ale dziękuję.
Wyszliśmy przytuleni z uśmiechami na twarzach. Wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy do domu. Zaraz po tym Lewy wyszedł na trening przed meczem, a ja postanowiłam przygotować się do transmisji.
Od samego początku spotkanie nie szło po Ich myśli. Było pełno niewykorzystanych okazji. Gra z minuty na minutę stawała się coraz brutalniejsza. Lewandowski był widocznie zły i sprowokował kilka dziwnych sytuacji. Dostał żółtą kartkę i z tego powodu nie zagra w ćwierćfinałowym meczu. W pewnym momencie zamarłam. Robert leżał na boisku zwijając się z bólu.m Jednak za chwilę podniósł się i grał dalej. Mecz zakończył się wynikiem 2:1. Bramkę kontaktową strzelił Kehl.
Wyłączyłam odbiornik i postanowiłam czekać na Jego powrót. W międzyczasie posprzątałam w salonie i odgrzałam obiad.
-Wróciłem! Gdzie jesteś kochanie?- krzyknął od progu i jak zwykle trzasnął drzwiami.
-W kuchni- odkrzyknęłam - Witaj misiu- mruknęłam Mu do ucha i pocałowałam.
-A czym sobie zasłużyłem na takie powitanie?- usiadł do stołu i zabrał się za posiłek.
-Tym, że jesteś i mimo wszystko nie przestałeś mnie kochać.
-Mam dla Nas inne plany niż jakieś jedzenie.
-Co masz na myśli?
-Zobaczysz.
Podszedł do mnie i posadził na stole. Najpierw zaczęliśmy się całować, a później pozbywać ubrań. Z każdą chwilą robiło się coraz bardziej gorąco. Nagle spojrzał mi w oczy i zapytał
-Jesteś tego pewna?
-W stu procentach- również patrzyłam w oczy partnera.
Po tych słowach wszedł we mnie, a po moim ciele przeszedł przyjemny dreszcz. Gładził mnie po plechach i przygryzał lewe ucho. Cały czas pamiętał co lubię....
Po wszystkim z kuchennego stołu przenieśliśmy się do sypialni. Położyłam się na klacie mężczyzny i rysowałam palcami wzorki na brzuchu, a On gładził moje ramię.
-Brakowało mi Ciebie- powiedział.
-Mi Ciebie też. Kocham Cię.
-Ja bardziej.
Po tych słowach zamknęłam oczy i odpłynęłam w objęcia Morfeusza.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hej ! :) Jak Wam się podoba? Myślę, że nie jest tak tragicznie :)
Do następnego :*
*Klaudia.
Czułam się już lepiej dlatego postanowiłam pójść na trening. Jutro miał być mecz z Zenitem. Cieszyła mnie myśl, że Reus nie zagra w tym spotkaniu chociaż będzie na treningu. Wchodząc na stadion trzymałam Roberta pod rękę. Od razu poszłam do Kloppa.
-Nareszcie jesteś!- ucieszył się na mój widok i przytulił dość mocno.
Uśmiechnięta ruszyłam w stronę ławki. Wszystko byłoby dobrze gdyby nie On. Wyszedł zadowolony z tunelu, a przed moimi oczami stanął obraz z zaplecza. Poczułam lekkie ukłucie i zapanowała ciemność...
*Oczami narratora.
Po tym jak ujrzała Marco zemdlała. W oka mgnieniu wszyscy oprócz Niego do Niej podbiegli. Robert zdecydował się zawieźć Klaudię do szpitala i zadzwonić do chłopaków jak się czegoś więcej dowie. Położył ją na tylnym siedzeniu i z piskiem opon ruszył spod Iduny.
W szpitalu oddał dziewczynę ratownikom i czekał przed salą. Po ponad godzinie drzwi wreszcie się uchyliły.
-Panie doktorze co z Nią?
-Mieliśmy zatrzymanie akcji serca, ale już wszystko w porządku. Może pan do Niej wejść.
-Dziękuję.
Podszedł do łóżka i usiadł na jego skraju.
-Boże Mała ale napędziłaś Nam strachu.
-Przepraszam. Na prawdę nie wiem jak to się stało. Po prostu zobaczyłam Go i zrobiło mi się duszno, a reszty nie pamiętam- mówiła, a po jej twarzy płynęły łzy.
-Nie mogę patrzeć jak płaczesz przez tego kretyna- otarł dziewczynie policzek wierzchem dłoni.
-Kiedy będę mogła wrócić do domu?
-Jutro. Muszą sprawdzić czy wszystko dobrze z Twoim zdrowiem.
-Ale mecz...
-Nie przejmuj się tym . Asystent Cię wyręczy.
Wtem do pomieszczenia wpadła cała drużyna na czele z Kloppem.
-Jak się czujesz?- zapytali chórem.
-Świetnie- uśmiechnęła się.
-No w sumie zajmuje się Tobą sam Robert, więc musi być super- powiedział Jurgen- wychodzimy Pszczółki! Nie będziemy przeszkadzać Naszym gołąbeczkom.
-Bardzo śmieszne- stwierdził brunet kiedy chłopcy wyszli.
-Przeszkadza Ci to, co powiedział?- odwróciła twarz do ściany, a Jej oczy napełniły się łzami.
-Myślałem, że Tobie się to nie podoba- odpowiedział zmieszany.
-Kocham Cię nadal i wiele bym dała za to, żeby było jak dawniej- wyszeptała.
-Ja Ciebie też kocham- pochylił się nad Nią i pocałował w czoło- Śpij spokojnie- dodał i opuścił salę.
*Następnego dnia*
*Klaudia.
Otworzyłam leniwie oczy i ziewnęłam. Chwilę później do sali wszedł lekarz wręczając mi wypis. Napisałam sms do Roberta, że może już przyjechać. Ubrałam się i usiadłam na łóżku. Po chwili do sali wkroczył brunet.
-Hej kochanie - pocałował mnie na powitanie i wręczył bukiet.
-Cześć. Nie trzeba było, ale dziękuję.
Wyszliśmy przytuleni z uśmiechami na twarzach. Wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy do domu. Zaraz po tym Lewy wyszedł na trening przed meczem, a ja postanowiłam przygotować się do transmisji.
Od samego początku spotkanie nie szło po Ich myśli. Było pełno niewykorzystanych okazji. Gra z minuty na minutę stawała się coraz brutalniejsza. Lewandowski był widocznie zły i sprowokował kilka dziwnych sytuacji. Dostał żółtą kartkę i z tego powodu nie zagra w ćwierćfinałowym meczu. W pewnym momencie zamarłam. Robert leżał na boisku zwijając się z bólu.m Jednak za chwilę podniósł się i grał dalej. Mecz zakończył się wynikiem 2:1. Bramkę kontaktową strzelił Kehl.
Wyłączyłam odbiornik i postanowiłam czekać na Jego powrót. W międzyczasie posprzątałam w salonie i odgrzałam obiad.
-Wróciłem! Gdzie jesteś kochanie?- krzyknął od progu i jak zwykle trzasnął drzwiami.
-W kuchni- odkrzyknęłam - Witaj misiu- mruknęłam Mu do ucha i pocałowałam.
-A czym sobie zasłużyłem na takie powitanie?- usiadł do stołu i zabrał się za posiłek.
-Tym, że jesteś i mimo wszystko nie przestałeś mnie kochać.
-Mam dla Nas inne plany niż jakieś jedzenie.
-Co masz na myśli?
-Zobaczysz.
Podszedł do mnie i posadził na stole. Najpierw zaczęliśmy się całować, a później pozbywać ubrań. Z każdą chwilą robiło się coraz bardziej gorąco. Nagle spojrzał mi w oczy i zapytał
-Jesteś tego pewna?
-W stu procentach- również patrzyłam w oczy partnera.
Po tych słowach wszedł we mnie, a po moim ciele przeszedł przyjemny dreszcz. Gładził mnie po plechach i przygryzał lewe ucho. Cały czas pamiętał co lubię....
Po wszystkim z kuchennego stołu przenieśliśmy się do sypialni. Położyłam się na klacie mężczyzny i rysowałam palcami wzorki na brzuchu, a On gładził moje ramię.
-Brakowało mi Ciebie- powiedział.
-Mi Ciebie też. Kocham Cię.
-Ja bardziej.
Po tych słowach zamknęłam oczy i odpłynęłam w objęcia Morfeusza.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hej ! :) Jak Wam się podoba? Myślę, że nie jest tak tragicznie :)
Do następnego :*
Ojejku Gośka zaszalałaś :-D rozdział świetny (a Marco to dupek) jak można nie walczyć o swoją miłość no jak? Boże. Udusiłabym go ale nie mogę xd czekam na next ♥
OdpowiedzUsuńŚwietnie piszesz! Twój blog naprawdę mi się podoba!
OdpowiedzUsuńPostaram się tu zaglądać częściej :DD
Ja dopiero zaczynam, ale może miałabyś ochotę zajrzeć i powiedzieć co myślisz? Byłabym bardzo wdzięczna :)
http://bvbmyfamily.blogspot.com/
Zapraszam:)
No i wszystko wróciło do normy, Klaudia powinna być z Robertem (i nie, nie mówię tego, bo jest moim ulubionym piłkarzem xD), a nie z Marco, bo ten wcale się nią nie przejął, kiedy zemdlała. To Lewandowski ciągle przy niej był.
OdpowiedzUsuńP.S. informacje o nowościach u ciebie zostawiaj mi tutaj, w SPAMIE, dobrze? lewandowska-janowicz-winiarska.blogspot.com Dziękuję.