sobota, 18 października 2014

Rozdział 46 :)



*Robert.


Ten sms nie daje mi spokoju. Po pierwsze nie miał najmniejszego sensu, a po drugie nie wiem czy był on skierowany do Nas. Ktoś albo się pomylił albo zrobił to celowo żebyśmy mieli kolejne zmartwienie.

-Robert cholera uważaj! - tak się zamyśliłem, że aż wysypałem cukier na podłogę.
-Przepraszam - szybko sprzątnąłem bałagan.
-Idź po Klaudię.
-Okej - ruszyłem na górę. W pokoiku Marcina ich nie było  więc poszedłem do naszej sypialni. Na łóżku spała moja narzeczona. Delikatnie zabrałem małego do jego pokoju i obudziłem pannę Weksler. A raczej starałem się to zrobić.
-Halo wstajemy! - pocałowałem ją w policzek.
-Marco... Jeszcze chwilunia - wymamrotała. Jaki Marco cholera?! Czy ona coś kręci z Reusem? I niby tak mnie kocha a śni o blondynie?! O nie ku*wa nikt ze mnie nie będzie robił idioty! Zerwałem się i bez zastanowienia wypadłem z domu nie zważając nawet na krzyki mamy dochodzące z kuchni. Przebiegłem przez drogę i zadzwoniłem do drzwi. Otworzył mi zadowolony gospodarz, ale gdy tylko zobaczył moją twarz od razu się skrzywił.
-Łączy was coś? - bez zbędnych ceregieli przeszedłem do sedna sprawy.
-Kogo?
-Nie udawaj idioty! Klaudię!
-Twoją narzeczoną?
-Nie, żonę Świętego Mikołaja! Pytam się poważnie.
-Na łeb upadłeś? Ona mnie już nie interesuje. Twoja była jest lepsza - zaśmiał się cwaniacko.
-Pojebany jesteś - odwróciłem się i odszedłem - i aż dziwnie mi uwierzyć, że będziesz ojcem.
Gdy wróciłem do domu w kuchni siedziała Klaudia. Minąłem ją i bez słowa udałem się na siłownię. Zacząłem ćwiczyć. W połowie 1. serii przyszła szatynka.
-Możesz mi powiedzieć co się stało? - przysiadła na parapecie.
-Nie.
-Żądam wyjaśnień - jej głos był stanowczy.
-Dobra. Śnił Ci się Marco?
-Nie - stwierdziła.
-To dlaczego zwróciłaś się do mnie jego imieniem?
-Kiedy niby?
-Jak próbowałem Cię obudzić.
-Zrobiłam to nieświadomie. Pewnie teraz myślisz, że coś miedzy nami jest - spojrzała mi w oczy.
-Już nie.
-Jak to już?
-Byłem u niego.
-Po co?- widać było, że swoimi wypowiedziami wywoływałem u niej coraz większy szok.
-Zapytać o pewną rzecz - wyjaśniłem.
-A może chciałeś zobaczyć Ankę? - wykrztusiła.
-Nie było jej nawet. Poszedłem do niego -próbowałem ratować sytuację.
-Dobra już. To nie ma sensu. Idę stąd - odwróciła się na pięcie i zapłakana pobiegła w stronę schodów.

*Kilkanaście minut później*
*Klaudia.

Gdy weszłam do sypialni szybko się uspokoiłam i przebrałam w inne ciuchy,

poprawiłam makijaż i zajrzałam do synka, który słodko spał po obiedzie. Pocałowałam go w czółko i zeszłam do kuchni.
-Mamo ja wychodzę i nie wiem kiedy wrócę. Biorę samochód Roberta gdyby pytał chociaż pewnie mało go to interesuje. Mleko dla juniora jest standardowo w tej szafce - wskazałam odpowiedni mebel - Pa - nie pozwoliłam kobiecie dojść do głosu tylko przelotnie przytuliłam ją, wybiegłam z domu i wsiadłam do samochodu. Z piskiem opon ruszyłam z podjazdu. Pojechałam do Lisy i  razem ruszyłyśmy oddać suknię do salonu


Kilka dni wcześniej Robert mówił, że mam nie kupować drugiej, bo ma dla mnie pewną niespodziankę na ślub. Oczywiście opowiedziałam przyjaciółce o całej sytuacji i kłótniach jakie ostatnio są między nami. Stwierdziła, że to nie tylko zwyczajna zazdrość, ale także miłość. Już w lepszym humorze wróciłam do domu.
-Martwiłem się - przywitał mnie już w progu.
-Nie udawaj okej? Dobrze wiem, że robisz to wszystko z litości. Nie kochasz mnie. Jesteś ze mną, bo mamy dziecko - postanowiłam trochę się pozgrywać. Minęłam go i poszłam na górę.
-Co Ty gadasz?
-Źle mówię? - spytałam zdejmując marynarkę.
-Tak. Kocham Cię i chcę z Tobą być aż do śmierci. To nie jest kolejne zauroczenie tylko prawdziwe uczucie. Kocham Cię kretynko - powtórzył.
-Też Cię kocham idioto - uśmiechnęłam się - tak sobie żartowałam.
-Ty i te twoje kawały - machnął ręką - chodź na kolację - w jeszcze lepszych nastrojach zeszliśmy z powrotem na parter. Po zjedzeniu posiłku pozmywaliśmy, pożegnaliśmy się z mamą i poszliśmy do pokoju naszego pierworodnego syna. Wykąpałam go, przebrałam, nakarmiłam, a następnie uśpiłam.


Postaliśmy jeszcze chwilę przytuleni w spokoju przyglądając się śpiącemu maluszkowi i udaliśmy się do sypialni.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hej :) Dziś taki oto wpis, który szczerze stwierdzam wcale mi się nie podoba.

Standardowo dziękuję za każdy pojedynczy komentarz-to dla mnie ogromna motywacja :)

5 KOMENTARZY=NOWY POST!

+nowy rozdział prawdopodobnie pojawi się dopiero 16 LISTOPADA, Jest to dzień, w którym rozpoczęłam pisać tą historię i szykuję dłuuugi post, który już się tworzy :) Także do napisania Miśki :*

wtorek, 14 października 2014

Rozdział 45 :)

I niech stanie w miejscu czas,
Nikt nie patrzy na mnie tak jak Ty.
Niech się kręci cały świat,
Zawsze niech już będzie tak jak dziś!*

*5 dni później*
*Klaudia.

Nadszedł 15 czerwca, czyli dzień, w którym oficjalnie miałam zostać panią Lewandowską. Niestety przez akcję ze wcześniejszym porodem byliśmy zmuszeni przełożyć ślub o kilkanaście dni. Dziś wychodzimy ze szpitala. Przed chwilą przyszedł Robert z kwiatami, a także lekarz z wypisem i książeczką zdrowia dziecka i już spokojnie mogliśmy wracać do domku. Przed opuszczeniem budynku przykryłam nosidełko cieniutkim kocykiem żeby dziennikarze nie upublicznili twarzy naszego dziecka. Na głównym parkingu aż się od nich roiło, ale napastnik dogadał się z personelem i bez problemu wsiedliśmy do auta na postoju przeznaczonym dla karetek, który znajdował się z tyłu szpitala.
-W domu czekają na Was 2 niespodzianki - zagadnął gdy mijaliśmy zdziwionych 'łowców sensacji'.
-W takim razie jeszcze bardziej się cieszę, że już wracam - uśmiechnęłam się.
-Smutno było bez Ciebie Ogólnie ślicznie wyglądasz. - spojrzał w lusterko i nasze oczy przez chwilę się spotkały.
-Też tęskniłam. Dziękuje.
-A od dziś staramy się o następnego potomka - zaparkował na podjeździe.
-O nie nie nie. Chwilowo mam zakaz, bo mogę dostać silnego krwotoku. Dopiero za miesiąc możemy - pstryknęłam go w nos.
-Kurna! - tupnął nogą jak pięciolatek któremu zabroniono jakiejś rzeczy.
-Nie przy dziecku - popchnęłam nogą drzwi i weszliśmy do środka. Od progu dało się wyczuć, że podczas mojej nieobecności przebywała tu inna kobieta. Nawet Ci, którzy rzadko nas odwiedzają wiedzą, że Lewy i porządek to dwa różne, wykluczające się światy. Teraz dom lśnił czystością - bynajmniej dotąd dokąd dosięgał mój wzrok. Nie skomentowałam tego tyko od razu po zdjęciu butów wraz z maluszkiem na rękach udałam się do kuchni gdzie czekała jedna z niespodzianek.
-Witaj mamo - na tyle na ile pozwalały mi okoliczności przytuliłam rodzicielkę bruneta.
-Cześć kochanie. Jak się czujesz?
-Dobrze - podałam jej wnuka, bo chciała się z nim należycie przywitać.
-Wybraliście już imię?
-Marcin - pochwalił się napastnik.
-Dokładnie - dodałam.
-Chodź, pokażę Ci drugą niespodziankę - chwycił moją dłoń.
-A mały? - spojrzałam na dziecko.
-Zajmę się nim - stwierdziła Iwona.
-No to prowadź - zrezygnowałam i chcąc nie chcąc poszłam za nim na górę.
-Ta dam! - otworzył drzwi od jednego z pokoi, który od zawsze był zamknięty na klucz.
-Łooooł - wyrwało mi się - Pięknie - rozejrzałam się po wnętrzu


-Tak szczerze wyremontowałem w tym domu jeszcze jedno miejsce - objął mnie w pasie i przygryzł płatek ucha - ale ty masz zabronione więc zobaczysz je dopiero za 30 dni - roześmiał się.
-Pierdzielić zakazy! - machnęłam ręką - Jest ryzyko jest zabawa - pocałowałam go.
-W takim  razie zapraszam panią - tym razem udaliśmy się do naszej dotychczasowej sypialni, ale przeszła ona całkowitą metamorfozę


-No proszę proszę.
-Podoba się?
-Bardzo. To co wypróbujemy czy materac jest wygodny? - zaproponowałam bez chwili zastanowienia.
-Czemu by nie - podszedł do mnie, a już po chwili basze ubrania lądowały na podłodze. Byliśmy za bardzo spragnieni siebie żeby to jeszcze odwlekać.

*2 godziny później*

Po zejściu na dół odnaleźliśmy synka i jego babcię w salonie. Mały spał, a kobieta czytała książkę.
-Dałaś sobie radę? - zagadnęłam.
-Tak. Macie obiad na stole - oderwała wzrok od drobnych literek. Poszliśmy do kuchni i zjedliśmy przygotowany posiłek. Później przebrałam, nakarmiłam i ponownie uśpiłam Juniora lecz tym razem położyłam go w jego pokoju. Usiadłam na kanapie i tępo wpatrzyłam w krajobraz za oknem.
-Czy ty nie miałaś urodzić dziewczynki? - z zamyślenia wyrwał mnie głos Iwony.
-Miałam, ale z niewiadomych przyczyn jest chłopiec - stwierdziłam i całą trójką wybuchnęliśmy śmiechem.

-Jutro muszę jechać oddać suknię i kupić nową albo wymienić jeśli jest taka opcja - zaczęłam zmywać makijaż.
-To dam ci nawet mój samochód. Sama czy z dziewczynami? - rzucił mi kluczyki, bo rano nikt nie miałby czasu na ich szukanie.
-Z Lisą - uśmiechnęłam się.
-Tylko grzecznie tam - pogroził palcem.
-Dobrze tato.
-Grzeczna córeczka - pogłaskał mnie po głowie i poszedł się położyć.
-Jesteśmy debilami - skwitowałam kładąc się obok niego.
-Tylko troszeczkę.
-Chyba aż za troszeczkę. Mogę cię o coś zapytać?
-Jasne - spojrzał na mnie.
-Anka jest w ciąży tak? - wykrztusiłam.
-Jest - potwierdził. - Była wczoraj z Marco na treningu i się chwaliła trenerowi.
-Aha - odwróciłam się plecami do narzeczonego.
-Nie denerwuj się skarbie. Jeśli nawet będziemy ją musieli codziennie znosić to i tak damy radę. W końcu jesteśmy sobie przeznaczeni - przytulił mnie.
-Wiem, Obiecaj, że mnie nie skrzywdzisz.
-Obiecuję - powiedział. Już usypialiśmy gdy przyszedł mu sms

-Rozumiesz coś z tego? - podał mi telefon.
-Nie - zapoznałam się z treścią - I to jeszcze z prywatnego. Nie wiem o co chodzi. Idziemy spać? - podałam mu urządzenie.
-Tak - przyciągnął mnie do siebie i niebawem odpłynęliśmy do krainy snów.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
*Video- Środa czwartek.
Jak się podoba? :)

5 KOMENTARZY=NOWY POST!

Dziś zaprezentuję nr 18, czyli Nuriego Sahina.
1)Urodził się 5 września 1988 r w Lüdenscheid.
2)Turecki piłkarz niemieckiego pochodzenia występujący na pozycji pomocnika.
3)Karierę rozpoczął w klubie RSV Meinerzhagen.
4)Jego żoną jest od 2007 roku Tugba. Mają synka Omera.
5)Sukcesy:
   -Feyenoord Rotterdam: Puchar Holandii (2008)
   -Borussia Dortmund: Mistrzostwo Niemiec (2011)
   -Real Madryt: Mistrzostwo Hiszpanii (2012)
   -Reprezentacja: Mistrzostwa Europy U-17 (2005-złoto)
   -Indywidualne: Najlepszy zawodnik MŚ U-17 (2005)
                             Zawodnik roku Bundesligi (2011)
                             Najbardziej Perspektywiczny Młody piłkarz wg rankingu użytkowników FIFA                                       (2011).
Moja opinia : Nie ma co tu się rozpisywać, bo kogo jak kogo, ale Sahina bardzo lubię i ogólnie jest dobrym piłkarzem, mężem i ojcem pewnie też ;p Oceniam na 5+ :)
Skala:1-5 xD


środa, 8 października 2014

Rozdział 44 :)



Nie śpieszmy się by znaleźć szczęście
To, co się dzieje wiesz to nie ode mnie zależne.
Zabiorę parę chwil, tych najlepszych
to z Tobą je przeżyłem, są gdzieś we mnie w głębi.
Idziemy tam gdzie kończy się świat,
Ćpam Cię każdego dnia, Ty to ten najlepszy drag...*

*Robert.

Obudziłem się około 2 w nocy i zszedłem na dół napić się czegoś. Wziąłem z lodówki butelkę wody i usiadłem na kanapie. Ogarniała mnie ciemność, ale jakoś nie przeszkadzało mi to. Zacząłem powoli sączyć napój.
Noc to dobry czas do rozmyślań. Ostatnio trochę się ich nagromadziło w mojej głowie. Najważniejszą myślą jest oczywiście moje pierwsze dziecko, które urodzi Klaudia. Dziewczynka.. zawsze chciałem mieć córeczkę, marzyłem też żeby była idealną kopią panny Weksler. No a syn miałby być małą kopią mnie, czyli również grałby w piłkę. I ostatnia sprawa to ślub -dobrze, że dostałem rozwód kościelny to przynajmniej mogę spełnić marzenie mojej ukochanej. Zawsze chciała mieć piękny ślub, w kościele, w białej sukni, z masą gości. Ciąża ogranicza wybór sukni, ale stwierdziła, że już coś wybrała i nie jest to banalna kiecka. No i oczywiście zero alkoholu i taniec ograniczony do minimum, ale to nic-i tak będzie genialnie, bo z moją miłością.
-Aaaaaa! - usłyszałem przerażony krzyk Klaudii. Zmroził mi krew.
-Co jest? - przestraszony wpadłem do sypialni.
-Wody mi odeszły!
-A gdzie poszły?
-Idioto! Ja rodzę! - skrzywiła się - Musimy jechać do szpitala! Szybko.
-A jakieś rzeczy? - biegałem zdezorientowany po pokoju.
-W szafie. Och pospiesz się! - ponaglała. Po znalezieniu torby 

pomogłem jej wstać i poszliśmy do samochodu. Potem w szaleńczym tempie pojechaliśmy do szpitala - po drodze złamałem chyba wszystkie możliwe przepisy, ale nawet to się nie liczyło. Priorytetem był dojazd na czas. Gdy już byliśmy na miejscu od razu zabrali ją w odpowiedni sektor budynku. Nie chciałem jej towarzyszyć, bo mimo tego, że jestem twardy czegoś takiego bym nie wytrzymał. Stałem pod drzwiami porodówki i słyszałem jak dziewczyna krzyczy. Wiedziałem, że jest najlepszych rękach, ale i tak stres mnie zżerał, bo jakieś ryzyko zawsze jest. W takiej sytuacji nie pozostało mi nic innego jak czekać. Zacząłem krążyć po korytarzu z jednego końca w drugi. Nie usiedziałbym wiedząc, że ona tam cierpi.

*3 godziny później*

W chwili gdy już zacząłem się na poważnie martwić ktoś lekko popchnął drzwi. Ujrzałem lekarza, który niezwłocznie podszedł do mnie.
-Gratulacje! Zdrowy syn! - uścisnął moją dłoń.
-Syn?! Miała być córka. - szczerze mówiąc zaskoczyła mnie ta wiadomość.
-Chłopiec panie Robercie. Są w sali numer 18. - posłał mi uśmiech i poszedł wypełniać resztę swoich obowiązków. Poszedłem w odpowiednie miejsce i uchyliłem drzwi. Na łóżku leżała moja narzeczona, ale łóżeczko stojące obok było puste.
-I jak? - usiadłem obok i złapałem jej dłoń. Z mokrego od wysiłku czoła lekko zgarnąłem kosmyk włosów.
-Świetnie się czuję chociaż bardzo się zmęczyłam. Nigdy więcej - mimo wszystko na malinowych ustach zagościł uśmiech.
-Ale jak to kochanie? A córeczka?
-Wywinął nam numer nie? - pokręciła głową z rozbawieniem - nawet ginekolog nie chciał uwierzyć, że na USG była córka, a tu nagle syn.
-To nic, będzie piłkarz. A gdzie on jest?
-Na badaniach - poinformowała - zaraz Go przyniosą. Ma woski i oczy po tobie.
-To dobrze. Kocham Cię i dziękuję - pocałowałem ją.
-Ja też cię kocham - objęła mnie.

-Rzeczywiście jest bardzo podobny - stwierdziłem trzymając syna w ramionach. - kiedyś będzie wyrywał najlepsze laski jak tatuś - puściłem oczko jego mamie.
-Z pewnością. Mówiłeś wszystkim?
-Zaraz to zrobię - położyłem malutkiego do łóżeczka i wziąłem telefon. Z dłoni utworzyliśmy wspólnie z Klaudią serce, którego środek wypełniały nóżki chłopca


Wrzuciłem fotkę na wszystkie oficjalne profile  z podpisem Kilka dni wcześniej niż się spodziewaliśmy. Witaj na świecie Niespodzianko ♥. Celowo nie wpisałem płci- zobaczymy ile osób się na to złapie. Oczywiście w kilka sekund pojawiły się polubienia i komentarze, a przyjaciele zaczęli dzwonić i pytać jak świeżo upieczeni rodzice i dzidziuś.
W życiu nie byłem tak szczęśliwy jak dziś. Miałem przy sobie ukochaną kobietę i synka. Nigdy nie pomyślałbym, że tyle dobrego mnie spotka - w końcu jestem zwykłym facetem, który mimo wszystko lekko się pogubił-  a jednak cuda się zdarzają! Spojrzałem na rozpromienioną dziewczynę i już wiedziałem, że mam wszystko czego pragnąłem. Odnalazłem swoje miejsce na ziemi.

Baby boom w Borussi?
 W dniu 10 czerwca rodzicami zostali Robert Lewandowski i Klaudia Weksler, czyli najbardziej dobrana para w całej Bundeslidze. Płeć nie jest jeszcze znana, ale prawdopodobnie doczekali się córki. Rodzicom życzymy wiele radości i sukcesów w wychowywaniu dziecka.
Wcześniej drugą pociechę urodziła Agata Błaszczykowska, a ze wstępnych ustaleń wynika, że w ciąży są również Ewa Piszczek oraz Anna Stachurska, która jest obecną partnerką Marco Reusa. Informacje nie są potwierdzone.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

*South Blunt System - Na koniec świata.

5 KOMENTARZY = NOWY POST! :)

Kontynuujemy zabawę :). Na dziś wybrałam nr 6, czyli Svena Bendera.
1)Urodził się 27 kwietnia 1989 r.  w Rosenheim.
2)Występuje na pozycji środkowego pomocnika.
3)Jego brat bliźniak -Lars- gra w Bayernie Leverkusen.
4)Sven rozpoczął karierę w wieku 4 lat w klubie TSV Brannenburg.
5)W Bundeslidze zadebiutował 18 grudnia 2006 r.
6) Latem 2009 r. podpisał kontrakt z Borussią Dortmund.
7)Partnerką Svena jest Simone Dettendorfer.

Moja opinia: Trudno określić co o nim myślę, bo niezbyt często cokolwiek o nim słychać. Z pozoru wydaje się miłym chłopakiem :) Oceniam Go na 4,5 z 5 :)
Skala 1-5 :)


sobota, 4 października 2014

Rozdział 43 :)

*3 dni później*


Nie spałam całą noc,bo mała za bardzo dawała o sobie znać. Nawet przemknęło mi przez myśl, że czeka Ją kariera piłkarska. Gdy wreszcie się troszkę uspokoiła poszłam do kuchni przygotować jakieś śniadanie. Rozstawiałam talerze na stole i wtedy dziecko kopnęło tak mocno, że aż zabrakło mi tchu. Oparłam się ręką o blat i przejechałam ręką po brzuchu mówiąc
-Spokojnie kochanie to jeszcze nie pora. Nie dokuczaj mamusi - dostawiłam jeszcze naleśniki z owocami i bitą śmietaną.



-Hej skarbie  w pomieszczeniu pojawił się napastnik w samych bokserkach, po krótkim pocałunku zajął miejsce przy stole i zabrał się za konsumowanie - wyspałaś się? - zagadnął z pełnymi ustami.
-Nie. Będziesz miał konkurencję - nie przestawałam podziwiać jego wyrzeźbionego torsu.
-Aż tak bardzo dała popalić?
-Daj spokój. Ała - znowu się poruszyła.
-Mogę?  - obszedł stół i stanął przede mną.
-Jeśli to ma pomóc - usiadłam przodem i przyglądałam się klęczącemu obok narzeczonemu. Delikatnie podwinął bluzkę, objął brzuch i zaczął przemawiać
-Bądź spokojna szkrabie. Już niedługo jak będziesz z nami to pogramy w piłkę, ale teraz daj odetchnąć mamusi. Kocham Cię - pocałował okolice pępka.

-Panie Robercie co będziemy dziś robić? - wyszłam na taras i oparłam się o barierkę.
-Nie wiem. A na co Pani ma ochotę?
-Spać bym chciała iść.
-To chodź. Opowiem Ci bajkę - pociągnął mnie za rękę w stronę jednej z sypialni znajdujących się na dole.
-Obejdzie się bez - położyłam się na łóżku i podciągnęłam koc pod brodę.
-To poleżę tutaj aż zaśniesz a potem sobie pójdę za zakupy.
-Okej - zamknęłam oczy i odpłynęłam.
W pewnym momencie otworzyłam powieki i stwierdziłam, że znajduję się w sypialni Marco. Tylko skąd ja się tu wzięłam? Rozejrzałam się - moje ubrania leżały obok łóżka, na szafie i kloszu lampy stojącej w rogu. Reus dziwnie się mi przyglądał.
-Co ja tu robię?
-No kochanie nie pamiętasz? Jesteśmy parą - oznajmił spokojnie i kciukiem narysował kilka kółek na moich nagich plecach. Skrzywiłam się.
-Co Ty gadasz? Ja jestem z Robertem! Spodziewamy si dziecka! - krzyknęłam.
-Cyba coś Ci się śniło - stwierdził delikatnie całując mnie w usta.
-Uspokój się do cholery! Puść mnie. Ja chcę stąd wyjść - zażądałam stanowczo.
-Nie wygłupiaj się, jeszcze nie skończyliśmy - stawał się coraz bardziej nachalny . Szarpnęłam się i w tym momencie poczułam jakby ktoś próbował mnie obudzić. Uchyliłam powieki i zobaczyłam twarz Lewego.
-Jak dobrze, że to Ty - rzuciłam mu się na szyję - Kocham Cię. Jesteś cudowny.
-Stało się coś/? - zapytał zdezorientowany, ale odwzajemniał każdą czułość.
-Miałam koszmar, okropny koszmar - usiadłam na krześle. - Kupiłeś mi coś? - mój ton głosu przybrał inną barwę.
-Chodź do kuchni to Ci pokażę - puścił mi oczko.
-Kusisz - stwierdziłam schodząc za nim po schodach.
-Popatrz co mam dla mojej ukochanej - wskazał na stół na tarasie.



-Kiedy to przygotowałeś? - usiadłam na podsuniętym krzesełku.
-Jak spałaś.
-Mmmmm apetycznie pachnie...
-I tak będzie smakować - podał mi widelec i mogliśmy spokojnie rozpocząć ucztę.

Późnym wieczorem stanęłam przy kuchennym oknie i zza firanki zerknęłam na dom klubowej 11. Cały czas miałam przeczucie, że sen był proroczy albo zawierał w sobie ostrzeżenie. Tylko po co? Kocham Roberta, a on mnie, za kilka dni bierzemy ślub, później urodzi się nasze pierwsze dziecko. Może jest coś o czym nie wiem... Niemożliwe - już zaczynam wariować, a wszystko przez głupie marzenie senne.
Odkąd Marco i Anka zostali 'parą', a ona wprowadziła się naprzeciw nas jestem pełna obaw, że znowu okręci sobie- bądź co bądź- MOJEGO Roberta wokół palca i wszystko się rozsypie. Widzę jak codziennie wychodzi na poranny i wieczorny trening zawsze ubrana w strój, który idealnie eksponuje umięśnione nogi, ręce, brzuch. Widzę jak się klei do blondyna żeby pokazać swoją wyższość i to że jak zawsze ona jest lepsza i ważniejsza niż jakaś tam podrzędna fotograf z Wrocławia. Postawiłam sobie za cel, że po porodzie biorę się za siebie i to Stachurska będzie miała czego mi zazdrościć. Już ja jej pokażę! Z takim  nastawieniem udałam się do sypialni.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hej :) Jak Wam się podoba?

5 KOMENTARZY = NOWY POST!

p.s. na następny rozdział szykuję niezłe 'bum'... Będzie ciekawie ^^

Liczę na opinie :)

Życzę udanego tygodnia :*

Postanowiłam pisać po każdym rozdziale (w miarę możliwości) coś o wybranym zawodniku BVB. Dzisiaj będzie to nasz nr 1, czyli niezastąpiony Roman Weidenfeller
1) Urodził si 6 sierpnia 1980 r. w Diez.
2) Swoją karierę rozpoczął w Sportfreunde Eisbachtal.
3) W Borussi gra od 2002 r.
4) Ciekawostką jest, że na początku sezonu 2007/2008 musiał pauzować w 3 spotkaniach i zapacić 10 tys. euro kary za rasistowskie okrzyki pod adresem czarnoskórego napastnika Schalke 04 Gelsenkirchen.
5) W maju 2013 przedłużył swój kontrakt do 2016 r.
6) Jego narzeczoną jest Lisa Rossenbach.
7) SUKCESY:
-Reprezentacyjne: Mistrzostwa Świata 2014 r -złoto.
-Klubowe: Mistrzostwo Niemiec w sezonach 2010/2011 i 2011/2012
                  Puchar Niemiec 20011/2012
                  finalista Pucharu Niemiec 2007/2008
                  Superpuchar Niemiec 2013 i nieoficjalnie 2008
                  finalista Ligi Mistrzów 2013.
-Indywidualne: Bramkarz Ligi Mistrzów 2012/2013
                          Gracz miesiąca (marzec 2005 i maj 2005)
                           Drużyna roku -2011 (Borussia Dortmund)

MOJA OPINIA: Ogólnie Roman jest świetnym bramkarzem i dość miłym facetem chociaż czasami na niewyparzony język. Oceniam go na 5. A Wy? Skala 1-5.:)
Zapraszam do udziału w zabawie ;P