Nie jestem nikim nadzwyczajnym. Tak jak wszyscy inni budzę się każdego ranka i chodzę spać każdego wieczoru. Tak jak wszyscy inni czuję. Tak jak wszyscy inni cierpię. Tak jak wszyscy inni szukam szczęścia. Tak jak wszyscy inni po prostu żyję.
czwartek, 23 stycznia 2014
ZAWIESZAM!
Hej. Ostatnio zauważyłam , że nikogo nie interesuje mój blog (nie chodzi tu o komentarze) dlatego postanowiłam go zawiesić.
Jeśli pod tym potem do połowy lutego pojawi się 15 komentarzy (anonimowi też mogą) to wrócę do pisania. A tymczasem żegnam Kochani :) :*
P.S. i żeby było jasne każdy komentuje tylko RAZ.
Pozdrawiam Gosia. ;)
sobota, 18 stycznia 2014
Rozdział 16:)
* Tydzień później.
Robert wyjechał na zgrupowanie do Polski, a ja już drugi dzień siedziałam sama w domu. Robiłam obiad i usłyszałam dzwonek do drzwi. Poszłam otworzyć, a moim oczom ukazał się ogromny bukiet herbacianych róż i trzymającego go Marco.
- Klaudia wpuść mnie i wysłuchaj - poprosił.
- No dobra wchodź - zabrałam mu kwiaty i zaprosiłam do salonu.
- Wybaczysz mi? - zapytał po kilkuminutowym wyjaśnieniu swojego zachowania
- Już to zrobiłam, bo wiesz głupia blondynko, że cię kocham - powiedziałam i złożyłam na jego ustach namiętny pocałunek. W końcu oderwałam się od niego i powędrowałam do kuchni.
- Co tu robią ciuchy Roberta?- zapytał pojawiając się w progu.
- Lewy tutaj od niedawna mieszka. Rozstał się z Anką. Tamten dom sprzedał, a ten dom formalnie jest jego, więc sam rozumiesz - wyjaśniłam.
- Spoko spoko. To nawet dobrze, że mój najlepszy przyjaciel ma na ciebie oko.
- W sumie -stwierdziłam - Siadaj, zjesz ze mną.
- Z chęcią.
- To nie była propozycja tylko rozkaz i nawet nie mogłeś udzielić innej odpowiedzi.
- Osz ty - zaśmiał się - zobaczysz po obiedzie pyskaczu.
- Już się boję - pokazałam mu język
Po obiedzie poszłam z Reusem na trening. Kiedy Marco udał się do szatni weszłam na murawę przywitać się z trenerem.
- Dzień dobry! - pomachałam do mężczyzny w okularach.
- Witaj kochana co cię sprowadza? - przytulił mnie na powitanie
- Przyszłam popatrzeć na te małpy
- I bardzo dobrze - zaśmiał się - pozwól, że pójdę do nich, a ty jeśli chcesz możesz tu posiedzieć.
Odwróciłam się i stanęłam oko w oko z jakimś niskim, grubym, na oko 20 letnim chłopakiem. Nie mogłam skojarzyć skąd go znam.
- Bardzo bolało jak spadłaś z nieba? - zapytał gdy usiadłam na ławce.
- Pff - prychnęłam - A kim ty w ogóle jesteś?
- Mario. Mario Goetze. A ty?
- Klaudia Weksler. - podałam mu rękę.
- Polka.
- Tak - powiedziałam i przesłałam całusa Marco.
- Znasz go ?
- To mój facet
- A mój przyjaciel.
- No tak. Ty jesteś ten Goetze - walnęłam się otwartą ręką w czoło.
- Nie rozumiem?
- Ten zdrajca, który odszedł z Borussi wtedy kiedy klub go najbardziej potrzebował. Dziwię się Reusowi, że nadal utrzymuję z tobą kontakt - wypaliłam.
- Miła jesteś - zironizował.
- Widocznie zasłużyłeś.
Zapadła cisza. Jakieś 20 minut później podszedł do nas Marco.
- Śmierdzisz - odsunęłam się od niego.
- To ja lecę pod prysznic, a potem jedziemy do domu. Mario ty też - zwrócił się do chłopaka.
- Ja ze zdrajcami nigdzie nie jadę.
- Klaudia...- zaczął blondyn.
- Powiedziałam nie.
- Ale ma charakter - usłyszałam za plecami głos należący bodajże do Bendera.
- Prawy sierpowy też mam - odwróciłam się do niego.
- Już jestem cicho - powiedział i zwiał do szatni.
Nie chciałam być nie miła dla innych zawodników, nienawidziłam tej mendy o nazwisku Goetze. Sama jego obecność doprawiała mnie do szału, ale postanowiłam zrobić to dla Marco i zaprosić Mario na obiad. Kiedy mężczyźni zsiedli na kanapie przygotowałam na szybko spaghetti.
- Nie myśl, że ten obiad coś między nami zmieni. Robię to tylko dla mojego chłopak, a o tobie mam to samo zdanie. - powiedziałam podając im talerze z potrawą.
* Robert.
Właśnie wróciłem z treningu i postanowiłem zadzwonić do Klaudii żeby dowiedzieć się czy wszystko w porządku. Po kilku bezowocnych próbach zrezygnowałam. Nie odbierała była czymś zajęta albo kimś.
- Co masz taką minę jak ci ktoś w ryj strzelił? - zapytał Wojtek wchodząc do pokoju
- Szczery jesteś - odpowiedziałem wymijająco
- Słuchaj ja jeszcze nie oślepłem.
- Chłopie teraz to się wkopałeś. - skomentował kiedy skończyłem opowiadać.
- Wiem. I muszę coś z tym zrobić, nawet kosztem mojej przyjaźni z Marco.
- Tylko żebyś później nie żałował, bo znając ciebie to możesz odwalić nieprawdopodobną szopkę.
- Spokojnie.
- Koniec o tym. Gramy w Fifę ?
- Ty wiesz czego mi trzeba. - uśmiechnąłem się - ja jestem Barceloną.!
- Wiedziałem. W takim razie zostaje mi Real .
Podczas gry przekrzykiwaliśmy się się i nieraz oberwałem po głowie poduszką. Wygrałem z Wojtkiem 4:2
- Dawałem ci fory. - stwierdził.
- Jak zawsze - prychnąłem.
- W kota się zamieniasz ?
- Chyba ty.
Od słów przeszliśmy do czynów i po pomieszczeniu znów zaczęły fruwać poduszki, koszulki i różne inne dziwne rzeczy.
* Marco.
Przebudziłem się w nocy i zobaczyłem śpiącą Klaudię. Byłem szczęśliwy, że mi wybaczyła. Postanowiłem sobie, więcej jej nie zranię. Jak najciszej wstałem i poszedłem do kuchni. Na stole leżał jej telefon. Nalałem sobie wody i usiadłem opierając głowę na ręce. Nagle rozległ się dźwięk przychodzącego połączenia. Od niechcenia rzuciłem okiem na wyświetlacz i ujrzałem napis " Lewusek dzwoni" oraz zdjęcie mojego przyjaciela. Uśmiechnąłem się pod nosem i wróciłem do sypialni. Dziewczyna przytuliła mnie mocno i powiedziała mnie przez sen
- Kocham cię debilu.
Bardzo mnie tym rozbawiła. Pocałowałam ją w skroń i kolejny raz zasnąłem
_________________________________________________________________________________

Robert wyjechał na zgrupowanie do Polski, a ja już drugi dzień siedziałam sama w domu. Robiłam obiad i usłyszałam dzwonek do drzwi. Poszłam otworzyć, a moim oczom ukazał się ogromny bukiet herbacianych róż i trzymającego go Marco.
- Klaudia wpuść mnie i wysłuchaj - poprosił.
- No dobra wchodź - zabrałam mu kwiaty i zaprosiłam do salonu.
- Wybaczysz mi? - zapytał po kilkuminutowym wyjaśnieniu swojego zachowania
- Już to zrobiłam, bo wiesz głupia blondynko, że cię kocham - powiedziałam i złożyłam na jego ustach namiętny pocałunek. W końcu oderwałam się od niego i powędrowałam do kuchni.
- Co tu robią ciuchy Roberta?- zapytał pojawiając się w progu.
- Lewy tutaj od niedawna mieszka. Rozstał się z Anką. Tamten dom sprzedał, a ten dom formalnie jest jego, więc sam rozumiesz - wyjaśniłam.
- Spoko spoko. To nawet dobrze, że mój najlepszy przyjaciel ma na ciebie oko.
- W sumie -stwierdziłam - Siadaj, zjesz ze mną.
- Z chęcią.
- To nie była propozycja tylko rozkaz i nawet nie mogłeś udzielić innej odpowiedzi.
- Osz ty - zaśmiał się - zobaczysz po obiedzie pyskaczu.
- Już się boję - pokazałam mu język
Po obiedzie poszłam z Reusem na trening. Kiedy Marco udał się do szatni weszłam na murawę przywitać się z trenerem.
- Dzień dobry! - pomachałam do mężczyzny w okularach.
- Witaj kochana co cię sprowadza? - przytulił mnie na powitanie
- Przyszłam popatrzeć na te małpy
- I bardzo dobrze - zaśmiał się - pozwól, że pójdę do nich, a ty jeśli chcesz możesz tu posiedzieć.
Odwróciłam się i stanęłam oko w oko z jakimś niskim, grubym, na oko 20 letnim chłopakiem. Nie mogłam skojarzyć skąd go znam.
- Bardzo bolało jak spadłaś z nieba? - zapytał gdy usiadłam na ławce.
- Pff - prychnęłam - A kim ty w ogóle jesteś?
- Mario. Mario Goetze. A ty?
- Klaudia Weksler. - podałam mu rękę.
- Polka.
- Tak - powiedziałam i przesłałam całusa Marco.
- Znasz go ?
- To mój facet
- A mój przyjaciel.
- No tak. Ty jesteś ten Goetze - walnęłam się otwartą ręką w czoło.
- Nie rozumiem?
- Ten zdrajca, który odszedł z Borussi wtedy kiedy klub go najbardziej potrzebował. Dziwię się Reusowi, że nadal utrzymuję z tobą kontakt - wypaliłam.
- Miła jesteś - zironizował.
- Widocznie zasłużyłeś.
Zapadła cisza. Jakieś 20 minut później podszedł do nas Marco.
- Śmierdzisz - odsunęłam się od niego.
- To ja lecę pod prysznic, a potem jedziemy do domu. Mario ty też - zwrócił się do chłopaka.
- Ja ze zdrajcami nigdzie nie jadę.
- Klaudia...- zaczął blondyn.
- Powiedziałam nie.
- Ale ma charakter - usłyszałam za plecami głos należący bodajże do Bendera.
- Prawy sierpowy też mam - odwróciłam się do niego.
- Już jestem cicho - powiedział i zwiał do szatni.
Nie chciałam być nie miła dla innych zawodników, nienawidziłam tej mendy o nazwisku Goetze. Sama jego obecność doprawiała mnie do szału, ale postanowiłam zrobić to dla Marco i zaprosić Mario na obiad. Kiedy mężczyźni zsiedli na kanapie przygotowałam na szybko spaghetti.
- Nie myśl, że ten obiad coś między nami zmieni. Robię to tylko dla mojego chłopak, a o tobie mam to samo zdanie. - powiedziałam podając im talerze z potrawą.
* Robert.
Właśnie wróciłem z treningu i postanowiłem zadzwonić do Klaudii żeby dowiedzieć się czy wszystko w porządku. Po kilku bezowocnych próbach zrezygnowałam. Nie odbierała była czymś zajęta albo kimś.
- Co masz taką minę jak ci ktoś w ryj strzelił? - zapytał Wojtek wchodząc do pokoju
- Szczery jesteś - odpowiedziałem wymijająco
- Słuchaj ja jeszcze nie oślepłem.
- Chłopie teraz to się wkopałeś. - skomentował kiedy skończyłem opowiadać.
- Wiem. I muszę coś z tym zrobić, nawet kosztem mojej przyjaźni z Marco.
- Tylko żebyś później nie żałował, bo znając ciebie to możesz odwalić nieprawdopodobną szopkę.
- Spokojnie.
- Koniec o tym. Gramy w Fifę ?
- Ty wiesz czego mi trzeba. - uśmiechnąłem się - ja jestem Barceloną.!
- Wiedziałem. W takim razie zostaje mi Real .
Podczas gry przekrzykiwaliśmy się się i nieraz oberwałem po głowie poduszką. Wygrałem z Wojtkiem 4:2
- Dawałem ci fory. - stwierdził.
- Jak zawsze - prychnąłem.
- W kota się zamieniasz ?
- Chyba ty.
Od słów przeszliśmy do czynów i po pomieszczeniu znów zaczęły fruwać poduszki, koszulki i różne inne dziwne rzeczy.
* Marco.
Przebudziłem się w nocy i zobaczyłem śpiącą Klaudię. Byłem szczęśliwy, że mi wybaczyła. Postanowiłem sobie, więcej jej nie zranię. Jak najciszej wstałem i poszedłem do kuchni. Na stole leżał jej telefon. Nalałem sobie wody i usiadłem opierając głowę na ręce. Nagle rozległ się dźwięk przychodzącego połączenia. Od niechcenia rzuciłem okiem na wyświetlacz i ujrzałem napis " Lewusek dzwoni" oraz zdjęcie mojego przyjaciela. Uśmiechnąłem się pod nosem i wróciłem do sypialni. Dziewczyna przytuliła mnie mocno i powiedziała mnie przez sen
- Kocham cię debilu.
Bardzo mnie tym rozbawiła. Pocałowałam ją w skroń i kolejny raz zasnąłem
_________________________________________________________________________________

sobota, 11 stycznia 2014
Rozdział 15:)
- Pójdę otworzyć - Robert podniósł się i ruszył do korytarza.
- A co ty ty robisz? - usłyszałam jego zdziwiony głos.
- Czyli to jednak prawda?! Gdzie ona jest?! - krzyknęła Anka, a w moim brzuchu poczułam dziwny uścisk. Już wiedziałam po co przyszła. Byłam pewna, że to spotkanie jest nieuniknione, ale nie spodziewałam się, że aż tak szybko nadejdzie.
- O co ci chodzi?
- Już ty dobrze wiesz. Przez okno wszystko doskonale widać. Was jednak coś łączy - mówiła i weszła do salonu, w którym siedziałam - Ładnie to tak? - zwróciła się do mnie.
- O co ci chodzi? - powtórzyłam pytanie Lewego.
- Nie udawaj. Poszłaś z moim mężem do łóżka - syknęła.
- Ty nie jesteś lepsza. Przypomnij sobie ostatnie zgrupowanie karteczek - skoro ona tak się zachowuje to również postanowiłam zrobić z siebie założę, chociaż zostałam nią idąc do łóżka z piłkarzem.
- Zamknij się ! - poczerwieniała.
- A co się wtedy stało? - do rozmowy włączyła się klubowa 9.
- W takim razie wy porozmawiajcie u siebie w domu. Cześć! - wyprosiłam ich i wróciłam do salonu.
Wypiłam dwie butelki wina i zasnęłam wtulona w jedną z poduszek.
Godzinę później obudził mnie dzwonek telefonu.
- Tak?
- Słuchaj czy to nie będzie problem jak wrócę do starego domu? - zapytał Robert.
- Jasne, że nie. Wracaj.- uśmiechnęłam się i wstałam z kanapy jednocześnie kończąc połączenie. Poszłam do kuchni po wodę i tabletkę na ból głowy.
W tym samym momencie do domu wszedł Lewandowski. W ręce trzymał torbę treningową i walizkę. Zostawił wszystko w przedpokoju i usiadł przy stole.
- Więc między wami do definitywny koniec? - zapytałam po chwili
- Na to wygląda. Weźmiemy rozwód bez orzekania o winie, a Anka potem wyjedzie do Warszawy - jego beznamiętny ton wywołał mi ciarki na plecach.
- Okej, a co zrobisz z tamtym domem?
- Sprzedam.
- Czyli zaczynamy mieszkać razem tak jak kiedyś. Fajnie - powiedziałam entuzjastycznie.
- Też się cieszę - posłał mi jeden ze swoich firmowych uśmiechów ukazując w ten sposób zarys kości policzkowych i dołeczki.
- To co robimy? - oprzytomniałam.
- Obejrzymy jakiś film? - zaproponował.
- Tylko do tego przydałoby coś do jedzenie. Pójdziesz do sklepu? - zrobiłam błagalną minę.
- No nie patrz tak na mnie. Już lecę słońce. - pocałował mnie w policzek i wybiegł z domu.
Ja natomiast sprzątnęłam puste butelki i inne niepotrzebne rzeczy leżące na kanapie i podłodze. Chwilę później wrócił Lewy. Zabrałam mu zakupy i poszłam przygotować coś do jedzenia. Okazało się, że kupił przeważnie same słodycze i tylko kilka pomarańczy. Wysypałam chipsy i żelki do miski, zrobiłam popcorn i obrałam owoce. Wzięłam butelkę z wodą, szklanki i zaniosłam wymienione rzeczy na stolik.
- To możesz włączyć film - usiadłam obok chłopaka i wzięłam na kolana miskę z chipsami.
- Podziel się.
- Tam masz swoje - uderzyłam go w rękę.
- Ałaa kobieta mnie bije!
- Teraz to umiesz - zażartowałam - Coś ty w ogóle włączył?
- Horror jakiś
- Wyłącz to.
- Nie
-Tak
- Zapomniałeś już, że nie mogę tego oglądać, bo później nie śpię w nocy?
- Chodź się przytul i nie narzekaj.
Przesunęłam się bliżej niego i z przerażeniem spoglądałam na ekran. Kiedy film się skończył poszłam do łazienki, a piłkarz posprzątał/ Późnej powiedziałam mu dobranoc i położyłam się do łóżka. Nie mogłam zasnąć, bo jakieś dziwne cienie odbijały się. Przestraszona wstałam i jak najszybciej poszłam do sypialni Roberta. Zobaczyłam zapalone światło i lekko uchyliłam drzwi.
- Mogę? - zapytałam nieśmiało.
- Chodź tutaj - przywołał mnie gestem ręki - Stało się coś.
- Po tym horrorze nie mogę spać.
- Może razem nam się uda zasnąć - objął mnie ramieniem, a ja położyłam głowę na jego nagim torsie.
- Marco też wrócił z tych wakacji?
- Nie i nie chcę o nim rozmawiać. Flirtów mu się zachciało.
- Już dobrze. A mówiłem ci żebyś jeszcze raz spróbowali.
- Wiesz, że teraz to niemożliwe, ale zapamiętam twoją propozycję. Idziemy spać - cmoknęłam go w policzek.
- Ej no.
- Spać.!
Po chwili dało się słyszeć jego miarowy oddech. Popatrzyłam jeszcze chwilę w ciemności i również zasnęłam.
_________________________________________________________________________________
- A co ty ty robisz? - usłyszałam jego zdziwiony głos.
- Czyli to jednak prawda?! Gdzie ona jest?! - krzyknęła Anka, a w moim brzuchu poczułam dziwny uścisk. Już wiedziałam po co przyszła. Byłam pewna, że to spotkanie jest nieuniknione, ale nie spodziewałam się, że aż tak szybko nadejdzie.
- O co ci chodzi?
- Już ty dobrze wiesz. Przez okno wszystko doskonale widać. Was jednak coś łączy - mówiła i weszła do salonu, w którym siedziałam - Ładnie to tak? - zwróciła się do mnie.
- O co ci chodzi? - powtórzyłam pytanie Lewego.
- Nie udawaj. Poszłaś z moim mężem do łóżka - syknęła.
- Ty nie jesteś lepsza. Przypomnij sobie ostatnie zgrupowanie karteczek - skoro ona tak się zachowuje to również postanowiłam zrobić z siebie założę, chociaż zostałam nią idąc do łóżka z piłkarzem.
- Zamknij się ! - poczerwieniała.
- A co się wtedy stało? - do rozmowy włączyła się klubowa 9.
- W takim razie wy porozmawiajcie u siebie w domu. Cześć! - wyprosiłam ich i wróciłam do salonu.
Wypiłam dwie butelki wina i zasnęłam wtulona w jedną z poduszek.
Godzinę później obudził mnie dzwonek telefonu.
- Tak?
- Słuchaj czy to nie będzie problem jak wrócę do starego domu? - zapytał Robert.
- Jasne, że nie. Wracaj.- uśmiechnęłam się i wstałam z kanapy jednocześnie kończąc połączenie. Poszłam do kuchni po wodę i tabletkę na ból głowy.
W tym samym momencie do domu wszedł Lewandowski. W ręce trzymał torbę treningową i walizkę. Zostawił wszystko w przedpokoju i usiadł przy stole.
- Więc między wami do definitywny koniec? - zapytałam po chwili
- Na to wygląda. Weźmiemy rozwód bez orzekania o winie, a Anka potem wyjedzie do Warszawy - jego beznamiętny ton wywołał mi ciarki na plecach.
- Okej, a co zrobisz z tamtym domem?
- Sprzedam.
- Czyli zaczynamy mieszkać razem tak jak kiedyś. Fajnie - powiedziałam entuzjastycznie.
- Też się cieszę - posłał mi jeden ze swoich firmowych uśmiechów ukazując w ten sposób zarys kości policzkowych i dołeczki.
- To co robimy? - oprzytomniałam.
- Obejrzymy jakiś film? - zaproponował.
- Tylko do tego przydałoby coś do jedzenie. Pójdziesz do sklepu? - zrobiłam błagalną minę.
- No nie patrz tak na mnie. Już lecę słońce. - pocałował mnie w policzek i wybiegł z domu.
Ja natomiast sprzątnęłam puste butelki i inne niepotrzebne rzeczy leżące na kanapie i podłodze. Chwilę później wrócił Lewy. Zabrałam mu zakupy i poszłam przygotować coś do jedzenia. Okazało się, że kupił przeważnie same słodycze i tylko kilka pomarańczy. Wysypałam chipsy i żelki do miski, zrobiłam popcorn i obrałam owoce. Wzięłam butelkę z wodą, szklanki i zaniosłam wymienione rzeczy na stolik.
- To możesz włączyć film - usiadłam obok chłopaka i wzięłam na kolana miskę z chipsami.
- Podziel się.
- Tam masz swoje - uderzyłam go w rękę.
- Ałaa kobieta mnie bije!
- Teraz to umiesz - zażartowałam - Coś ty w ogóle włączył?
- Horror jakiś
- Wyłącz to.
- Nie
-Tak
- Zapomniałeś już, że nie mogę tego oglądać, bo później nie śpię w nocy?
- Chodź się przytul i nie narzekaj.
Przesunęłam się bliżej niego i z przerażeniem spoglądałam na ekran. Kiedy film się skończył poszłam do łazienki, a piłkarz posprzątał/ Późnej powiedziałam mu dobranoc i położyłam się do łóżka. Nie mogłam zasnąć, bo jakieś dziwne cienie odbijały się. Przestraszona wstałam i jak najszybciej poszłam do sypialni Roberta. Zobaczyłam zapalone światło i lekko uchyliłam drzwi.
- Mogę? - zapytałam nieśmiało.
- Chodź tutaj - przywołał mnie gestem ręki - Stało się coś.
- Po tym horrorze nie mogę spać.
- Może razem nam się uda zasnąć - objął mnie ramieniem, a ja położyłam głowę na jego nagim torsie.
- Marco też wrócił z tych wakacji?
- Nie i nie chcę o nim rozmawiać. Flirtów mu się zachciało.
- Już dobrze. A mówiłem ci żebyś jeszcze raz spróbowali.
- Wiesz, że teraz to niemożliwe, ale zapamiętam twoją propozycję. Idziemy spać - cmoknęłam go w policzek.
- Ej no.
- Spać.!
Po chwili dało się słyszeć jego miarowy oddech. Popatrzyłam jeszcze chwilę w ciemności i również zasnęłam.
_________________________________________________________________________________

poniedziałek, 6 stycznia 2014
Informacja
Hejka. :) Mam do Was ogromną prośbę. Jeśli ktoś czyta tego bloga i miałby ochotę poczytać o czymś innym niech wejdzie w link podany poniżej. Jest to blog mojej przyjaciółki Kasi. Polecam gorąco. :)
http://marco-ja-story.blogspot.com Zapraszam :* i polecam naprawdę świetny :*
http://marco-ja-story.blogspot.com Zapraszam :* i polecam naprawdę świetny :*
sobota, 4 stycznia 2014
Rozdział 14:)
* Kilka dni później.
Obudził mnie Marco, który delikatnie muskał ustami moją szyję.
- Nudzi ci się?
- Jak cholera.
- To może zejdź na dół i przynieś śniadanie, bo jakoś nie chcę mi się samej tam iść.
- A co ja z tego będę miał?
- Satysfakcję.
- Mam nadzieję, że powtórzymy to z zeszłej nocy - uśmiechnął się
- Jasne że tak, tylko zjem śniadanie niewyżyty człowieku. - rzuciłam w niego poduszką, ale niestety odbiła się od drzwi. Po chwili mój ukochany wrócił z tacą na której stały 2 filiżanki kawy, omlet z owocami i butelka wody mineralnej. Kiedy zakończyliśmy posiłek chłopak poszedł odnieść naczynia, a ja w tym czasie postanowiłam się ogarnąć. W tym celu weszłam do łazienki i do kabiny prysznicowej. Puściłam ciepłą wodę, przymknęłam powieki i zaczęłam rozmyślać o wczorajszej nocy. Musze przyznać, że Marco jest całkiem dobry w te klocki; był taki czuły i delikatny. W sumie to nie żałuje tej nocy, prędzej czy później i tak wylądowalibyśmy w łóżku.
Po chwili poczułam na swoich biodrach ciepłe dłonie chłopaka.
- Ładnie to tak bez pozwolenia? - zapytałam nie otwierając oczu.
- Biorę co moje - usłyszałam w odpowiedzi, tylko że to nie był głos Reusa.
- Robert? Co ty tu robisz? - odwróciłam się do niego.
- Też jestem na wakacjach i wpadłem w odwiedziny.
- Ubierz się i poczekaj w pokoju.
- Dobra - wyszedł z kabiny narzucił ubranie i zamknął drzwi.
Zrobiłam to samo i po wyjściu z pomieszczenia zobaczyłam go siedzącego na balkonie..
- Słuchaj to przed chwilą było skrajnie nieodpowiedzialne. Gdyby Marco tu wszedł mielibyśmy teraz ciężką sytuacje. - stanęłam przed nim krzyżując dłonie na piersiach.
- Poniosło mnie. Przepraszam.
- Już dobra dajmy spokój. W ogóle co ty tutaj robisz? Serio jesteś na wakacjach?- zmieniałam temat.
- Można tak powiedzieć.
- Możesz jaśniej?
- Oto chodzi że nie, ale wszystkiego dowiesz się później,
Posiedzieliśmy chwilę w ciszy, a potem Lewy pożegnał się i wyszedł.
Reus, który miał oddać brudne naczynia, nie wracał już od 20 minut. Lekko zdenerwowana zeszłam do recepcji. Zobaczyłam tam mojego ukochanego bezczelnie flirtującego z jakąś kobietą. Momentalnie w moich oczach stanęły łzy. Nie zważając na nic pobiegłam do pokoju i trzasnęłam drzwiami. Otworzyłam walizkę i zaczęłam do niej wrzucać jakkolwiek ubrania. W końcu wrócił i jak gdyby nic przytulił się do mnie.
- Spieprzaj do tej swojej panienki co się z nią mizdrzyłeś na dole! - krzyknęłam.
- O co ci chodzi?- zapytał zdziwiony.
- Domyśl się ! Chyba że ci ta farba do włosów całkowicie mózg przeżarła.!
- Ciszej! Nie mieszkasz tu sama.
- Za to ty masz pełno fanek! Sorry, ale to nie dla mnie! Wracam do domu. Cześć! - zapięłam walizkę i wyszłam.
W sumie to nie zdziwiło mnie specjalnie, że za mną nie idzie. Prosto z hotelu udałam się na lotnisko, kupiłam bilet i wsiadłam w pierwszy samolot do Dortmundu.
Wysiadłam i postanowiłam pójść do domu pieszo. Idąc i mijając zakochanych miałam przed oczami wszystkie chwile spędzone w towarzystwie Marco. Byłam bardzo naiwna, że mu wierzyłam. Zakochałam się w nim, a on tylko się ze mną przespał i zostawił.
Weszłam do domu, rzuciłam w kąt torbę i poszłam do kuchni. Napiłam się wody i napisałam smsa do Lewego:
Hej. Jeśli jesteś już w Dortmundzie i masz czas to wpadnij do mnie. Weź coś mocniejszego. Czekam:)
Klaudia.
Kilka chwil później zjawił się pod drzwiami z 3 butelkami mojego ulubionego wina.
- No i oto jestem. Opowiadaj - nalał trunku do kieliszków i usiadł obok mnie obejmując ramieniem. Wtuliłam się w niego jak mała dziewczynka.
- No więc panie Lewandowski...- zaczęłam, ale przerwał mi dzwonek do drzwi....
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Przepraszam, że tyle nic się nie odzywałam, ale tak jakoś wyszło. Rozdział dla Veroniki i Kasi.
Do następnego :*
Obudził mnie Marco, który delikatnie muskał ustami moją szyję.
- Nudzi ci się?
- Jak cholera.
- To może zejdź na dół i przynieś śniadanie, bo jakoś nie chcę mi się samej tam iść.
- A co ja z tego będę miał?
- Satysfakcję.
- Mam nadzieję, że powtórzymy to z zeszłej nocy - uśmiechnął się
- Jasne że tak, tylko zjem śniadanie niewyżyty człowieku. - rzuciłam w niego poduszką, ale niestety odbiła się od drzwi. Po chwili mój ukochany wrócił z tacą na której stały 2 filiżanki kawy, omlet z owocami i butelka wody mineralnej. Kiedy zakończyliśmy posiłek chłopak poszedł odnieść naczynia, a ja w tym czasie postanowiłam się ogarnąć. W tym celu weszłam do łazienki i do kabiny prysznicowej. Puściłam ciepłą wodę, przymknęłam powieki i zaczęłam rozmyślać o wczorajszej nocy. Musze przyznać, że Marco jest całkiem dobry w te klocki; był taki czuły i delikatny. W sumie to nie żałuje tej nocy, prędzej czy później i tak wylądowalibyśmy w łóżku.
Po chwili poczułam na swoich biodrach ciepłe dłonie chłopaka.
- Ładnie to tak bez pozwolenia? - zapytałam nie otwierając oczu.
- Biorę co moje - usłyszałam w odpowiedzi, tylko że to nie był głos Reusa.
- Robert? Co ty tu robisz? - odwróciłam się do niego.
- Też jestem na wakacjach i wpadłem w odwiedziny.
- Ubierz się i poczekaj w pokoju.
- Dobra - wyszedł z kabiny narzucił ubranie i zamknął drzwi.
Zrobiłam to samo i po wyjściu z pomieszczenia zobaczyłam go siedzącego na balkonie..
- Słuchaj to przed chwilą było skrajnie nieodpowiedzialne. Gdyby Marco tu wszedł mielibyśmy teraz ciężką sytuacje. - stanęłam przed nim krzyżując dłonie na piersiach.
- Poniosło mnie. Przepraszam.
- Już dobra dajmy spokój. W ogóle co ty tutaj robisz? Serio jesteś na wakacjach?- zmieniałam temat.
- Można tak powiedzieć.
- Możesz jaśniej?
- Oto chodzi że nie, ale wszystkiego dowiesz się później,
Posiedzieliśmy chwilę w ciszy, a potem Lewy pożegnał się i wyszedł.
Reus, który miał oddać brudne naczynia, nie wracał już od 20 minut. Lekko zdenerwowana zeszłam do recepcji. Zobaczyłam tam mojego ukochanego bezczelnie flirtującego z jakąś kobietą. Momentalnie w moich oczach stanęły łzy. Nie zważając na nic pobiegłam do pokoju i trzasnęłam drzwiami. Otworzyłam walizkę i zaczęłam do niej wrzucać jakkolwiek ubrania. W końcu wrócił i jak gdyby nic przytulił się do mnie.
- Spieprzaj do tej swojej panienki co się z nią mizdrzyłeś na dole! - krzyknęłam.
- O co ci chodzi?- zapytał zdziwiony.
- Domyśl się ! Chyba że ci ta farba do włosów całkowicie mózg przeżarła.!
- Ciszej! Nie mieszkasz tu sama.
- Za to ty masz pełno fanek! Sorry, ale to nie dla mnie! Wracam do domu. Cześć! - zapięłam walizkę i wyszłam.
W sumie to nie zdziwiło mnie specjalnie, że za mną nie idzie. Prosto z hotelu udałam się na lotnisko, kupiłam bilet i wsiadłam w pierwszy samolot do Dortmundu.
Wysiadłam i postanowiłam pójść do domu pieszo. Idąc i mijając zakochanych miałam przed oczami wszystkie chwile spędzone w towarzystwie Marco. Byłam bardzo naiwna, że mu wierzyłam. Zakochałam się w nim, a on tylko się ze mną przespał i zostawił.
Weszłam do domu, rzuciłam w kąt torbę i poszłam do kuchni. Napiłam się wody i napisałam smsa do Lewego:
Hej. Jeśli jesteś już w Dortmundzie i masz czas to wpadnij do mnie. Weź coś mocniejszego. Czekam:)
Klaudia.
Kilka chwil później zjawił się pod drzwiami z 3 butelkami mojego ulubionego wina.
- No i oto jestem. Opowiadaj - nalał trunku do kieliszków i usiadł obok mnie obejmując ramieniem. Wtuliłam się w niego jak mała dziewczynka.
- No więc panie Lewandowski...- zaczęłam, ale przerwał mi dzwonek do drzwi....
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Przepraszam, że tyle nic się nie odzywałam, ale tak jakoś wyszło. Rozdział dla Veroniki i Kasi.
Do następnego :*
Subskrybuj:
Posty (Atom)